Wędrówka do stóp Matki Bożej Pocieszenia poprzednia strona

O. Tomasz Alexiewicz OP

Jest 12 maja 2001 roku, Konin, kościół pod wezwaniem św. Maksymiliana Kolbego. Około dziesiątej rano zbierają się pielgrzymi - już po raz dwudziesty pierwszy. Niektórzy przyjechali autobusami: jak zwykle z Bydgoszczy, Wrocławia, Warszawy, inni - samochodami lub pociągiem. Kilka osób przybyło piechotą - ale to miejscowi. W sumie prawie 200 osób - uzależnieni z rodzinami i członkowie Krucjaty Wyzwolenia Człowieka. Msza święta rozpoczyna się przypomnieniem intencji - jest nią dziękczynienie za uwolnienie z przymusu picia alkoholu i palenia nikotyny, za dar pojednania, a także prośba o trzeźwość psychiczną i duchową. W kazaniu celebrans zastanawia się nad słowami Jezusa z Ewangelii według św. Jana: O cokolwiek prosić mnie będziecie w imię moje, Ja to spełnię (14,14). Słyszymy, że ważnym jest wsłuchanie się w przykazania, prawo naturalne i sumienie.

Po Mszy świętej gospodarze parafii częstują nas kanapkami, herbatą. Jest i woda mineralna. Napoje przydadzą się też na trasie. W południe ruszamy. Droga prowadzi polnymi drogami. Gdyby nie śmieci, tu i ówdzie rzucone na pobocze, można by mówić o pięknej, majowej przechadzce. Księża spowiadają, grupa odmawia różaniec. Przy wejściu do salezjańskiego sanktuarium Matki Bożej Pocieszenia w Kawnicach musieliśmy poczekać chwilę na proboszcza. Wrócił właśnie z Jasnej Góry, ze spotkania kustoszy sanktuariów maryjnych. W sanktuarium widać było u niektórych pielgrzymów wzruszenie - tu przecież Pan Jezus dotknął ich łaską uzdrowienia.

Po długim odpoczynku słuchamy konferencji, jej treść zwraca nam uwagę, jak wsłuchiwać się w pragnienia Pana Jezusa. Potem uczestniczymy jeszcze w otwartym mityngu alkoholików i koło 21 wracamy do świątyni. Odśpiewujemy Apel Jasnogórski i rozpoczyna się modlitwa nocna. Wielu na nią czekało cały rok, są tacy, którzy nie mogli być z nami na trasie, ale dojechali na samą noc. Publicznie dziękujemy za łaski, jakich doznaliśmy; modlimy się w sprawach, o których mówią wychodzący do przodu, śpiewamy. Krótko po północy Msza święta, a po niej indywidualna modlitwa kapłańska nad każdym, kto prosi. Kończymy, gdy zaczyna szarzeć.

To tylko sucha relacja, w której trudno oddać to, co się tam dokonuje. Ale może w prostocie tych spotkań leży ich wartość. Można spotkać się z Panem Bogiem, można spotkać się z innymi, porozmawiać, wspólnie odmówić różaniec. Doświadczenie trzeźwienia innych, relacje o tym, że swoje ocalenie odnaleźli w Bogu - na dodatek w tym miejscu, rodzi nadzieję w tych, którzy nie wiedzą jak poradzić sobie z problemem. Modlitwa wstawiennicza za innych pogłębia więź między uczestnikami.

Za rok, jeśli Pan Bóg pozwoli, w sobotę 11 maja 2002 r. spotkamy się o 1030 w kościele pod wezwaniem św. Maksymiliana Kolbego w Koninie, by znowu wyruszyć. Zapraszamy!

Eleuteria nr 46, kwiecień-czerwiec 2001

początek strony