Wspomnienia młodych par
poprzednia strona





Rezygnując z alkoholu, pozbyliśmy się wielu "elementów ryzykownych" - na naszym weselu nie było pijanego wujka, który zaczepiałby młode dziewczyny, zabrakło zespołu, który wraz z upływem czasu obniżałby poziom, nie było rozchełstanych koszul, pijackich awantur nad ranem, problemu z rozwiezieniem pijanych gości i innych incydentów, które obserwowaliśmy na innych weselach. Na naszym weselu parkiet był zapełniony do białego rana, wielu naszych gości - należących do Ruchu Światło-Życie - pokazywało, jak świetnie można się bawić bez alkoholu i swoją radością zachęcało innych do zabawy. Mając świadomość, że nasze wesele będzie bezalkoholowe, staraliśmy się położyć akcent na dwie rzeczy: jakość i normalność. Jakość objawiała się w pięknej sali, dobrej obsłudze, masie pysznego jedzenia, porządnej kapeli i trudzie włożonym w przygotowanie pierwszego tańca. Normalność zaś to zwykły zespół muzyczny (zamiast DJ-a lub specjalnych wodzirejów), brak udawanego toastu (zamiast toastu podzieliliśmy się z gośćmi chlebem, którym przywitano nas na sali), spora liczba naszych znajomych, o których wiedzieliśmy, że umieją się bawić i towarzysząca nam od samego początku do samego końca radość z faktu, że staliśmy się małżeństwem.
Ola i Łukasz

Po wielu rozmowach z gośćmi możemy powiedzieć, że wesele zdecydowanie się udało. Szczególne wrażenie zrobiło na osobach, które pierwszy raz bawiły się bez alkoholu - były zachwycone i teraz rekomendują taką formę świętowania.
Anna i Albert

Uważamy, że bardzo ważne jest, by zaprosić na wesele dużo młodych ludzi, którzy potrafią bawić się bez alkoholu. Sądzimy, że warto zainwestować w różnego typu "atrakcje", by cały czas coś się działo. My wypożyczyliśmy fontannę z czekoladą, co było atrakcją i dla dzieci, i dla dorosłych (dużo osób to wspomina). Wybraliśmy zespół i wodzireja, których już "widzieliśmy w akcji" i byliśmy spokojni i pewni, że wszystko na pewno się uda. Prosiliśmy także przyjaciół o pomoc (np. w przygotowaniu prezentacji o nas), dzięki czemu goście byli zaangażowani w wesele jeszcze przed weselem.
Joanna i Michał

Nie wyobrażaliśmy sobie innej możliwości, byliśmy pewni swojej decyzji! Ale oczywiście mieliśmy przeboje - część rodziny do tego podeszła sceptycznie: "Jak to się tak bez alkoholu bawić?". Rozdając zaproszenia, informowaliśmy, że nie będzie alkoholu. Często nie było to dobrze odbierane, czasem wręcz nie było rozmowy, tylko wrzaski. Brak świadomości i chęci współpracy przekładał się na to, że odczuwaliśmy brak szacunku do nas i naszej decyzji. Często kończyło się na zapowiedziach, że "i tak przyjdziemy z alkoholem". No nic, zawierzyliśmy wszystko Bogu i Niepokalanej, żeby się to jakoś poukładało tam, gdzie żadne argumenty nie docierają - nic więcej zrobić nie mogliśmy. Samo wesele przebiegło sprawnie. Na szczęście, incydenty pod tytułem "ktoś zniknął z wesela i pojechał gdzieś samochodem" (wiadomo w jakim celu) były marginalne. Nie mieliśmy na takie rzeczy wpływu, chociaż ciągle się czujemy tak, jakby te osoby nas zlekceważyły. Z drugiej strony jest nam ich żal, że nie chcieli, nie potrafili spróbować. Nie zmienia to faktu, że po weselu dostaliśmy mnóstwo opinii, że wyszło świetnie i że można się bawić bez alkoholu - kwestia wodzireja i dobrze poprowadzonej zabawy.
Paula i Sebastian

Było kulturalnie, elegancko i spokojnie; "ład i świeżość". (Nie wiem, czy ktoś to zrozumie, ale napisałabym, że było tak "jasno"). Zaprosiliśmy dość dużo młodych ludzi i trochę takich, którzy na tego typu zabawach bywają. I oni chyba odegrali dużą rolę. Wydaje nam się, że część osób czuło się nieswojo. Niektórzy wzięli własny "prowiant". Trochę przykre, ale przy większej liczbie gości chyba nie da się tego uniknąć. Po weselu wiele osób stwierdziło, że nie przypuszczali, że może być tak fajnie. Wiele zabaw, których baliśmy się przeprowadzać, zostało odebranych bardzo pozytywnie. No i wszystkie dzieci były zachwycone. Wesele bez alkoholu było super. Gdybyśmy mieli organizować wszystko od początku, to chyba nic byśmy nie zmienili.
Alicja i Piotr

Wesele było prawdziwą Agapą przygotowaną wspólnie przez rodzinę i znajomych. Okazało się, że na wesele nie trzeba wydać majątku, ale można poprosić bliskich o upieczenie ciast, zrobienie sałatek, znaleźć wśród znajomych fotografa, kamerzystę. To było najlepsze wesele na jakim byliśmy.
Karolina Marta i Rafał

Ania: W naszej rodzinie jest obecny problem alkoholowy, więc bardzo baliśmy się reakcji rodziców (szczególnie Arka), ale okazało się, że zamiast walki na argumenty (do której się przygotowywaliśmy), doświadczyliśmy dużego wsparcia i zaufania z ich strony.
Arek: moja mama powiedziała nam, że boi się, że goście nie przyjdą, na co mój tata powiedział: jak nie chcą, niech nie przychodzą, zaproszenia dostaną! Dla mnie było to ogromne wsparcie, bo bałem się najbardziej oporów z jego strony. Wiem, że mój tato lubi napić się alkoholu. To był taki mały cud dla nas. Od początku wspierali nas też mocno nasi znajomi z oazy, którzy stanowili dużą część gości weselnych. Jeszcze zanim zaczęliśmy rozmawiać z rodzicami, postanowiliśmy sobie mocno, że albo robimy wesele bezalkoholowe, albo nie robimy wcale - najwyżej obiad dla najbliższej rodziny. Mieliśmy jasno ustalone stanowisko, bez kompromisów. Myślę, że nasi rodzice widzieli, że dobrze wiemy, czego chcemy i dlatego nasza rozmowa wyglądała troszkę inaczej, niż myśleliśmy, że będzie wyglądała. Doświadczyliśmy też w tym wszystkim wielkiego błogosławieństwa ze strony Pana Boga, szczególnie przez głos Kościoła wyrażony poprzez błogosławieństwo biskupa diecezjalnego dla wesela bezalkoholowego i wszystkich gości, którzy na nim świętują. To było najlepsze wesele, na jakim kiedykolwiek byliśmy! Najlepiej się na nim bawiliśmy i mieliśmy w sobie bardzo dużo spokoju. Wielkim świadectwem dla naszej rodziny była duża grupa naszych znajomych, w większości studentów, którzy nie schodzili z parkietu. Wszyscy widzieli, że młodzi ludzie potrafią się świetnie bawić bez alkoholu. Nasz kamerzysta nie mógł nam uwierzyć, że oni naprawdę nic nie pili. Takie doświadczenie w dzisiejszym świecie jest bezcenne.
Anna i Arek




Eleuteria nr 97, 1/2014


początek strony