Krucjatowi wodzireje
poprzednia strona

Katarzyna Owczarek




W słoneczne, marcowe przedpołudnie spotkałam się z Rafałem - wodzirejem - aby porozmawiać o jego pracy i abstynencji, której razem z żoną jest wierny od wielu lat. Wspólnie doliczyliśmy się kilkunastu wodzirejów w Polsce, którzy należą do Krucjaty Wyzwolenia Człowieka. Poniżej przedstawiam fragmenty rozmów z Rafałem oraz trzema innymi wodzirejami z Krucjaty - Szymonem, Adrianem i Michałem.

Rafał: Wodzirejem zostałem już po złożeniu deklaracji przystąpienia do Krucjaty i to, że uprawiam ten zawód, jest wynikiem mojego, już wcześniej wyrobionego, stosunku do trzeźwości. Nie tylko do trzeźwości, ale również do mojej osobistej wolności, której zagrażać mogą znacznie bardziej prozaiczne przyzwyczajenia i zniewolenia - nadmiar telewizji, kawy, słodyczy, pracy, marnowanie czasu czy egoizm niepozwalający dostrzegać potrzeb bliźnich.
Gdy przez pryzmat wiary, jak to się mówi: "oczami Chrystusa", patrzy się na problemy własne i dramaty ludzi, którzy są wokół nas, to trzeba od siebie więcej wymagać. Wolność jest dla nas wielkim darem, ale i wyzwaniem do stałego doskonalenia się. Wodzirej towarzyszy ludziom w niepowtarzalnych, bardzo ważnych i podniosłych chwilach. Nie wolno ich niszczyć brakiem trzeźwości i nieodpowiedzialnością, a są to wręcz wymarzone momenty, żeby dawać świadectwo wiary i osobistego przywiązania do nauki Zbawiciela. Krucjata Wyzwolenia Człowieka jest idealnym kryterium dojrzałości chrześcijańskiej, realizowanej w życiu społecznym.
Myślę, że trzeźwość to absolutne minimum, oczywista konieczność, którą powinien oferować wodzirej. Jeśli przy tym jest on dobry w swoim fachu, może być dla nowożeńców i ich gości przewodnikiem po świecie dobrej zabawy - takiej, która buduje relacje międzyludzkie, w której szanuje się godność człowieka i przestrzega wartości moralnych.

Szymon: Dla mnie Krucjata, której jestem członkiem od 15 lat, jest niezwykłym darem. Prowadzimy nie tylko wesela bezalkoholowe - w większości są to wesela, na których alkohol jest obecny, czasami w dużych ilościach. Jeszcze parę lat temu na każdym weselu częstowano nas alkoholem. Gdybym nie był w Krucjacie, pewnie godziłbym się na takie "bratanie" z gośćmi. Cotygodniowe bratanie mogłoby zaszkodzić i mnie, i mojej rodzinie. Wyobrażam sobie powroty do domu po imprezie, krańcowe zmęczenie i dodatkowe znieczulenie jednym lub dwoma kieliszkami - może nie pisałbym dziś tych słów. Mogę z całą pewnością i radością powiedzieć, że Krucjata ratuje mi życie co sobotę! Mówiłem, że kilka lat temu częstowano nas alkoholem; od jakiegoś czasu jest to coraz rzadszy zwyczaj. Ludzie oczekują od nas trzeźwości!!! Myślę, że jest to wynik kilku-, kilkunastoletniej pracy trzeźwych wodzirejów. Nie kultywujemy alkoholowych, weselnych tradycji - to działa. Razem zmieniamy świat!

Adrian: Zawód wodzireja potrzebuje Krucjaty. Często od tego człowieka we fraku zależy, jak będzie wyglądała zabawa, czy będzie kulturalnie i z dużą dozą humoru, czy będzie dwuznacznie, sprośnie i niesmacznie, a ludzie będą ciągle zachęcani do picia przez śpiewanie: "a teraz idziemy na jednego". Jeśli wodzireje będą silnymi ludźmi, którzy będą opierać swoją pracę na NOWEJ KULTURZE, zabawy, studniówki, wesela itd. będą wyglądały inaczej, a ich uczestnicy będą dostrzegać okazję do prawdziwej zabawy, a nie do upicia się na umór. Krucjata Wyzwolenia Człowieka daje mi wielką motywację do mojej pracy. Kiedy jadę prowadzić jakąś zabawę, w głowie słyszę słowa: "Adrian, prowadź tę zabawę tak, aby ludzie mieli jak najmniej okazji do sięgania po alkohol". Jeśli jest to zabawa bezalkoholowa, słyszę inne słowa: "Adrian, prowadź tą zabawę tak, aby ludzie nie zorientowali się, że nie ma alkoholu, albo żeby zdali sobie sprawę, że go nie potrzebują". Po zabawie czasem podchodzą do nas ludzie i mówią: "Nie wierzyłem, że będę się kiedyś bawił bez alkoholu na weselu. Nie piłem i to było najlepsze wesele w moim życiu". Kiedy słyszę takie słowa, wtedy wiem, że spełniam swoje powołanie. Dla jednych praca wodzireja jest czymś błahym i nieważnym, ale dla mnie jest to coś ważnego, jest to moją misją. Misją dawania ludziom radości z biesiadowania, radości ze wspólnego tańca i wspólnej zabawy, a nie "radości" z wypijania 10 kieliszka wódki. Kiedy spotykam się z moimi klientami, aby ustalić scenariusz i styl prowadzenia zabawy, na początku zaznaczam, że nie prowadzimy dwuznacznych zabaw. Zwykle spotykam się z podobną reakcją - ludzie wzdychają z ulgą i mówią: "Ufff, to dobrze". Wszyscy w firmie są abstynentami, dlatego nasi klienci nie martwią się o to, czy po północy będą mogli się z nami dogadać. Jako wodzirej wiem, że nie mogę trzymać swojej wiedzy dla siebie, myśląc tylko o tym, żeby nikt nie podpatrzył mojego pomysłu. Mam świadomość, że muszę dzielić się tym, czego się nauczyłem, dlatego często prowadzimy warsztaty wodzirejskie, gdzie dzielimy się pomysłami na poprowadzenie zabawy w duchu NOWEJ KULTURY.

Michał: Nie wyobrażam sobie prowadzić imprezy pijąc - jako DJ prowadzę imprezy zawsze na trzeźwo. Grając imprezę, od razu zaświadczam, że można bawić się dobrze bez alkoholu. Układając zabawę i jej formę (a nie jest to łatwe, w tym zawodzie trzeba być bardzo elastycznym), pokazuję ludziom, że właśnie na trzeźwo można się bawić na całego. Dla niektórych ludzi jest to nie do pojęcia. Na początku ludzie lekko rozluźnieni alkoholem bawią się, jednak z czasem nie mają już kontroli nad tym, co robią i myślę, że na trzeźwo wielu rzeczy nigdy by nie zrobili. Nie ma znaczenia, dla jakiej grupy prowadzę imprezę, alkohol bowiem działa na każdego podobnie - niekiedy i profesorskie spotkanie z czasem przeradza się w pijacką libację, choć miała to być miła i kulturalna zabawa.
Dla mnie osobiście to, że jestem w Krucjacie, ma duże znaczenie. Według mnie, świetna atmosfera może być właśnie na trzeźwo - nie ma zabaw czy tańców uderzających w godność człowieka. Kiedy prowadzę bezalkoholowe zabawy, zapraszam ludzi do radości i kiedy zobaczą, że taka impreza jest możliwa, wtedy naprawdę się otwierają i naprawdę się dobrze bawią.




Eleuteria nr 97, 1/2014


początek strony