O wolności i odpowiedzialności obywatelskiej
poprzednia strona

Na pytanie Katarzyny Owczarek odpowiedział Przemysław Sepkowski




Wielu członków Krucjaty pracuje w samorządach gminnych. Jednym z nich jest Przemysław Sepkowski. Zapytany przeze mnie o to, czy czuje się już zasłużonym na niwie wolności i odpowiedzialności obywatelskiej w miejscu pracy, tak odpowiedział...

Jedyną moją zasługą (choć i to wątpliwe) jest wybranie Chrystusa jako Pana i Zbawiciela na rekolekcjach oazowych w 1997 r. Z perspektywy czasu mogę stwierdzić, że tylko dwóch wyborów w moim życiu dokonałem w pełni świadomie, będąc całkowicie w głębi serca przekonany o ich słuszności: to wybór Jezusa i wybór żony, Madzi, którą poznałem rok później na rekolekcjach drugiego stopnia (o trójce dzieci - Marysi, Antku i Jaśku - nawet nie wspominam).
Po moim nawróceniu, kiedy na rekolekcjach zaproponowano mi przystąpienie do Krucjaty Wyzwolenia Człowieka, przez chwilę miałem wątpliwości (byłem przecież w wieku 19 lat, a na ustach miałem jeszcze smak browaru), ale po chwili, gdy uświadomiłem sobie z jakiej beznadziei duchowej wyciągnął mnie Chrystus, byłem gotów na wszystko. Miałem wtedy głębokie przeświadczenie, że zaczynam największą przygodę mojego życia. Wszystko po tym zdarzeniu to już tylko konsekwencja tego pierwszego wyboru. Dzisiaj bowiem widać wyraźnie, że Bóg chciał, żebym skończył prawo (mimo, że więcej czasu poświęcałem wspólnocie akademickiej niż nauce), bo teraz po latach mogę spłacić dług, udzielając bezpłatnych porad w ramach pracy w Miejskiej Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych w Tomaszowie Mazowieckim.
Jak do niej trafiłem? W 2003 roku skończyłem studia. Wróciłem do Tomaszowa Mazowieckiego. Nie miałem pojęcia, co będę robił. Wiedziałem tylko, że muszę zaangażować się w diakonię. I tak się stało. Uczyniono mnie odpowiedzialnym za diakonię wyzwolenia w Tomaszowie Mazowieckim. W tym samym roku rozpocząłem staż w urzędzie miasta z 450 zł miesięcznie na rękę. Tyle kasy! Jak za to utrzymać rodzinę? Wiedziałem, że gorzej być nie może, że skoro jestem na dnie, to musi być już tylko lepiej, więc postanowiliśmy z Madzią wziąć ślub. Madzia była na 5 roku biologii w Łodzi. Nie planowaliśmy celowo daty, po prostu tak jakoś wyszło, że stało się to 8 maja - w św. Stanisława. Teraz jak to piszę to mam ciarki na plecach. Uświadomiłem sobie, że to nie my sami wybraliśmy tę datę. Wesele było bezalkoholowe, malucha kupiłem od księdza z Siematycz. Suknia ślubna ledwie do niego weszła...
Po stażu zwolniło się 1,5 etatu w Biurze Prawnym i tak zostałem na 7 lat. Teraz od trzech lat pracuję w urzędzie gminy Tomaszów Mazowiecki - najpierw jako kierownik, teraz jako sekretarz. W międzyczasie zaproponowano mi, jako odpowiedzialnemu za Krucjatę, pracę w Miejskiej Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. Tu muszę oddać sprawiedliwość władzom Tomaszowa Mazowieckiego, że członkami komisji zostali w większości specjaliści: przedstawiciele policji, MOPS-u, kuratorów sądowych, stowarzyszeń abstynenckich ALA i AZYL działających na terenie Tomaszowa, pedagog i inni oraz członkowie organizacji pozarządowych. Zdecydowanie polecam. Dla mnie stworzenie takiej płaszczyzny działania jest czymś niezwykłym, bowiem dzisiaj, kiedy tylko istnieje potrzeba szybkiej reakcji i działania, możemy liczyć na siebie i "skracać" drogę formalną. Część członków komisji bierze też udział w zespołach interdyscyplinarnych ds. przeciwdziałania przemocy. Wzajemna wymiana informacji sprawia, że nasze działania mogą być szybsze, choć i tak w wielu przypadkach grzęzną w gąszczu bezsensownych przepisów. Dobrze oceniam również corocznie organizowaną akcję pod nazwą Forum trzeźwości, odbywającą się w Tomaszowie Mazowieckim w maju, gdy wszystkie organizacje zajmujące się w mieście działaniami na rzecz trzeźwości podejmują przez jeden majowy tydzień ciekawe inicjatywy. Dla mnie jest to ogromna wartość, gdyż pomimo ludzkich słabości udaje się tworzyć coś dobrego, coś co łączy.

Reasumując, nigdy nie myślałem, że moja postawa jest jakoś szczególnie obywatelska. Wszystko, co robiłem i robię (poza moimi słabościami) dzieje się ze względu na moją wiarę w Jezusa Chrystusa. To On jest moim wyznacznikiem "obywatelskości" i wolności. Co do wolności i "obywatelskości" jako urzędnika, to muszę stwierdzić, że jednostki samorządu terytorialnego są "zabijane" przez narzucanie obowiązków, na które administracja rządowa nie daje środków. Nakazuje się samorządom opracowywanie programów ochrony zdrowia, zdrowia psychicznego, przeciwdziałania narkomanii, alkoholizmowi, przemocy w rodzinie itd., na które samorząd nie znajdzie funduszu, chyba że zwiększy ilość punktów sprzedaży napojów alkoholowych, otrzyma od przedsiębiorców tzw. "kapslowe" i... koło się zamyka.
Jednym z ostatnich spotkań Związku Miast i Gmin Wiejskich RP, gdzie samorządy upominały się o "swoje" (wspomnę chociażby o subwencjach oświatowych, do których samorządy z pieniędzy podatników muszą dokładać dosłownie miliony, ale nie tylko), władze państwowe nie wykazały większego zainteresowania. Na co komu takie nudy? Co innego, gdy odbywało się spotkanie feministek. Jest jednak światełko w tunelu. Może uda nam się w powiecie tomaszowskim, przy udziale wszystkich gmin, powołać ośrodek dla ofiar przemocy w rodzinie, bo takiego jeszcze nie ma. Jest to jednak ciągle półśrodek. Niestety, w naszym kraju jeszcze ciągle jest tak, że musimy robić ośrodki dla ofiar zamiast odizolować sprawcę. Tematów w zakresie rozkładu naszego państwa jest dużo więcej i nie ma na to miejsca. Ja mam tylko nadzieję, że skoro Bóg postawił mnie w takim miejscu, to czegoś ode mnie oczekuje.




Eleuteria nr 95, 3/2013


początek strony