Pokochałam alkoholików
poprzednia strona

Ze Stanisławą Orzeł o założeniu pierwszej grupy AA w Krakowie rozmawia Krzysztof Marcinkiewicz




Skąd się wziął pomysł stworzenia grupy AA w Krakowie?
W 1985 roku brałam udział w mityngu dla alkoholików w Poznaniu i byłam zauroczona atmosferą, która tam panowała. Poczułam piękno życia w prawdzie, to samo piękno, jakiego doświadczałam w Ruchu Światło-Życie. Powstało w moim sercu pragnienie stworzenia czegoś podobnego w Krakowie. Zależało mi na tym, żeby zaczęło się coś dziać w Małopolsce, ponieważ nie było takiej grupy w tej części Polski. Miałam w życiu wiele okazji poznania ludzi związanych z AA. Ich otwartość i życie w prawdzie dały mi do zrozumienia, że wśród nich w szczególny sposób realizują się słowa Pana Jezusa "Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli". Pokochałam alkoholików, napisałam nawet o tym w drugim numerze "Eleuterii".

Początki były trudne?
Zaczęło się od mszy świętej u ojców kapucynów w Krakowie. Spotkałam tam zaprzyjaźnioną panią z Domowego Kościoła, która podpowiedziała mi, że zna jednego trzeźwiejącego alko­holika, który poszukuje grupy. Wiedziałam tylko, że ma na imię Rysiek, mieszka na Bielanach i ma szklarnię z kwiatami. Udało mi się go odnaleźć. Pojechałam z nim do Poznania na kolejny mityng. Mężczyzna był bardzo zapalony, chciał działać. Musieliśmy znaleźć jakieś lokum. W Krakowie mieliśmy dom na ul. Królowej Jadwigi oraz mieszkanie naprzeciwko tego domu – przy ul. dra M. Owcy-Orwicza. Tam zaczęliśmy zapraszać kolejne osoby, tam też zaczęliśmy organizować mityngi.

Jak wyglądał pierwszy mityng w Krakowie?
Podjęliśmy konkretne kroki, mieliśmy kilka osób, poczuliśmy potrzebę organizacji mityngu. Zaprosiliśmy ludzi z leczenia odwykowego ze szpitala w krakowskim Kobierzynie, był z nami psychiatra - doktor Wojciech Oleksy. W mityngu uczestniczyło około 20 osób. Grupa dość szybko została oficjalnie zgłoszona, wybraliśmy nazwę - Królowa Jadwiga. To była pierwsza grupa w Małopolsce. Z czasem przyjeżdżali do nas ludzie z Nowego Targu, Nowego Sącza, Kalwarii Zebrzydowskiej, Oświęcimia. Rozwijaliśmy się.

Przybyło więcej grup?
Tak, dr Oleksy powiedział, że jego ogromnym pragnieniem było stworzenie takiej grupy AA w szpitalu na Kobierzynie. Początkowo przysyłał nam ludzi leczących się w szpitalu odwykowym, z czasem grupa powstała także tam, nazywała się "Przedwiośnie". To była dla mnie ogromna radość. Grupa w Krakowie stała się zaczynem do powstawania grup w innych miastach Małopolski.

Jak wyglądały późniejsze lata?
Pierwsza rocznica była dla nas wszystkich czasem niezwykłym. Uroczysta kolacja, dzielenie się, Eucharystia. Wielka radość. Jednak nie obyło się bez trudności. Sąsiedztwo domu przy Owcy-Orwicza zmieniło się, towarzystwo alkoholików nie było akceptowane i musieliśmy się przenieść w inne miejsce. Później przybywało ludzi, nawet z Przemyśla. Zostałam nazwana matką chrzestną pierwszej grupy AA. To było niesamowicie radosne. Była potrzeba tworzenia takich grup w Polsce.

Jak wyglądała Pani późniejsza współpraca z alkoholikami?
Często zapraszałam alkoholików do Krościenka. Razem jeździliśmy na spotkania do oaz wakacyjnych, opowiadaliśmy o Krucjacie Wyzwolenia Człowieka, oni głosili świadectwa. To umacniało inne wspólnoty. Niektórzy zostawali w oazie, w Domowym Kościele. Teraz mieszkam w Krościenku, tutaj nie ma grupy AA. Jest jedynie w Szczawnicy. Ilekroć jest jakaś okrągła rocznica lub jakieś zjazdy, to zawsze chętnie biorę w nich udział. Pokochałam grupy Anonimowych Alkoholików. Mile wspominam te spotkania. Mam je w swoim sercu.




Eleuteria nr 94, 2/2013


początek strony