Krucjata to zmaganie
poprzednia strona





Mam na imię Ania. Moja droga w Krucjacie Wyzwolenia Człowieka jest drogą walki. Po raz pierwszy deklarację kandydacką podpisałam na ONŻ II stopnia w 1996 r. W moim domu bardzo rzadko pojawiał się alkohol, nie miałam więc problemów związanych z jego nadużywaniem przez najbliższych. Krucjatę podpisałam jako konsekwencję przyjęcia drogowskazów i z chęci niesienia pomocy potrzebującym. W roku, w którym podpisałam deklarację, wśród moich rówieśników zaczęliśmy obchodzić "osiemnastki". Pojawiły się pierwsze pokusy, pierwsze upadki i pierwsze powroty. Kolejne wakacje, kolejne rekolekcje, kolejna deklaracja na rok... i matury, które trzeba było oblać, i choć było to tylko jedno piwo, to przecież znów złamałam się pod wpływem innych ludzi, bo nie potrafiłam odmówić. Takich przegranych walk z pokusą picia było w moim życiu więcej (choć zawsze chodziło tylko o jeden kieliszek...). Kiedy więc stanęłam przed decyzją podpisania Krucjaty członkowskiej, byłam pełna obaw - bo jak wytrwać jeśli dotychczas się nie udawało? Z duszą na ramieniu niosłam deklarację na ołtarz w kościele Dobrego Pasterza w Krościenku. Mimo, że nie od razu obawy znikły, Pan Bóg dał mi wielką łaskę wytrwania w Krucjacie. Okazje do picia zdarzały się, ale tym razem miałam w sobie ogromne poczucie wolności, że ja właśnie nie muszę wypić, że mogę odmówić, że mogę świetnie się bawić bez "wspomagaczy"...
Potem przyszedł czas głębszego kryzysu. Kryzysu egzystencjalnego, osobowościowego, a także kryzysu wiary. Prawie przestałam się modlić, na mszę świętą chodziłam już tylko w niedzielę. Zaczęłam wpadać w różne zniewolenia. W końcu stwierdziłam, że trwanie w Krucjacie jest tylko obłudą i nie odzwierciedla tego czym żyję (mimo, że nie piłam alkoholu, trwałam jednak w innych zniewoleniach). Po siedmiu latach abstynencji zrezygnowałam z Krucjaty. Ponad rok trwało, zanim po raz kolejny podjęłam decyzję, że jednak chcę być członkiem Krucjaty. Było to na oazie modlitwy w maju 2012 roku, na kroku nowa kultura. Wiem, że jeden podpis nie zmieni mojego życia i że wierność tej decyzji jest wyzwaniem dla mnie. Dzisiaj Krucjatę Wyzwolenia Człowieka odczytuję jako walkę o swoją wolność. Wolność od lęku, co inni o mnie pomyślą, wolność od swojego grzechu, wolność, o którą muszę walczyć każdego dnia i wolność, która jest bezcennym darem Boga i nie mogę tego daru podeptać.
Anna




Eleuteria nr 93, 1/2013


początek strony