Bez wpadek, bez obciachu, bez alkoholu!
poprzednia strona





Tak bawiliśmy się w gronie naszej rodziny i przyjaciół - na 100%, bez lęku, bez udawania, do białego rana! Poznaliśmy się z mężem w oazie. I choć więcej nas dzieliło niż łączyło, to po kilku latach "kumplowania się" zostaliśmy parą. Oboje byliśmy już wtedy członkami Krucjaty i z każdym dniem, jak dojrzewała w nas decyzja o zawarciu związku małżeńskiego, dojrzewało w nas także pragnienie zorganizowania wesela bez alkoholu. Ale z każdym krokiem ku naszej wspólnej przyszłości odbijaliśmy się od kolejnej ściany. Najpierw ściany niezrozumienia ze strony najbliższych, później ściany niedowierzania znajomych i przyjaciół, wreszcie ściany wątpliwości powodzenia takiego przedsięwzięcia. Nie chcieliśmy jednak rezygnować. Postanowiliśmy zrobić wszystko, aby nasze wesele stało się świadectwem kultury i stylu życia, którym chcieliśmy podzielić się z naszymi gośćmi. Znaleźliśmy lokal, który z entuzjazmem podszedł do naszego pomysłu, poprosiliśmy profesjonalną wodzirejkę zabaw bezalkoholowych o animowanie wesela, dzięki czemu powstał kompletny, ciekawy i mądry scenariusz zabawy. I modliliśmy się, by nie zabrakło nam odwagi... Do zaproszeń załączyliśmy informację, że wesele będzie bezalkoholowe i czekaliśmy na potwierdzenie przybycia. Nikt nie odmówił! Stawili się wszyscy! Piękni, uśmiechnięci i ciekawi obrotu sprawy... Dlatego priorytetem w naszych staraniach było ukazanie, że brak alkoholu nie oznacza pustki, próżni czy nicości, ale że jest nową propozycją, nowym stylem zabawy i życia. Jest pozytywną alternatywą! Zamiast lampki szampana na powitanie, podzieliliśmy się z gośćmi chlebem niesionym wcześniej w procesji z darami podczas Eucharystii. Zamiast toastu na rozpoczęcie zabawy - przedstawiliśmy sobie nawzajem nasze rodziny. A później... zabawa trwała póki starczyło sił! Oprócz tradycyjnych tańców były konkursy z nagrodami, specjalne konkurencje dla dzieci i zadania dla dorosłych. Nikt nie potrzebował dodawać sobie odwagi, nikogo nie trzeba było na siłę ciągnąć na parkiet, nikt nie snuł się po kątach z mimiką twarzy zdradzającą zażenowanie, nudę czy chęć dezercji. Wspólnie uczyliśmy się różnych układów choreograficznych i stylów tanecznych, zaśmiewając się przy tym do łez! Nie zabrakło też chwil wyjątkowo pięknych - na naszym weselu złoty medal w tej kategorii zrobił walc z zapalonymi świecami (w ramach tzw. "oczepin").
Dla większości gości była to pierwsza w życiu impreza bezalkoholowa, w której brali udział. Bez fałszywej grzeczności, wielokrotnie dziękowali nam potem za zaproszenie. Dziś wiemy, że było warto starać się, trochę też walczyć i zabiegać! Że był to dobry początek naszej wspólnej drogi, ale też dobry początek budowania relacji z rodziną i najbliższym otoczeniem, ustalenia priorytetów i granicy ingerencji w podejmowane przez nas decyzje. Dziękujemy Panu Bogu za odwagę i odrobinę konsekwencji, za przyjaciół, którzy wtedy nie zawiedli (i nie zawodzą nadal) oraz za otwartość serc i nieskrywany entuzjazm naszych gości!
Sylwia i Marcin




Eleuteria nr 92, 4/2012


początek strony