Żeby nie zanudzać…
poprzednia strona

Albert




Pamiętam w moim życiu sytuację, kiedy mogłem dać świadectwo i chcę się nią z Wami podzielić. Zdawaliśmy razem z kolegą ważny egzamin, po którym zaprosił mnie i koleżankę na oblewanie tego wydarzenia. Poszliśmy do pubu, usiedliśmy (wcześniej nie utrzymywaliśmy żadnych bliższych relacji), mieliśmy czas, by poznać się lepiej i poświętować, bo on zaraz miał wyjeżdżać do Włoch. Powiedział, że stawia wszystkim, co tylko chcą. Tylko ja zamówiłem napój bezalkoholowy, czym bardzo go zdziwiłem. Dopytywał się, czy na pewno nie chcę żadnego alkoholu. Odpowiedziałem: "spoko, nie chcę, nie piję alkoholu". Gdy kelner poszedł realizować zamówienie, wszyscy zaczęli mnie wypytywać, dlaczego nie piję. Opowiedziałem, że trwam w takim dziele, które się nazywa Krucjata Wyzwolenia Człowieka i, żeby ich nie zanudzać, w paru słowach streściłem całą ideę. Koleżanka powiedziała, że mi gratuluje i podziwia mnie za wytrwałość. Dopytywali się oczywiście szczegółowo, czy nie mogę się napić choćby jednego kieliszka alkoholu w szczególnej sytuacji. Opowiadałem, że to jest mój wybór i że mi to odpowiada. Widzę, jak ważne jest świadczenie właśnie w takich konkretnych sytuacjach życiowych. Dla wielu bowiem osób jest to pozytywny szok. Widzą, że tak można żyć, że może być inaczej niż dotychczas sądzili. Wiem jednak, że bardzo ważna jest moja wytrwałość.




Eleuteria nr 90, 2/2012


początek strony