Abraham i Izaak - wymiar ojcostwa
poprzednia strona

bp Zbigniew Kiernikowski




Wielka była radość Abrahama i Sary kiedy, zgodnie z obietnicą Boga, doczekali się przyjścia na świat syna. Był to syn obietnicy. Oto jak ten fakt przedstawia Księga Rodzaju: Wreszcie Pan okazał Sarze łaskawość, jak to obiecał, i uczynił jej to, co zapowiedział. Sara stała się brzemienną i urodziła sędziwemu Abrahamowi syna w tym właśnie czasie, jaki Bóg wyznaczył. Abraham dał swemu synowi, którego mu Sara urodziła, imię Izaak. Sara zaś mówiła: "Powód do śmiechu dał mi Bóg. Każdy, kto się o tym dowie, śmiać się będzie z mojej przyczyny" (Rdz 21, 1nn).

Znaczenie imienia Izaak jest związane ze śmiechem. Nadanie tego imienia przez Abrahama swemu synowi wskazuje z jednej strony na śmiech niedowierzania wobec Bożej obietnicy, a z drugiej na śmiech radości ze spełnienia się tej obietnicy. Wyraża, że to co po ludzku nie było możliwe, co było przedmiotem niedowierzania, stało się rzeczywistością, która jest powodem do głębokiej radości. Możemy zwrócić od razu uwagę na wypowiedź Jezusa wobec Żydów w świątyni, zapisaną w Ewangelii św. Jana. Jest to wypowiedź, którą możemy uważać za punkt kulminacyjny, w którym dopełnia się to, co od początku jawiło się jako niemożliwe i co było uważane za niemożliwe - było przedmiotem wątpiącego śmiechu Sary. To stało się wreszcie rzeczywistością. Narodziny Izaaka nie były jednak jeszcze tą właściwą rzeczywistością. Dopiero wówczas, kiedy nowy Izaak narodzi się z ołtarza krzyża, dopełni się związana z nim i dotycząca narodów obietnica. Będzie to dzień pełnej radości dla Abrahama. O tym to właśnie mówił Jezus w słowach: Abraham, ojciec wasz, rozradował się z tego, że ujrzał mój dzień - ujrzał [go] i ucieszył się (J 8, 56). Jezus, jednorodzony Syn Boga, objawiający się w swoim dniu, staje się motywem radości człowieka, któremu Bóg dał obietnicę.
Zwróćmy uwagę na sprawę relacji między osobami, które są bohaterami i świadkami tego objawiania się daru Boga, można powiedzieć, uśmiechu Boga, powodującego radość człowieka wywołaną przez narodziny Izaaka - syna obietnicy. Abraham jest głównym odbiorcą obietnicy. Sara jest natomiast tą, w której ta obietnica ma się spełnić, w której odpowiedź wiary Abrahama staje się ciałem. Potrzebne jednak było pewnego rodzaju napięcie między Abrahamem i Sarą co do samej obietnicy oraz rozwiązanie tego napięcia. Sara niedowierza i skłania Abrahama do szukania innych rozwiązań. Ostatecznie ich związek i to napięcie znalazły zwieńczenie we współbrzmieniu zawierzenia obojga. Możemy na tym tle od razu zasygnalizować to, że spełnienie się obietnicy w Maryi jako Niepokalanie Poczętej nie będzie potrzebowało owego napięcia związanego z brakiem dowierzania obietnicy. To napięcie okaże się zaś po poczęciu. Będzie ono dotyczyło Józefa, który był człowiekiem sprawiedliwym i nie chcąc narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie (por. Mt 1, 19). Później to napięcie będzie dotyczyło wielu innych, którzy będą mieć problemy z Osobą prawdziwego Potomka Abrahama. Wszystkie te problemy będą miały wspólny mianownik, dotyczący tożsamości i pochodzenia Jezusa. Konstatuje je wyrażone zdziwienie czy wyrzut: Czyż to nie jest syn Józefa... (por. Mk 6, 3; J 6, 42).
Maryja była jedyną, która sama mogła dać Bogu odpowiedź i być odpowiedzią. Specjalnie do tego przygotowana, pełna łaski, mogła przyjąć zwiastowanie Anioła o znalezieniu łaski u Boga i poczęciu Jego Syna jako Potomka, będącego celem i spełnieniem wszystkich obietnic. W opowiadaniu z Księgi Rodzaju Sara też jest przedstawiona jako przedmiot szczególnej łaskawości Boga. Z drugiej strony jednak jako ta, która niedowierza. Jej potrzebna jest wiara Abrahama. Dopiero dzięki wierze Abrahama staje się narzędziem spełnienia obietnic. Z kolei Abraham właśnie w niej i dzięki niej zobaczy spełnienie się obietnicy. Śmiech niedowierzania Sary stanie się okazją do tego, by mógł nastąpić śmiech radości Abrahama jako znak dopełnienia wiary Abrahama. Oboje w tym mają udział. Pismo mówi: Sara stała się brzemienną i urodziła Abrahamowi syna... (Rdz 21, 2nn).
Mamy tu do czynienia z objawieniem struktury rodzicielskiej. Wszystko zależy od Boga, od Jego obietnicy, która naturalnie może mieć różne zakresy urzeczywistniania się. W konkretnych przypadkach rzeczywistość, zamykająca się pod figurą syna obietnicy danego w kontekście niepłodności, wyraża się różnie. Dwoje ludzi, związanych obietnicą przed Bogiem i przez Boga, ma szansę i zadanie, by przeżyć doświadczenie Bożej łaskawości przemieniającej się w owoc życia. Nie wchodzimy tutaj w kwestię ile dzieci powinno im się urodzić, ani nawet czy w ogóle muszą, za wszelką cenę, je zrodzić. Ważne jest odkrycie i przeżycie ich rodzicielskiej relacji przed Bogiem, otwartej na przyjmowanie owocu wierności Boga stanowiącego ostateczną rację uśmiechu i radości człowieka.

W relacji dwojga małżonków osobą, tym miejscem, w którym ukaże się poczęte życie, będzie zawsze żona, matka. Ona jest też, i powinna zawsze zostać, przedmiotem specjalnej troski i łaskawości. Żaden mężczyzna-mąż nie dostrzeże i nie doświadczy ojcostwa - czyli ostatecznie tego, że Bóg jest wierny, że Bóg stanowi principium życia - a tym samym nie dostrzeże wypełnienia sensu swojego bycia małżonkiem-ojcem - jak tylko dzięki odpowiedzi kobiety-żony. To ona mu komunikuje o życiu, komunikuje życie. To ona daje jemu potomstwo. Ona jest odpowiedzią, w której konkretyzuje się wierność Boga. Sara powie też słusznie: Któż by ośmielił się rzec Abrahamowi: "Sara będzie karmiła piersią dzieci..." (Rdz 21, 6nn). Oto otwieranie się tajemnicy relacji między małżonkami dzięki otrzymanemu potomstwu.
Pan Bóg ratuje rodziców Izaaka, w szczególności Abrahama, od niewłaściwego przywłaszczenia go sobie. Inaczej mówiąc: uczy Abrahama być ojcem, wierzącym ojcem, który przekazuje swojemu synowi Izaakowi wiarę w Boga - Dawcę i Ojca wszelkiego życia. Nie czyni tego teoretycznie, tylko słowami, ale przez postawę, decyzje i czyny. Wydarzeniem, które pod tym względem przekazuje nam wiele treści, jest wyprawa na górę Moria. Wówczas to Bóg wystawił Abrahama na próbę - dla jego dobra i dla dobra jego syna Izaaka. Nie chcemy przedstawiać tutaj wszystkich aspektów tego epizodu, który jest bardzo złożony. Głównym jego tematem jest kształtowanie wiary. W tym głównym nurcie są jednak partykularne aspekty. Pragniemy zwrócić uwagę na relację między Abrahamem i Izaakiem jako relacje między ojcem i synem - na ile te dokonują się przed Bogiem i służą do ich wzrastania przed Bogiem, do wzrastania w wierze ojca i syna oraz do przekazywania tej wiary synowi przez ojca.
Izaak był dla Abrahama synem jedynym, synem umiłowanym, ponieważ był synem obietnicy. W nim Abraham widział i dotykał wierności Boga, Boga dającego życie. Ten Bóg polecił mu: Weź twego syna jedynego, którego miłujesz, Izaaka, idź do kraju Moria i tam złóż go w ofierze na jednym z pagórków, jakie ci wskażę (Rdz 22, 2). Dla Abrahama była to próba. Był on już jednak kimś, kto doświadczył wierności Boga i nauczył się wiary. Dlatego też nie zawahał się uczynić tego, co Bóg mu polecił.

Zostawiamy na boku sprawy historii religii, sprawy składania dzieci w ofierze, sprawy różnych możliwych źródeł tego opisu. Interesuje nas aspekt relacji między ojcem i synem, w pewnym sensie aspekt pedagogiczny. Dla Abrahama musiało być bardzo bolesne to, co Bóg mu polecił. Izaak był bowiem dla niego nie tylko jego synem, ale był synem obietnicy, znakiem wierności Boga. Skoro jednak Bóg mu to polecał, wiara mówiła Abrahamowi, że Jego należy słuchać, że Bóg wie, co jest dobre dla człowieka, że wie, co jest dobre dla niego jako ojca i dla Izaaka jako syna.
Dla Izaaka podróż ojca na górę nie była zrozumiała. Pytał: Ojcze, oto ogień i drwa, a gdzież jest jagnię na całopalenie? (Rdz 22, 7). Uczył się od ojca, na podstawie jego słów, że Bóg to przewidział. Możemy jednak sobie wyobrazić, co mogło być treścią przeżyć i odczuć Izaaka, kiedy ojciec związał go i położył na drwach na ołtarzu dla złożenia w ofierze i sięgnął po nóż ofiarniczy. Izaak widział wówczas w Abrahamie nowy aspekt swego ojca. Do chwili objawienia się anioła wstrzymującego rękę Abrahama, mogło w nim rodzić się wołanie podobne do wołania Jezusa na krzyżu: dlaczego? (por. Mk 15, 34). Z drugiej strony, jak to eksponują tradycje haggadyczne, mogło to być poddanie się woli ojca, podobne jakie przejawia się również w całej postawie Jezusa, a wyrażone jest szczególnie w momencie podjęcia ofiary (Mk 14,36). W tym wydarzeniu Izaak uczył się od swego ojca posłuszeństwa woli Boga, i to aż do końca. Z punktu widzenia wiary możemy powiedzieć, że Abraham w swej gotowości do złożenia ofiary na nowo zrodził Izaaka. Izaak zaś poznał swego ojca jako tego, kto był posłuszny Bogu, Dawcy Życia.
Abraham i Izaak schodzili z góry Moria jako ludzie odmienieni, którzy przeżyli w nowy sposób swoje wzajemne relacje ojca i syna. Możemy od razu odnieść to wydarzenie do tego, co objawiło się w Zmartwychwstaniu Jezusa, które m.in. jest potwierdzeniem ojcostwa Boga Ojca i synostwa Boga Syna (por. Rz 1,4). Jakież bogactwo może wyzwolić się w relacjach między rodzicami i dziećmi, kiedy Bóg zajmie w nich właściwe miejsce, kiedy rodzice, sami szukając pełnienia woli Boga, swoim słowem i swoją postawą będą konsekwentnie uczyli posłuszeństwa wierze. W konkretnych sytuacjach wymagających ofiary, oni sami nie cofną się przed tym wyzwaniem, nie będą też za wszelką cenę starali się chronić swoich dzieci przed ofiarą. Będą ich uczyli wchodzić w ofiarę i będą im towarzyszyć w jej składaniu. Te momenty, czasem bardzo trudne, stanowią okazję do odkrywania i przeżywania relacji między rodzicami a dziećmi i odnoszenia ich do Pana Boga. Kiedy dzieci stopniowo poznają, że rodzice nie traktują ich jako swojej wyłącznej własności, ale jako dar, jako spełnienie się obietnicy życia danej im przez Boga, wówczas będą się uczyć, że rodzice są narzędziami życia w ręku Boga i że są tego świadomi. Przekazane dzięki temu odniesienie do Boga, jedynego Pana i Dawcy Życia, będzie w człowieku kształtowało dojrzałą postawę wobec stałego daru życia, jak też umiejętność i odwagę składania tego życia w ofierze. W tym się zasadza z jednej strony wolność od absolutyzowania swego życia, a z drugiej strony szacunek wobec każdego życia.

Bp Zbigniew Kiernikowski, Dwoje jednym ciałem w Chrystusie, Warszawa 2006, s. 188–193.




Eleuteria nr 90, 2/2012


początek strony