Duchowość - przesłanie nadziei
poprzednia strona

Krystyna Jankun-Wolna
specjalista terapii uzależnień i współuzależnienia




W pracy z moimi pacjentami duchowość ma znaczenie priorytetowe. Zachęcam ich do refleksji nad pytaniem: "kim jestem i dokąd zmierzam?". Staram się, aby terapia prowadziła do odkrycia i przezwyciężenia irracjonalnych, szkodliwych nawyków, które mają w swoich korzeniach upieranie się przy tym, że "ja jestem bogiem". Staram się, aby uzależnienie było widziane z perspektywy duchowej, a jego leczenie rozpoczynało się od poddania się łasce Boga.

Na tym etapie terapii zapoznaję pacjentów z ruchem AA i zalecam udział w mityngach. Uważam, że program dwunastu kroków, regularne spotkania grup i kontakt z osobistymi przewodnikami tworzą skuteczne narzędzie służące duchowej przemianie, która ma wielkie znaczenie także dla Kościoła.
Alkoholizm często nazywa się chorobą braku duchowości. Anonimowi trzeźwiejący alkoholicy uważają, że wyzwolenie z alkoholizmu następuje w rezultacie przebudzenia duchowego. Zakładają, że jakąś tam duchowość mieli wcześniej, ale dopóki pili, była ona niewłaściwie ukierunkowana. Największą wartością, gdy jeszcze pili, nie był Bóg, lecz własna pycha. Bardziej wierzyli w siebie niż w Niego. Właśnie z powodu takiej postawy doszli do kompletnego upadku i przestali kierować własnym życiem. Dopiero gdy spróbowali wyrzec się swego "ja" i we wszystkich poczynaniach polecić się Sile Wyższej, ich sprawy zaczęły się polepszać.
Alkoholikiem może zostać również człowiek wierzący. Wszyscy, którzy przyjmują program AA, głęboko przeżywają to, co nazywamy duchowością. W "Wielkiej księdze Anonimowych Alkoholików" znajduje się rozdział skierowany do agnostyków i ateistów. Opisano tam ze szczegółami sytuacje, w których ludzie doznają przeżyć duchowych. Dla jednych zdarzają się one nagle, niczym olśnienie. Inni - i tych jest większość - dochodzą do nich stopniowo, krok po kroku. Z początku potrzebne jest jedno - trzeba wyzbyć się uprzedzeń. Rozum należy otworzyć na nowe idee. Nie można odgradzać się od życia murem zatwardziałych przekonań i zasad.
Dla ogromnej rzeszy trzeźwych alkoholików wcale nie jest obojętne czy jest jakaś Siła Wyższa, czy nie. Na samych sobie doświadczyli przecież Jej działania, zmieniając swój poprzedni sposób życia. Uważają, że zdołali tego dokonać jedynie dzięki temu, że uwierzyli w Siłę "większą od nich samych". Twierdzą, że jeżeli sprawiła to wiara, to jak mogliby mówić, że nie istnieje obiekt ich wiary.
AA oferuje przystępny i prosty program. W AA nikt nie oczekuje pogrążania się w zawiłościach filozofii, a tym bardziej religii. Pan Bóg dociera do członków AA w bardzo delikatny, tylko sobie znany sposób. Przecież tak naprawdę to On dał wspólnocie ten program. W AA słyszymy: "W każdym z nas znajduje się osobliwy instrument, dzięki któremu posiadamy zdolność rozpoznawania i przeżywania doświadczeń duchowych. W szczególnie niedogodnych warunkach instrument ten może ulec uszkodzeniu i wtedy do niczego się nie przydaje. Wtedy jest to nasza wina. To właśnie my, wprawiając się w stan niewiary i cynizmu, stwarzamy takie warunki, w których żadna wzmianka o Duchu nie wyzwala w nas niczego poza wzgardliwym uśmieszkiem. Wulgarny materializm wydaje się dziś w naszej kulturze jedynym możliwym światopoglądem. Jeżeli jednak przypomnimy sobie chwile spokoju duchowego z okresu dzieciństwa lub z późniejszych lat, doznawane w samotności, w kontakcie z przyrodą lub z ukochaną osobą, czyż wtedy nie ogarniała nas zaduma nad wiecznym i nieskończonym porządkiem, któremu - jako jedynie chwilowi przybysze - powinniśmy z pokorą się poddać? W tej harmonii nie ma absolutnie miejsca dla pijanych i nieprzytomnych zabłąkanych. Gdy uczęszczamy regularnie na mitingi AA zauważamy, że ten instrument, który ma moc wzbudzania przeżyć duchowych, zaczyna w nas na nowo działać. Prawie dwa tysiące lat temu pewien rzymski filozof twierdził, że w każdym człowieku znajduje się cząsteczka duszy świata. Każda pojedyncza cząstka może współbrzmieć z tą ogromną całością, którą stanowi owa dusza świata. Każdy, kto potrafi się odpowiednio dostroić, będzie żył w zgodzie z otaczającym światem. Ułatwia to nasz duchowy program AA. W żadnym przedsięwzięciu nie sposób odnieść sukcesu bez wysiłku i prób. Dlatego nie należy oczekiwać, że już po kilku pierwszych spotkaniach na mitingach AA ktokolwiek zdoła doznać tego niezwykłego zespolenia duchowego z całym światem. Ale bywa też tak, że inni ludzie dostrzegają zmiany zachodzące w człowieku, zanim on sam je zauważy. W każdym razie zmiana jest możliwa i z im większą gotowością do niej się zabierzemy, tym szybciej zdołamy ją osiągnąć".

Najlepiej zostało to wyrażone w "Wielkiej Księdze": Prawie nikt z nas nie lubi analizowania samego siebie, obniżania we własnych oczach poziomu swojej dumy, przyznawania się do własnych niedoskonałości; wszystkie te czynniki są niezbędne, by wrócić do zdrowia. Niektórym to się udało. My, patrząc na nich, zaczęliśmy wierzyć w to, że nasze dotychczasowe życie było beznadziejne i pozbawione sensu. Kiedy więc ci, u których problem został rozwiązany, zaoferowali nam duchową pomoc, nie pozostało nam nic innego, jak ją przyjąć. Odkryliśmy wtedy ziemski raj i przenieśliśmy się do jakiegoś czwartego wymiaru naszej egzystencji, o której istnieniu nie śmieliśmy nawet marzyć. A wielka prawda jest po prostu taka: przeżyliśmy głębokie duchowe doświadczenia, które gruntownie zmieniły całe nasze nastawienie do życia, bliźnich i wszechświata. Centralnym wektorem naszego obecnego nastawienia jest absolutna pewność, że Stwórca wstąpił do naszych serc i naszego życia w sposób zaiste cudowny. On to zapoczątkował osiągnięcie przez nas tego, czego nigdy nie osiągnęlibyśmy sami.
Ważnym elementem trzeźwienia w ruchu AA jest obecność grupy wsparcia. Wspólnotowe stawanie w obliczu sytuacji trudnych powoduje wzrost zdolności do świadomego dzielenia uczuć i wartości, większe współodczuwanie doświadczeń drugiego człowieka, liczenie się z realiami otaczającej rzeczywistości, dojrzewanie do samodzielności w podejmowaniu decyzji oraz większą elastyczność podejmowanych rozwiązań. Służenie radą przez członków wspólnoty AA jest pomocą dla trzeźwiejącego alkoholika w otrzymywaniu informacji, rozwiewaniu wątpliwości, zapewnieniu wsparcia i poczucia bezpieczeństwa.
Sens osoby i wspólnoty jest sprzężony ze sobą, sensy te uzupełniają się wzajemnie. Sobór Watykański II w Konstytucji Duszpasterskiej o Kościele w Świecie Współczesnym przypomina i wskazuje na wagę istnienia wspólnoty: Tak jak Bóg stworzył ludzi nie do życia w odosobnieniu, lecz do wytworzenia społeczności, tak też Jemu spodobało się uświęcać i zbawiać ludzi nie pojedynczo, z wykluczeniem wszelkiej wzajemnej między nimi więzi, lecz uczynić z nich lud, który by Go poznawał w prawdzie i zbożnie mu służył. Stąd od początku historii zbawienia wybierał ludzi nie tylko jako jednostki, lecz i jako członków pewnej wspólnoty (KDK 32). Ks. W. Wermter w książce poświęconej roli wiary w leczeniu nałogu także podkreśla wagę wspólnoty nadającej sens rozwojowi i umożliwiającej wychodzenie z alkoholizmu. Powiada, że: wielką mądrością ruchu AA jest to, że ludzie nie tylko dają sobie w nim nawzajem dobre rady i odciągają od pokus [...], ale też tworzą pomiędzy sobą ciepło rodzinne: wszyscy są braćmi, wszyscy mówią sobie na ty. To jest klimat, który od strony uczuciowej daje szansę, aby zapomnieć i zostawić kumpli, jeżeli znajdzie się uczciwych braci. [...] Potrzebna jest wspólnota. Jeżeli nie masz rodziny - albo w ramach ruchu AA, albo innej wspólnoty duchowej - będzie ci trudno wyjść z tego problemu. Musisz mieć swoją rodzinę! Zauważa, iż: właściwe leczenie z nałogu zawsze dąży do pojednania z własną rodziną, z najbliższymi, bo bez rodziny w gruncie rzeczy człowiek nie jest sobą. Jeżeli to jednak nie jest możliwe [...], wtedy tym bardziej potrzebna jest duchowa rodzina - wspólnota [...]. Dobre braterskie relacje (w tej wspólnocie) mogą dać o wiele więcej niż relacje, które człowiek miał pijąc. Mogą mu one pomóc wytrwać w trzeźwości: w pracy, w modlitwie, we wspólnocie.

Pisząc ten artykuł chciałam nie tylko podsumować problematykę istoty nałogu uzależnienia, ale przede wszystkim pokazać drogę do Boga i prawdziwej wolności. Chciałam pokazać, że istnieje na świecie ruch, który jest właściwie jedyną w skali światowej udaną próbą ratowania alkoholików, nawet tych najbardziej zniszczonych, którzy przez kilkadziesiąt lat byli niewolnikami nałogu. Jest to wspólnota Anonimowych Alkoholików, która liczy miliony uratowanych z nałogu. Rodzi się pytanie: jaki oni znaleźli sposób, jaki niezwykły środek pomocny dla ludzi dotkniętych chorobą alkoholową? Oni po prostu na nowo odkryli tę drogę, którą znalazł trędowaty z Ewangelii (Łk 5, 12-32). Ta akcja ratowania alkoholika rozpoczyna się krokami (jest ich dwanaście), które jak gdyby wznoszą ich z upadku i prowadzą do zdrowia oraz normalnego życia. Najważniejsze są pierwsze trzy kroki, które stanowią swego rodzaju wyznanie:
  1. Uznaję, że znalazłem się w takiej sytuacji, że sam sobie nie potrafię pomóc. Uznaję, że jestem niewolnikiem nałogu. Jest to tak straszna siła, że ja sam sobie z tym nie potrafię poradzić. Ci ludzie - podobnie jak trędowaty - uznają prawdę o sobie i z całą świadomością stwierdzają, że ani sami, ani nikt z ludzi nie potrafi im pomóc.
  2. Po tym uznaniu swojej niemocy następuje drugie wyznanie: Uwierzyłem, że istnieje jakaś potęga, większa ode mnie i w ogóle od ludzi, która może mnie wyrwać z tego stanu i może mi pomóc. Jest to po prostu wyznanie wiary w Boga, który może człowieka wyzwolić z niewoli.
  3. Wreszcie trzecie wyznanie - modlitwa do Boga, w której dany człowiek przedstawia Mu swój stan i prosi o wybawienie. I to jest tajemnica ruchu, w którym wytrzeźwiały miliony alkoholików. Ludzie ci żyją teraz normalnie i są szczęśliwi, pozbywszy się strasznej niewoli. Oczywiście oni wiedzą o tym, że do końca życia muszą być abstynentami. Wzajemnie sobie w tym pomagają.

Przykład ruchu AA wskazuje, że alkoholizm nie stanowi problemu beznadziejnego. Ratunkiem jest Jezus Chrystus, który jest naszym Zbawicielem - tylko trzeba w to uwierzyć.
Syn Człowieczy przyszedł szukać i zbawić to, co zginęło (Łk19,10). Takim jest Chrystus dzisiaj. I tak przychodzi do nas. Codziennie wydaje ucztę eucharystyczną i sam Siebie daje nam za pokarm. Zaprasza na tę ucztę grzeszników, którzy się nawracają, którzy żałują za grzechy. Uczta ta nie jest dla dusz świętych, wybranych, tylko dla nas wszystkich - grzesznych i słabych. Często boimy się przystępować do Komunii świętej ze względu na swoje słabości i niedoskonałości. ­Jesteśmy wówczas podobni do ludzi, którzy mówią: nie mogę iść do lekarza, bo jestem chory. Jest to bardzo niemądre rozumowanie, bo do lekarza idę właśnie dlatego, że jestem chory. Chrystus także mówi: Nie potrzebują lekarza zdrowi, ale ci, którzy się źle mają. Nie przyszedłem wezwać do nawrócenia sprawiedliwych, lecz grzeszników (Łk 5, 31-32). On wzywa nas wszystkich. Musimy iść do Niego z wielką wiarą, ufnością, prostotą i pokazać Mu swoje rany, swoje słabości.
Przyjęcie Boga jako wartości transcendentnej powoduje wzrost akceptacji własnego życia, a jednocześnie zrozumienie jego przygodności. Realizacja zasad dwunastu kroków AA współwystępuje ze zmianami zachowań w sytuacjach trudnych, ponieważ człowiek, powierzając Bogu własną osobę, nie czuje się bezradny wobec zaistniałych trudności. Powstająca w taki sposób nadzieja jest konieczna dla alkoholika, który chce wytrwać w trzeźwości. Jednym z elementów nadziei jest pragnienie przyjęcia systemu wartości moralnych, który pokazałby jak żyć, jak znaleźć fundament, na którym można opierać swoje życie, kryzysy i codzienne problemy. Realizacja zasad dwunastu kroków jest deklaracją własnego stosunku do religii, uzasadniającego określoną linię własnego rozwoju, podejmowanych wysiłków i stawianych sobie wymagań oraz szacunku dla praw drugiego człowieka.
Moje osobiste doświadczenia w pracy z trzeźwiejącymi alkoholikami skłaniają mnie do stwierdzenia, że ludzie Ci bardzo potrzebują Boga i tylko ode mnie zależy czy w delikatny sposób pokieruję ich ku Niemu. Jeżeli podążanie za Jezusem i kierowanie się w swoim życiu Dekalogiem jest dla mnie sprawą najważniejszą, to takie wartości przekażę też moim pacjentom. Przecież czerpię z zasobów swojej własnej duchowości.




Eleuteria nr 88, 4/2011


początek strony