Wspomnienie o Andrzeju poprzednia strona

Ryszard Jan




Można powiedzieć, że Andrzeja znałem od zawsze. Mieszkaliśmy w tej samej dzielnicy, razem piliśmy alkohol i razem kroczyliśmy drogą trzeźwości. Przez wiele lat zawsze był obok mnie i jeszcze do dzisiaj trudno mi uwierzyć, że odszedł na zawsze. Nieuleczalna choroba oddała go śmierci w samym środku lata, a pustki jaka po nim pozostała nie oddadzą żadne słowa. Wymowniejsze jest milczenie i cicha zaduma.
Andrzej był osobą znaną w środowisku abstynenckim. Trzeźwiał od wielu lat. Należał do tych nielicznych, którzy od pierwszego spotkania z AA trwają w abstynencji bez zapicia. Pamiętam jego podekscytowanie, kiedy po raz pierwszy pojawił się na mitingu. Najwyższy czas zrobić coś porządnie do końca - powiedział po spotkaniu. I słowa dotrzymał. Jego najmłodsza córka, która przyszła na świat wtedy, gdy był już w AA, nigdy nie widziała go z kieliszkiem. Z tego powodu cieszył się najbardziej. W radzeniu sobie z nałogiem pomagała mu wspaniała cecha, którą zachował do końca życia. Nie interesowała go kariera ani współzawodnictwo. Pamiętam, że często powtarzał "róbmy swoje" i zawsze na pierwszym miejscu stawiał drugiego człowieka. Był współzałożycielem i pierwszym rzecznikiem założonej w 1992 roku Grupy AA "Pokora". Pracował jako instruktor terapii na oddziale odwykowym Wojewódzkiego Podkarpackiego Szpitala Psychiatrycznego w Żurawicy oraz w poradni dla Osób Uzależnionych od Alkoholu i Współuzależnionych w Przemyślu. Praca ta sprawiała mu ogromną satysfakcję osobistą i była niezwykle pożyteczna dla innych. Najdobitniej świadczy o tym fakt, że wielu byłych pacjentów, dzisiaj trzeźwych alkoholików, powrót do normalnego życia zawdzięcza jego wiedzy i umiejętności. Zawsze pamiętał, że alkoholizm jest również chorobą duszy i dlatego konsekwentnie i z oddaniem zabiegał o uczestniczenie pacjentów "odwyku" w trzeźwościowych pielgrzymkach do Kalwarii Pacławskiej. (...)
Był wiarygodny, pełen dobroci oraz wiary w lepsze jutro. Znał odpowiedzi na wszystkie pytania nurtujące pogrążonego w nałogu człowieka, a swoim przykładem wskazywał innym drogę do trzeźwości. Idei ratowania w potrzebie drugiego człowieka oddał się tak dalece, że często alkoholikom udzielał wsparcia w swoim mieszkaniu "w którym drzwi się nie zamykały i telefony nie milczały". Swoich działań na rzecz trzeźwego życia nie ograniczał tylko do pracy zawodowej i do ruchu AA. Ukończył szereg szkoleń organizowanych w Warszawie przez Państwową Agencję Rozwiązywania Problemów Alkoholowych i Instytut Psychologii Zdrowia. Był pierwszym Pełnomocnikiem Zarządu Miasta Przemyśla ds. Profilaktyki i Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. Podejmował wiele lokalnych, nowatorskich inicjatyw profilaktycznych, prowadził szkolenia, organizował abstynencki ruch klubowy. Chętnie dzielił się swoją wiedzą, doświadczeniem i pomysłami. W latach dziewięćdziesiątych należał do najbliższych współpracowników Pełnomocnika Wojewody przemyskiego ds. Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. Był współzałożycielem Stowarzyszenia klubu Abstynenta "Alfa" oraz Stowarzyszenia Animatorów Trzeźwości.
Jego działalność zyskała uznanie całego środowiska. I chociaż podejmował działania w różnych obszarach trzeźwości, to tak naprawdę był nierozerwalnie związany z ruchem AA i traktował tę wspólnotę jako źródło, z którego nieustannie czerpał pogodę ducha.

XX lecie AA w Przemyślu, Przemyśl 2006, s. 39-40




Eleuteria nr 84, 4/2010


początek strony