Bóg prowadzi nas niezbadanymi drogami poprzednia strona

Ilona




Dzieło Krucjaty Wyzwolenia Człowieka i moja historia z nim związana są dla mnie najlepszym dowodem na to, że Bóg prowadzi nas niezbadanymi drogami. Kiedy oddamy Mu nasze życie, nie dzieje się to, co chcemy, ale to, czego On chce - i przyjmujemy to z radością.

Mam 18 lat. Z Ruchem Światło-Życie zetknęłam się po raz pierwszy 6 lat temu, rok później na OND II po raz pierwszy przystąpiłam do KWC jako kandydat, ale świadectwa animatorów, którzy mówili o tym, że przystąpili do Krucjaty jako członkowie nieco mnie dziwiły, wręcz przerażały. Rok? Pewnie, jak najbardziej, szczególnie kiedy jest się niepełnoletnim i obowiązuje nas przysięga komunijna, to żaden kłopot, ale dorośli w Krucjacie? Bezalkoholowa osiemnastka, imprezy bez alkoholu? To brzmiało dla mnie naprawdę abstrakcyjnie, byłam przekonana, że kto jak kto, ale JA to na pewno nie nadaję się do takiej odpowiedzialności.

Z roku na rok, w trakcie formacji całorocznej, mój opór wobec członkowskiej KWC stopniowo malał, chociaż nadal przerażała mnie wizja bezalkoholowej osiemnastki, która zbliżała się wielkimi krokami. Wiedziałam, że będę chciała urządzić osiemnastkę. Wiedziałam też, że chociaż spora część moich znajomych jest w oazie i podziela moje poglądy, to drugie tyle nie wyobraża sobie dobrej zabawy bez alkoholu i może się po prostu nie pojawić.
Chyba najbardziej bałam się jednak, że nie wytrwam w Krucjacie przez ten rok. Szczególnie intensywnie myślałam o tym na III st. ONŻ w Wilnie, w którym uczestniczyłam jeszcze przed ukończeniem osiemnastu lat. Pojawiłam się w kaplicy na długo przed Godziną Odpowiedzialności, ściskałam w ręce wypełnioną deklarację, ale zajęłam jedno z miejsc najbliżej drzwi, jakbym miała za chwilę uciec - nadal nie wiedziałam, co zrobić. Kiedy siedziałam tam sama, pytając Pana Boga, czego On ode mnie w tej chwili oczekuje i czy na pewno starczy mi sił, przysiadł się do mnie nieco starszy znajomy. Kiedy powiedziałam mu o swoim dylemacie i niepewności, powiedział, że nie tyle podziwia, co po prostu zazdrości mi tej decyzji - bo on sam nie zrobił tego kilka lat wcześniej, mimo że chciał. Wtedy właśnie wstąpiła we mnie pewność, że to, co zrobię, jest słuszne, że to jest potrzebne i że z moimi własnymi siłami nie podołam na pewno, ale z Bożą Mocą - jak najbardziej.

Jako członek wstąpiłam do KWC 6 czerwca 2009 r., na pielgrzymce ruchów do Warszawy. Nie była to decyzja planowana, ale wiedziałam już wtedy, że chcę to zrobić. Chociaż szłam samotnie i nie było obok mnie"Krucjatowiczów" modlących się nade mną i śpiewających"Serce wielkie nam daj" - co zawsze mi pomagało - nigdy nie byłam tak pewna słuszności swojego wyboru. Wiedziałam, że nie idę tam sama, że jestem prowadzona przez Boga. To, co w Krucjacie moim zdaniem najpiękniejsze, to właśnie to, że wszystko dzieje się w niej mocą Bożą i z Jego zamysłu. Tyle jest stowarzyszeń abstynenckich, ale żaden nie jest tak uświęcony jak Krucjata Wyzwolenia Człowieka, w której tak naprawdę działa tylko Bóg, my jesteśmy Jego narzędziami.
Krucjata nie jest darem tylko dla tych, którzy potrzebują pomocy w wyjściu ze zniewolenia - jest również, a może przede wszystkim, łaską wylewaną na wszystkich, którzy się w nią włączają, pomaga uświadomić sobie działanie Jezusa w naszym życiu, Jego nieustanną pomoc i wsparcie, pozwala usłyszeć, jak On nam mówi:"Nie bój się, Ja, Twój Bóg, przychodzę ci z pomocą". Chwała Panu!




Eleuteria nr 81, 1/2010


początek strony