Jak ryba płynąca pod prąd poprzednia strona

ks. Zbigniew Kaniecki




W Pod koniec lat siedemdziesiątych, przeglądając tygodnik, wśród listów czytelników znalazłem list Krzysztofa Pepławskiego z Ciechanowa. Dotyczył problemów alkoholizmu. Później skojarzyłem, że tą osobą jest przyjeżdżający codziennie do kościoła trabantem pan na wózku inwalidzkim. Zawsze na jego twarzy widoczny był pokój i emanowała z niej dobroć. Kim był?

Urodził się w maju 1925 r. na terenie parafii Sulerzyż. Szkołę Powszechną ukończył w rodzinnym Chotumiu, a później ciechanowskie gimnazjum. Po wojnie był krótko nauczycielem w Chotumiu. Wielu jego kolegów, żołnierzy AK, zginęło w czasie II wojny światowej. Pamiętał o nich. Chciał, aby młode pokolenie widziało w ich życiu wzór dla siebie. Gdy zdrowie mu pozwalało, odwiedzał ich groby w lesie ościsłowskim, na cmentarzu w Sulerzyżu i innych miejscach ich spoczynku.

Od lat młodości poruszał się na wózku inwalidzkim - naznaczony stygmatem cierpienia. Traktował to jako swoje powołanie. "Dom śp. Krzysztofa i Stefanii - mówił ks. kan. E. Graczyk podczas Mszy Świętej pogrzebowej w świątyni Miłosierdzia Bożego w Ciechanowie - stał zawsze otworem dla wszystkich. W kontakcie ze zmarłym znajdowali pociechę i pokrzepienie ". Rzeczywiście z domu pana Krzysztofa każdy wychodził ubogacony, potrafił on bowiem dostrzec dobro w każdym człowieku. Nigdy o nikim nie mówił źle. Gdy w jego obecności próbowano mówić źle o kimkolwiek, widać było na jego twarzy cierpienie. Umiał zawsze znaleźć słowa usprawiedliwienia. Był człowiekiem żywej, głębokiej wiary, zatroskanym o Kościół i Ojczyznę. Ubolewał nad złem, które w dzisiejszych czasach się dzieje. Jako misję swego życia obrał, odczytał, działalność zmierzającą do ograniczenia spożycia alkoholu przez rodaków. Brał udział w nabożeństwach w intencji trzeźwości Narodu, w pielgrzymkach do Niepokalanowa, był członkiem Krucjaty Wyzwolenia Człowieka i Katolickiego Stowarzyszenia Pomocy Osobom Uzależnionym i ich Rodzinom "Filadelfia ". Należał do wspólnoty św. Jana Chrzciciela przy swojej parafii.

Swoją abstynencją odpowiedział na apel Episkopatu: "Przez abstynencję wielu do trzeźwości wszystkich ". Pisał: "Jestem dobrowolnym abstynentem, a pragnieniem mego życia jest przeciwdziałanie cierpieniu przygniatającemu większą część naszego społeczeństwa, cierpieniu niezrozumiałemu i chyba najbardziej okrutnemu, bo wywołującemu wśród otoczenia zgorszenie i odrazę, zamiast miłosiernego współczucia ". Skąd czerpał moc? Z Eucharystii. Mogą o tym zaświadczyć duszpasterze ciechanowskich parafii, do których zmarły należał. Komunia św. była dla niego codziennym pokarmem. Napisał wiele apeli, rozważań i modlitw, które były dawniej odmawiane m.in. w ciechanowskiej farze, zwłaszcza podczas nabożeństw do Matki Boskiej Nieustającej Pomocy i w kościele parafii św. Piotra, do której ostatnio należał. Ufam, że wiele tych tekstów zachowało się i będzie je można ocalić dla przyszłych pokoleń. W maju 1998 r. odwiedził pana Krzysztofa bp Roman Marcinkowski, który po raz pierwszy zetknął się z nim, gdy w początkach lat 70. był wikariuszem w ciechanowskiej farze. Ta nić sympatii i życzliwości pozostała na zawsze.

Rozmawiałem z panem Krzysztofem wielokrotnie na temat duszpasterstwa i apostolstwa trzeźwości. Mówił: "Skuteczne przeciwdziałanie nie mogło dotychczas zaistnieć, ponieważ przyczyna zjawiska nie jest określona, a może chroniona ". Pytania, jakie stawiał w swoich apelach, tekstach pisanych mówią, że w tym spokojnym człowieku była wielka gorliwość. "Gorliwość o dom twój pożera mnie " (Ps 69,10) - te słowa Pisma Świętego oddają najlepiej całe jego zaangażowanie na rzecz Kościoła i Ojczyzny. Pytał: "Czy normalnym społeczeństwem jest społeczeństwo, w którym prawie 2 miliony ludzi cierpi na nieuleczalną chorobę? Czy uczciwym jest pomniejszanie tego zjawiska i nazywanie go marginesowym? Czy uczciwym jest, gdy tragedię uzależnienia nazywa się pokątnie problemem z piciem alkoholu? Czy uczciwym jest ignorowanie, przemilczanie i ukrywanie wiedzy - prawdy o alkoholu? Czy moralnie obojętne jest spożywanie umiarkowane alkoholu w rodzinie alkoholika trzeźwego albo w towarzystwie czy środowisku osób uzależnionych lub młodzieży? Czy rozkosze wszystkich "szczęśliwych " konsumentów alkoholu mogą zrównoważyć tragedię jednego uzależnionego człowieka, któremu alkohol zabrał wszystkie wartości duchowe i materialne? " Takie pytania niejednokrotnie stawiał pan Krzysztof. Gdy pytałem go o ruch samopomocowy, napisał: "Uczestników samopomocowego ruchu «Anonimowych Alkoholików» uważam za pozbawionych faryzeizmu, najbardziej wiarygodnych świadków, mogących bez obłudy i obawy przed konsekwencjami ocenić sytuację i sięgnąć po skuteczne środki. Już sama akceptacja i praktykowanie abstynencji, czyli postawy jeszcze niepopularnej w naszym narodzie, świadczy o prawdziwej odwadze i determinacji dającej gwarancję powodzenia ".

W październikowy wieczór 1998r. Krzysztof Pepławski zakończył pielgrzymowanie do Domu Ojca. Zmarł w obecności siostry Stefanii, opiekunki Krysi i swojego proboszcza, ks. kan. Eugeniusza Graczyka, innych osób z rodziny i przyjaciół. Łzy żalu pojawiły się na twarzach obecnych. Umarł święty człowiek. Uroczystości pogrzebowe Krzysztofa Pepławskiego odbyły się 5 października 1998 r. w jego parafialnym kościele. Mszy Świętej przewodniczył ks. kan. Eugeniusz Graczyk pozostałymi celebransami byli: ks. Zbigniew Kaniecki i ks. Jacek Lubiński. Po Mszy św. trumnę z ciałem zmarłego przewieziono do jego rodzinnej parafii. Spoczął na sulerzyskim cmentarzu.

W tym wspomnieniu zwróciłem uwagę na pana Krzysztofa jako apostoła trzeźwości. Ciechanowscy chorzy mogą i powinni napisać wspomnienie o nim jako o tym, który brał czynny udział w apostolstwie chorych. Nie sposób w krótkim tekście oddać całe bogactwo jego osobowości.

Taki był Krzysztof Pepławski. Apostoł trzeźwości. Abstynent. Człowiek, który swoją modlitwą i dobrym słowem pomógł wielu ludziom. Ufam, że u Ojca w niebie będzie wspierał prace apostolstwa trzeźwości diecezji płockiej. I ta świadomość daje nadzieję, że zawrócimy bieg rzeki i już nie będziemy rybami płynącymi pod prąd.

Por: "Umiał pięknie żyć, Krzysztof Pepławski 1925-1998 ", pod red. T. Pulcyn, Płock 2009, str. 36-38.




Eleuteria nr 80, 4/2009


początek strony