Gdyby ktoś mnie zapytał
Teksty z "Pamiętników włościanina... "
poprzednia strona

wybral ks. Adam Wąsik




U schyłku swojego długiego życia wójt Dzikowa (obecnie cześć Tarnobrzega) Jan Słomka (1842-1932) napisał "Pamiętniki włościanina ". Opowiadając o swoim życiu, stworzył bogatą panoramę dziejów, jak również przemian zachodzących w świadomości włościan na przestrzeni kilkudziesięciu lat, tj. od rabacji galicyjskiej do pierwszych chwil po odzyskaniu przez Polskę niepodległości. Umieściliśmy fragment "Pamiętników włościanina " obok tekstu dotyczącego "Pamiętników" św. Zygmunta Szczęsnego Felińskiego, gdyż powstały mniej więcej w tym samym czasie i oba dotykają problemu trzeźwości.

Z treści "Pamiętników" można osądzić, co w przeszłości było dobrego i powinno być zachowane i rozwijane, a co było złego i powinno być wyplenione i poprawione. Dobra była na przykład dawniejsza prostota i poprzestawanie na małym w życiu codziennym, a więc w pożywieniu, odzieniu, w urządzaniu mieszkania, w obyczajach i lepsze to było od tych wielu grymasów i tego wprost rozpasania, jakie się dzisiaj w życiu spotyka. (...) A że lud posiadał w ogóle dużo cech dobrych, a szczególniej zdrowie moralne i cielesne, więc zdolny był do postępu, mógł przyswoić sobie liczne udoskonalenia i oświatę w różnych sprawach; mógł przetrwać wojnę światową i dojść do niepodległego państwa polskiego.

Gdyby mnie kto zapytał, jakie z przeszłości pozostało jeszcze największe nieszczęście i zło, które lud włościański dręczy i gnębi, powiedziałbym, że alkohol, to jest trunki, które go zawierają. Żeby tego nie było, toby się wszędzie ludzie mieli dobrze, nie byłoby tylu zbrodni, kryminałów, tylu procesów, sądów, policji, tylu chorób, szpitali, aptek itd., nawet tylu dziadów, bo ilu ich znam, to żaden ani za połowę tego co uprosi, nie kupi sobie pożywienia, ale co dziś użebrze, to dziś przepije i ustawicznie plącze się po prośbie. Setki znałem ludzi zdrowych, majętnych, pracowitych, ale jak zaczęli popijać, to stracili zdrowie, majątek i w nędzy pomarli. Słowem, gdyby nie ten przeklęty alkohol, to prawdziwie byłby raj na tym świecie, bo nie ma takiego złego, coby nie wynikało z pijaństwa i żadne pióro nie jest zdolne opisać nieszczęść z pijaństwa. Gdyby nie ono, to prędzej by też nastąpiła naprawa wszystkiego w życiu społecznym, bo z trzeźwym łatwiej można by się naradzić, porozumieć i coś zrobić. Ale u nas pociąg do napitku jest jeszcze tak wielki, że gdzie nadarza się sposobność wypić choćby tylko kieliszek, choćby szklankę za kilka groszy, tam przyjdzie wielu, na sucho zaś mało kogo można pociągnąć do jakiejś sprawy, choćby ona była najlepsza i najważniejsza dla obecnych i przyszłych pokoleń.

Gdyby rząd skasował w kraju karczmy i szynki, to w kilku latach kraj stałby się bogaty: ubyłoby wprawdzie rządowi dużo dochodów z podatków od alkoholu, ale też ubyłoby wiele rozchodów na kryminały, szpitale itp. Wielu żyłoby drugi raz tyle, jak obecnie, i oświata w młodym pokoleniu prędzej by się podniosła, wiadomo bowiem, że dzieci zrodzone z rodziców pijaków są tumanowate i słabe robią postępy w nauce.

Pisząc to, wiem dobrze, że do zniesienia karczm nie przyjdzie a przynajmniej nie prędko, bo jednym chodzić będzie o to, że straciliby zyski, a drugim o to, że bez alkoholu żyć by nie mogli. A zresztą, chcąc alkohol z kraju wypędzić, trzeba by większą część posłów zmienić i tylko takich zostawić i wybrać, którzy sami nie piją i wyborców nie rozpijają i byliby za zniesieniem szynków. A że to wszystko na razie za trudne i niemożliwe do przeprowadzenia (dobrze, że w państwie polskim przeprowadzono przynajmniej zamykanie szynków i karczem w niedziele i święta), więc sobie życzę, żeby to było zapisane przynajmniej w "Pamiętnikach", że póty na świecie dobrze nie będzie, póki społeczeństwo będzie pijane i wychowywać się będzie w szynkach i karczmach. (...)

Uważam w ogóle, że złe obyczaje i szkodliwe nałogi są największym utrapieniem ludzkim i mam przeświadczenie, że różne grzechy a szczególnie główne, np. pijaństwo, rozpusta, zazdrość, sprowadzają więcej nieszczęść i biedy, niż jakieś niedomagania społeczne i gospodarcze. Szkoda więc, że różni działacze społeczni mało albo nawet wcale na to nie zwracają uwagi, a często tacy chcą przewodzić ludowi, którzy sami obarczeni są wstrętnymi wadami i nałogami.

W moim przekonaniu największym skarbem człowieka są dobre obyczaje i moralność oparta na religii, w łączności z istotą Najdoskonalszą - Bogiem. Na drugim dopiero miejscu stawiam sprawy materialne i uposażenie majątkowe. Ktoś jest moralny i religijny, ten pójdzie dobrą drogą w życiu, zapewni sobie powodzenie i będzie się czuł szczęśliwy.

Przedruk z: "Pamiętniki Włościanina: od pańszczyzny do dni dzisiejszych ", pod red. A. Janas i A. Wójcik, MHMT 2008, str. 280-283.




Eleuteria nr 80, 4/2009


początek strony