Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. Chciałabym się z Wami podzielić świadectwem mego uczestnictwa w KWC. W tym roku minie 4 lata, odkąd podpisałam deklarację KWC jako członek. Przyznam
się Wam, że na początku mojej bytności w Ruchu nie rozumiałam dzieła,
jakim jest właśnie KWC. Byłam jego zagorzałą przeciwniczką. Niepojęte
było dla mnie podpisywanie czegokolwiek. Wymyślałam mnóstwo argumentów,
które utwierdzały mnie w moim zdaniu. Reszta znajomych również temu
wtórowała. Sama nie wiem, jak zaczęła się ta przemiana. Polegało
to chyba na dojrzeniu do tej decyzji, która dla mnie nie była łatwa.
Pierwszy raz myślałam o podpisaniu deklaracji członkowskiej na
moim II st. oazy. Niestety stchórzyłam. Najwyraźniej tak miało
być. Dopiero w rok później na rekolekcjach III st. oazy ponownie
zaczęło mnie to dręczyć. Stałam w kościele na Nabożeństwie. Patrzyłam
na ten szpaler i nic, stałam. Nie byłam w stanie. Bałam się.
Dopiero w pociągu, gdy już wszyscy wracaliśmy do ośrodka, podjęłam na
spokojnie decyzję. Następnego dnia wysłałam do Centrum moją deklarację
i tak do tej pory trwam. Nie ukrywam, że nie jest prostym
trwanie. Jednak wiem, że jest to częścią mego indywidualnego powołania.
Bez tego daru nie byłabym sobą. I z Bożą pomocą idę tą drogą
powtarzając codziennie: Niepokalana Matko Kościoła...
|
|