Nadeszła
godzina, godzina Syna Człowieczego, godzina, dla której On
przyszedł na ten świat. Godzina, której oczekiwał z
utęsknieniem. Godzina, o której mówi jako o godzinie
swojej chwały, swojego uwielbienia. I trzeba, abyśmy sobie to
uświadomili jasno, dogłębnie, że tą godziną Syna Człowieczego jest
godzina Krzyża. Przeżyliśmy jako naród polski dogłębnie - i
nikomu na świecie nie było danym w ostatnim czasie tak głęboko przeżyć
- tę prawdę o godzinie Krzyża, która jest godziną zwycięstwa.
Przeżyliśmy dwa razy, w sposób niezwykły i wstrząsający, tę
prawdę na Placu Zwycięstwa w Warszawie. Plac Zwycięstwa. Jakiego
zwycięstwa? Jaka była intencja tych, którzy ten plac nazwali
Placem Zwycięstwa? Oczywiście chodziło o uczczenie zwycięstwa Czerwonej
Armii, o zwycięstwo ateizmu, o zwycięstwo komunizmu w Polsce. I oto jak
przedziwnie działa Bóg. Właśnie na tym Placu Zwycięstwa stanął
syn polskiej ziemi, papież Jan Paweł II. Stanął po trzydziestu pięciu
latach, w których próbowano zapewnić Polsce zwycięstwo
niewiary, zwycięstwo ateizmu, zwycięstwo bezbożnego komunizmu. Przez 35
lat, przy pomocy wszystkich środków stojących do dyspozycji
nowoczesnego totalitarnego państwa, próbowano wyrwać z serc,
zwłaszcza młodych ludzi, wiarę w Chrystusa. Starano się narzucić
narodowi obcy tradycji, historii, duchowi narodu światopogląd
materialistyczny, ateistyczny. Ogromny wysiłek, ogromna praca wielkiej
ilości instytucji - środki przekazu, wychowanie, nauczanie, wydawnictwa
- wszystko stało w służbie tego wielkiego planu. I oto na Placu
Zwycięstwa stanął Ojciec Święty Jan Paweł II i spokojnie wypowiedział w
swojej homilii tylko te słowa: "Nie wolno Chrystusa wyłączać z życia
narodu". I wiemy, co się wtedy stało, wiemy, że przeszło piętnaście
minut trwały oklaski po tych słowach Papieża i cały naród w tym
momencie uświadomił sobie, że z tych 35 lat wysiłku nic nie pozostało.
W tym jednym momencie wszystko się załamało i w tym momencie Plac
Zwycięstwa w Warszawie stał się placem zwycięstwa Krzyża.
Zaledwie kilka dni temu powtórzyło się to wielkie misterium.
Znów cały naród przeżywał to wielkie, wstrząsające
kazanie. Kazanie, jakiego chyba nie było jeszcze w historii naszego
narodu, ale kazanie właśnie na miarę tamtego kazania Ojca Świętego Jana
Pawła II. Znowu na Placu Zwycięstwa stanął ten sam wielki krzyż, z tą
samą wielką czerwoną stułą, która jest w liturgii znakiem
zwycięstwa Chrystusa nad śmiercią. W noc zmartwychwstania na wszystkich
krzyżach wieszamy czerwone stuły na znak, że Chrystus zwyciężył,
zmartwychwstał. I tym razem znów cała Polska zebrała się na tym
Placu - były delegacje, przedstawiciele, a przy pomocy telewizji
dosłownie cała Polska uczestniczyła w tym wydarzeniu. I oto na tym
Placu, pod tym krzyżem, została złożona prosta trumna, w której
spoczywały doczesne szczątki prymasa Polski Stefana Kardynała
Wyszyńskiego. Przez 35 lat z nim walczono. W swojej ostatniej chorobie
Ksiądz Prymas powiedział: "Przez całe te trzydzieści przeszło lat,
kiedy byłem prymasem, to był dla mnie Wielki Piątek". I znowu historia
tej walki. Oto, po 35 latach, trumna ze zwłokami Księdza Prymasa
złożona na Placu Zwycięstwa i cały naród u stóp
zwycięzcy, tego, który zwyciężył właśnie mocą Krzyża. I dlatego
został złożony na placu zwycięstwa krzyża, u stóp wielkiego
krzyża z tą wspaniałą, wielką, czerwoną stułą, która jest
znakiem Chrystusowego zwycięstwa. I czyż nie spełniło się wtedy to
słowo Pana: "A Ja, kiedy będę wywyższony, wszystkich pociągnę ku sobie"
(J 12, 32). Czyż Chrystus, wywyższony na krzyżu, nie pociągnął ku sobie
wtedy wszystkich - cały nasz naród u stóp krzyża i u
stóp współukrzyżowanego z Chrystusem Prymasa.
Cofnijmy się jeszcze kilka tygodni wstecz, przypomnijmy sobie to, co
zdarzyło się na innym placu, który skupił uwagę całego świata -
na Placu świętego Piotra w Rzymie. I tam dokonało się misterium krzyża.
Ojciec Święty Jan Paweł II padł zraniony kulami zamachowca, znalazł
się, jak mówiła telewizja na Zachodzie, o pięć minut i o kilka
milimetrów od swojej śmierci. Przerażenie zrazu ogarnęło nas
wszystkich, ogarnęło cały świat, ale nie trzeba było wiele czasu, już
po kilku godzinach objawiło się coś niezwykłego. Co się objawiło? Znowu
objawiły się z niezwykłą mocą słowa Chrystusa w tym chyba największym
kazaniu w dziejach ludzkości - kazaniu, które dzięki środkom
masowego przekazu rzeczywiście przemówiło do całej rodziny
ludzkiej. Jaka treść tego kazania, co zostało powiedziane? Została
tylko zaktualizowana wypowiedź Chrystusa: "A Ja, kiedy zostanę
podwyższony, wszystkich pociągnę ku sobie". Chrystus został tym razem
na nowo jak gdyby ukrzyżowany w swoim wiernym słudze, w tym,
który jest Jego namiestnikiem i znakiem we współczesnym
świecie. W nim Chrystus znalazł się na krzyżu, został podwyższony na
krzyżu, bo przez swoją poprzednią działalność, przez te niezliczone
przemówienia pisane, wygłaszane, chyba nie zdziałał papież
więcej, jak przez to swoje współuczestnictwo w krzyżu Chrystusa,
jak przez to podwyższenie na oczach świata na krzyż.
Jaka przedziwna zbieżność, jaka przedziwna jedność tej tajemnicy
polskiego Papieża, polskiego Prymasa, przedziwna jedność tego
misterium, które dokonało się na Placu św. Piotra, jak gdyby
obramowane tymi dwoma wydarzeniami na Placu Zwycięstwa. Dodajmy - i
mówmy tak już zawsze odtąd - na Placu Zwycięstwa Krzyża, w
Polsce, w sercu naszej ojczyzny. I oto została nam ukazana droga,
jedyna droga do wyzwolenia. Uświadomiliśmy sobie w sposób
wstrząsający, jaka jest potęga zła we współczesnym świecie, jak
daleko posunęła się nienawiść - to, co się objawiło, to jest coś
nieludzkiego, coś szatańskiego. Szatan objawia dzisiaj swoje oblicze
światu. Ale równocześnie objawia znów to, co powiedział
Chrystus: "Teraz odbywa się sąd nad tym światem, teraz władca tego
świata zostanie precz wyrzucony" (J 12,31). Godzina tryumfu szatana
jest godziną jego klęski. Godzina klęski Chrystusa i tych,
którzy są w Nim, godzina ich ukrzyżowania, godzina ich śmierci -
jest godziną zwycięstwa. I tak się spełnia tajemnica: "Jeżeli ziarno
pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli
obumrze, przynosi plon obfity" (J 12,24). "Ten, kto miłuje swoje życie,
traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na
życie wieczne" (J 12,25). "A kto by chciał Mi służyć, niech idzie za
Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa" (J 12,26).
To jest powiedziane do wszystkich, powiedziane szczególnie do
naszego Ruchu. Podjęliśmy, idąc za wezwaniem Papieża, Krucjatę
Wyzwolenia Człowieka. Wiemy, o jakie wyzwolenie chodzi, wiemy, jakie
jest zniewolenie nasze, naszego narodu, zniewolenie świata
współczesnego, wiemy, że chodzi o wyzwolenie przez prawdę i
wyzwolenie przez miłość, wyzwolenie z kłamstwa, z nienawiści, bo to
jest najstraszniejsza niewola, w jakiej się znalazł człowiek. Nazwa
Krucjata Wyzwolenia Człowieka nie podobała się wielu ludziom, i dzisiaj
słyszymy często takie uwagi krytyczne: "po co taka dziwna nazwa" - ale
właśnie przez tę nazwę chcemy wyznać naszą wiarę, że tylko przez krzyż
możemy zostać wyzwoleni, bo słowo krucjata pochodzi od słowa crux, a
crux to właśnie krzyż. Chcielibyśmy, prowadząc dalej dzieło Krucjaty
Wyzwolenia Człowieka, zacząć wydawać czasopismo i chcieliśmy je nazwać
początkowo "Prawda i wyzwolenie", ale po tym, co się stało w ostatnich
tygodniach, po tym wielkim objawieniu misterium zwycięstwa krzyża
widzimy, że koniecznie trzeba wprowadzić to trzecie słowo "Prawda,
krzyż i wyzwolenie", bo prawda wyzwala tylko wtedy, kiedy pozwala się
ukrzyżować. Prawda przemawia dopiero wtedy, kiedy jest podwyższona na
krzyżu. Prawda, którą głosił Papież niestrudzenie, nie docierała
do wielu, nie przejmowano się tymi słowami, ta prawda przemówiła
z całą mocą dopiero, kiedy się znalazła na krzyżu. I to jest tajemnica,
którą musimy zrozumieć. I my wtedy będziemy głosić owocnie,
skutecznie prawdę tak, że ona będzie wyzwalała nas samych i naszych
braci, jeżeli dla tej prawdy gotowi będziemy pójść na krzyż,
jeżeli dla tej prawdy będziemy gotowi ponosić ofiary, cierpienia,
jeżeli będziemy głosić tę prawdę bez względu na konsekwencje - czy to
będzie więzienie, czy to będzie utrata takich czy innych
przywilejów i dóbr, a nawet utrata życia. Tylko prawda
ukrzyżowana, tylko prawda wywyższona na krzyżu jest prawdą,
która wyzwala i która zwycięża. To jest tajemnica
zwycięstwa prawdy przez krzyż i to jest słowo do nas skierowane.
To najsilniejsze - powtarzam jeszcze raz - kazanie, jakie kiedykolwiek
świat usłyszał, kazanie, które wygłosił Papież przez to, że padł
pod kulami zamachowca na Placu św. Piotra, i także to kazanie,
które wypowiedział do nas przed kilku dniami Prymas Polski,
spoczywając w ubogiej trumnie pod wielkim znakiem zwycięskiego krzyża
na Placu Zwycięstwa w Warszawie, to jest testament, to jest wezwanie do
was skierowane. Jeżeli chcemy wzywać dzisiaj szczególnie Ducha
Świętego, aby objawił swoją moc w nas, w naszym narodzie i w całym
świecie, to właśnie o to chcemy błagać, aby Duch Święty objawił się w
nas i przez nas jako Duch Prawdy, ale tej prawdy, która jest
równocześnie miłością, która się nie da od miłości
oddzielić i dlatego wyraża się w krzyżu. Duch Święty jest w nas tym
właśnie Duchem Prawdy, która jest miłością i dlatego jest gotowa
zaprowadzić nas na krzyż. Tylko On może nam udzielić takiej mocy i o
taką moc chcemy go dzisiaj błagać. Chcemy Go najpierw uwielbiać za to,
że tak wspaniale tę moc objawił na naszych oczach. Chcemy Mu za to
dziękować, chcemy dziękować właśnie za ten krzyż, który objawił
nam szczególnie w cierpieniu papieża. I chcemy błagać, aby w ten
sposób odnowił oblicze tej naszej polskiej ziemi, przez
wzbudzenie świadków prawdy, którzy za tę prawdę będą
gotowi ponosić ofiary i pójść na krzyż, i w ten sposób
poprowadzić nasz naród do pełnego wyzwolenia i do pełnego
zwycięstwa. Uwielbiajmy razem Ducha Świętego.
Trzecią część naszej modlitwy, modlitwę błagalną zostawimy sobie już na
jutrzejsze spotkanie modlitewne, które będzie miało jako temat:
"Ta ziemia i ta godzina", i będziemy szczególnie błagali o
zstąpienie Ducha Świętego na tę naszą ziemię w tej godzinie,
którą dzisiaj przeżywamy. A teraz usiądźmy na chwilę. Ostatnią
częścią naszego czuwania modlitewnego będzie liturgia światła i wody.
Przeżyjemy w symbolu, w znaku, tajemnicę dzisiejszego święta.
Aby zrozumieć tę liturgię, sięgnijmy do Pisma świętego. Czytamy u
świętego Jana o tym wydarzeniu. Żydzi obchodzili co roku tak zwane
Święto Namiotów na pamiątkę pobytu na pustyni, tego pobytu,
kiedy otrzymali Prawo, kiedy zawarli przymierze z Bogiem. Jest to
właśnie święto, które jest jak gdyby u źródeł święta
Zesłania Ducha Świętego, bo to jest święto zawiązania Nowego
Przymierza. Duch Święty zstępując zawiązał Lud Boży Nowego Przymierza.
I właśnie w ostatnim dniu obchodzonego przez całą oktawę Święta
Namiotów, wieczorem, odbywała się procesja, gdzie kapłani nieśli
wodę ze Źródła Siloe i tę wodę wnoszono później do
świątyni, do dziedzińca wewnętrznego świątyni, a kapłan wylewał tę wodę
ze Źródła Siloe na ołtarz całopalenia - i wtedy Chrystus
uczestniczył w tej liturgii. On stanął na drodze tam, gdzie
przechodziła procesja z wodą ze Źródła, z sadzawki Siloe, i
wołał: "Jeśli kto jest spragniony, a wierzy we Mnie, niech przyjdzie do
Mnie i pije. Jak rzekło Pismo: strumienie wody żywej popłyną z jego
wnętrza. A powiedział to o Duchu, którego mieli otrzymać
wierzący w Niego" (J 7, 37b-39b). Chrystus sam wyjaśnił wtedy sens tej
ceremonii i odniósł to do siebie, jako Tego, który
prawdziwie wyleje Ducha Świętego. Ta woda z sadzawki Siloe to symbol
Ducha Świętego, którego mają otrzymać wszyscy wierzący w
Chrystusa, tego Ducha, który we wnętrzu każdego staje się
Źródłem wody żywej. Za chwilę przeżyjemy w symbolu to
wydarzenie, wejdzie do naszego zgromadzenia procesja niosąca Paschał
światła Chrystusa, który także wołał przy innej okazji: "Ja
jestem Światłością świata, kto idzie za Mną, nie chodzi w ciemnościach"
(J 8,12). Będzie to światło Paschału wnoszone. Później zapalimy
wszyscy nasze świece od tego światła i przeżyjemy w znaku ten właśnie
symbol języków ognistych, które w dzień Pięćdziesiątnicy
zstąpiły na zgromadzonych w Wieczerniku Apostołów i
uczniów. Od Chrystusa, Światłości Świata, Duch Święty w postaci
wielu języków ognistych zstępuje na nas. A potem woda
przyniesiona ze Źródła zostanie wylana na ołtarz na znak wylania
Ducha Świętego przez Chrystusa na nas. Zanim to przeżyjemy, to jeszcze
przez chwilę zwrócimy się w modlitwie do Niepokalanej, naszej
Matki, do tej, która jest szczególnie umiłowanym
narzędziem Ducha Świętego, który przez Jej pośrednictwo udziela
nam swoich łask; zaśpiewamy pieśń wieczorną, pozdrowimy ją słowami "Ave
Maria", a potem przeżyjemy ostatnią część naszej dzisiejszej liturgii -
liturgię światła i wody.
Homilia wygłoszona w Krościenku nad Dunajcem podczas czuwania modlitewnego w wigilię Zesłania Ducha Świętego, 6 czerwca 1981 r.
|
|