Wyzwolenie - zwycięstwo prawdy przez krzyż poprzednia strona

Ks. Franciszek Blachnicki

Nadeszła godzina, godzina Syna Człowieczego, godzina, dla której On przyszedł na ten świat. Godzina, której oczekiwał z utęsknieniem. Godzina, o której mówi jako o godzinie swojej chwały, swojego uwielbienia. I trzeba, abyśmy sobie to uświadomili jasno, dogłębnie, że tą godziną Syna Człowieczego jest godzina Krzyża. Przeżyliśmy jako naród polski dogłębnie - i nikomu na świecie nie było danym w ostatnim czasie tak głęboko przeżyć - tę prawdę o godzinie Krzyża, która jest godziną zwycięstwa.

Przeżyliśmy dwa razy, w sposób niezwykły i wstrząsający, tę prawdę na Placu Zwycięstwa w Warszawie. Plac Zwycięstwa. Jakiego zwycięstwa? Jaka była intencja tych, którzy ten plac nazwali Placem Zwycięstwa? Oczywiście chodziło o uczczenie zwycięstwa Czerwonej Armii, o zwycięstwo ateizmu, o zwycięstwo komunizmu w Polsce. I oto jak przedziwnie działa Bóg. Właśnie na tym Placu Zwycięstwa stanął syn polskiej ziemi, papież Jan Paweł II. Stanął po trzydziestu pięciu latach, w których próbowano zapewnić Polsce zwycięstwo niewiary, zwycięstwo ateizmu, zwycięstwo bezbożnego komunizmu. Przez 35 lat, przy pomocy wszystkich środków stojących do dyspozycji nowoczesnego totalitarnego państwa, próbowano wyrwać z serc, zwłaszcza młodych ludzi, wiarę w Chrystusa. Starano się narzucić narodowi obcy tradycji, historii, duchowi narodu światopogląd materialistyczny, ateistyczny. Ogromny wysiłek, ogromna praca wielkiej ilości instytucji - środki przekazu, wychowanie, nauczanie, wydawnictwa - wszystko stało w służbie tego wielkiego planu. I oto na Placu Zwycięstwa stanął Ojciec Święty Jan Paweł II i spokojnie wypowiedział w swojej homilii tylko te słowa: "Nie wolno Chrystusa wyłączać z życia narodu". I wiemy, co się wtedy stało, wiemy, że przeszło piętnaście minut trwały oklaski po tych słowach Papieża i cały naród w tym momencie uświadomił sobie, że z tych 35 lat wysiłku nic nie pozostało. W tym jednym momencie wszystko się załamało i w tym momencie Plac Zwycięstwa w Warszawie stał się placem zwycięstwa Krzyża.
Zaledwie kilka dni temu powtórzyło się to wielkie misterium. Znów cały naród przeżywał to wielkie, wstrząsające kazanie. Kazanie, jakiego chyba nie było jeszcze w historii naszego narodu, ale kazanie właśnie na miarę tamtego kazania Ojca Świętego Jana Pawła II. Znowu na Placu Zwycięstwa stanął ten sam wielki krzyż, z tą samą wielką czerwoną stułą, która jest w liturgii znakiem zwycięstwa Chrystusa nad śmiercią. W noc zmartwychwstania na wszystkich krzyżach wieszamy czerwone stuły na znak, że Chrystus zwyciężył, zmartwychwstał. I tym razem znów cała Polska zebrała się na tym Placu - były delegacje, przedstawiciele, a przy pomocy telewizji dosłownie cała Polska uczestniczyła w tym wydarzeniu. I oto na tym Placu, pod tym krzyżem, została złożona prosta trumna, w której spoczywały doczesne szczątki prymasa Polski Stefana Kardynała Wyszyńskiego. Przez 35 lat z nim walczono. W swojej ostatniej chorobie Ksiądz Prymas powiedział: "Przez całe te trzydzieści przeszło lat, kiedy byłem prymasem, to był dla mnie Wielki Piątek". I znowu historia tej walki. Oto, po 35 latach, trumna ze zwłokami Księdza Prymasa złożona na Placu Zwycięstwa i cały naród u stóp zwycięzcy, tego, który zwyciężył właśnie mocą Krzyża. I dlatego został złożony na placu zwycięstwa krzyża, u stóp wielkiego krzyża z tą wspaniałą, wielką, czerwoną stułą, która jest znakiem Chrystusowego zwycięstwa. I czyż nie spełniło się wtedy to słowo Pana: "A Ja, kiedy będę wywyższony, wszystkich pociągnę ku sobie" (J 12, 32). Czyż Chrystus, wywyższony na krzyżu, nie pociągnął ku sobie wtedy wszystkich - cały nasz naród u stóp krzyża i u stóp współukrzyżowanego z Chrystusem Prymasa.
Cofnijmy się jeszcze kilka tygodni wstecz, przypomnijmy sobie to, co zdarzyło się na innym placu, który skupił uwagę całego świata - na Placu świętego Piotra w Rzymie. I tam dokonało się misterium krzyża. Ojciec Święty Jan Paweł II padł zraniony kulami zamachowca, znalazł się, jak mówiła telewizja na Zachodzie, o pięć minut i o kilka milimetrów od swojej śmierci. Przerażenie zrazu ogarnęło nas wszystkich, ogarnęło cały świat, ale nie trzeba było wiele czasu, już po kilku godzinach objawiło się coś niezwykłego. Co się objawiło? Znowu objawiły się z niezwykłą mocą słowa Chrystusa w tym chyba największym kazaniu w dziejach ludzkości - kazaniu, które dzięki środkom masowego przekazu rzeczywiście przemówiło do całej rodziny ludzkiej. Jaka treść tego kazania, co zostało powiedziane? Została tylko zaktualizowana wypowiedź Chrystusa: "A Ja, kiedy zostanę podwyższony, wszystkich pociągnę ku sobie". Chrystus został tym razem na nowo jak gdyby ukrzyżowany w swoim wiernym słudze, w tym, który jest Jego namiestnikiem i znakiem we współczesnym świecie. W nim Chrystus znalazł się na krzyżu, został podwyższony na krzyżu, bo przez swoją poprzednią działalność, przez te niezliczone przemówienia pisane, wygłaszane, chyba nie zdziałał papież więcej, jak przez to swoje współuczestnictwo w krzyżu Chrystusa, jak przez to podwyższenie na oczach świata na krzyż.
Jaka przedziwna zbieżność, jaka przedziwna jedność tej tajemnicy polskiego Papieża, polskiego Prymasa, przedziwna jedność tego misterium, które dokonało się na Placu św. Piotra, jak gdyby obramowane tymi dwoma wydarzeniami na Placu Zwycięstwa. Dodajmy - i mówmy tak już zawsze odtąd - na Placu Zwycięstwa Krzyża, w Polsce, w sercu naszej ojczyzny. I oto została nam ukazana droga, jedyna droga do wyzwolenia. Uświadomiliśmy sobie w sposób wstrząsający, jaka jest potęga zła we współczesnym świecie, jak daleko posunęła się nienawiść - to, co się objawiło, to jest coś nieludzkiego, coś szatańskiego. Szatan objawia dzisiaj swoje oblicze światu. Ale równocześnie objawia znów to, co powiedział Chrystus: "Teraz odbywa się sąd nad tym światem, teraz władca tego świata zostanie precz wyrzucony" (J 12,31). Godzina tryumfu szatana jest godziną jego klęski. Godzina klęski Chrystusa i tych, którzy są w Nim, godzina ich ukrzyżowania, godzina ich śmierci - jest godziną zwycięstwa. I tak się spełnia tajemnica: "Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity" (J 12,24). "Ten, kto miłuje swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne" (J 12,25). "A kto by chciał Mi służyć, niech idzie za Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa" (J 12,26).

To jest powiedziane do wszystkich, powiedziane szczególnie do naszego Ruchu. Podjęliśmy, idąc za wezwaniem Papieża, Krucjatę Wyzwolenia Człowieka. Wiemy, o jakie wyzwolenie chodzi, wiemy, jakie jest zniewolenie nasze, naszego narodu, zniewolenie świata współczesnego, wiemy, że chodzi o wyzwolenie przez prawdę i wyzwolenie przez miłość, wyzwolenie z kłamstwa, z nienawiści, bo to jest najstraszniejsza niewola, w jakiej się znalazł człowiek. Nazwa Krucjata Wyzwolenia Człowieka nie podobała się wielu ludziom, i dzisiaj słyszymy często takie uwagi krytyczne: "po co taka dziwna nazwa" - ale właśnie przez tę nazwę chcemy wyznać naszą wiarę, że tylko przez krzyż możemy zostać wyzwoleni, bo słowo krucjata pochodzi od słowa crux, a crux to właśnie krzyż. Chcielibyśmy, prowadząc dalej dzieło Krucjaty Wyzwolenia Człowieka, zacząć wydawać czasopismo i chcieliśmy je nazwać początkowo "Prawda i wyzwolenie", ale po tym, co się stało w ostatnich tygodniach, po tym wielkim objawieniu misterium zwycięstwa krzyża widzimy, że koniecznie trzeba wprowadzić to trzecie słowo "Prawda, krzyż i wyzwolenie", bo prawda wyzwala tylko wtedy, kiedy pozwala się ukrzyżować. Prawda przemawia dopiero wtedy, kiedy jest podwyższona na krzyżu. Prawda, którą głosił Papież niestrudzenie, nie docierała do wielu, nie przejmowano się tymi słowami, ta prawda przemówiła z całą mocą dopiero, kiedy się znalazła na krzyżu. I to jest tajemnica, którą musimy zrozumieć. I my wtedy będziemy głosić owocnie, skutecznie prawdę tak, że ona będzie wyzwalała nas samych i naszych braci, jeżeli dla tej prawdy gotowi będziemy pójść na krzyż, jeżeli dla tej prawdy będziemy gotowi ponosić ofiary, cierpienia, jeżeli będziemy głosić tę prawdę bez względu na konsekwencje - czy to będzie więzienie, czy to będzie utrata takich czy innych przywilejów i dóbr, a nawet utrata życia. Tylko prawda ukrzyżowana, tylko prawda wywyższona na krzyżu jest prawdą, która wyzwala i która zwycięża. To jest tajemnica zwycięstwa prawdy przez krzyż i to jest słowo do nas skierowane.
To najsilniejsze - powtarzam jeszcze raz - kazanie, jakie kiedykolwiek świat usłyszał, kazanie, które wygłosił Papież przez to, że padł pod kulami zamachowca na Placu św. Piotra, i także to kazanie, które wypowiedział do nas przed kilku dniami Prymas Polski, spoczywając w ubogiej trumnie pod wielkim znakiem zwycięskiego krzyża na Placu Zwycięstwa w Warszawie, to jest testament, to jest wezwanie do was skierowane. Jeżeli chcemy wzywać dzisiaj szczególnie Ducha Świętego, aby objawił swoją moc w nas, w naszym narodzie i w całym świecie, to właśnie o to chcemy błagać, aby Duch Święty objawił się w nas i przez nas jako Duch Prawdy, ale tej prawdy, która jest równocześnie miłością, która się nie da od miłości oddzielić i dlatego wyraża się w krzyżu. Duch Święty jest w nas tym właśnie Duchem Prawdy, która jest miłością i dlatego jest gotowa zaprowadzić nas na krzyż. Tylko On może nam udzielić takiej mocy i o taką moc chcemy go dzisiaj błagać. Chcemy Go najpierw uwielbiać za to, że tak wspaniale tę moc objawił na naszych oczach. Chcemy Mu za to dziękować, chcemy dziękować właśnie za ten krzyż, który objawił nam szczególnie w cierpieniu papieża. I chcemy błagać, aby w ten sposób odnowił oblicze tej naszej polskiej ziemi, przez wzbudzenie świadków prawdy, którzy za tę prawdę będą gotowi ponosić ofiary i pójść na krzyż, i w ten sposób poprowadzić nasz naród do pełnego wyzwolenia i do pełnego zwycięstwa. Uwielbiajmy razem Ducha Świętego.

Trzecią część naszej modlitwy, modlitwę błagalną zostawimy sobie już na jutrzejsze spotkanie modlitewne, które będzie miało jako temat: "Ta ziemia i ta godzina", i będziemy szczególnie błagali o zstąpienie Ducha Świętego na tę naszą ziemię w tej godzinie, którą dzisiaj przeżywamy. A teraz usiądźmy na chwilę. Ostatnią częścią naszego czuwania modlitewnego będzie liturgia światła i wody. Przeżyjemy w symbolu, w znaku, tajemnicę dzisiejszego święta.
Aby zrozumieć tę liturgię, sięgnijmy do Pisma świętego. Czytamy u świętego Jana o tym wydarzeniu. Żydzi obchodzili co roku tak zwane Święto Namiotów na pamiątkę pobytu na pustyni, tego pobytu, kiedy otrzymali Prawo, kiedy zawarli przymierze z Bogiem. Jest to właśnie święto, które jest jak gdyby u źródeł święta Zesłania Ducha Świętego, bo to jest święto zawiązania Nowego Przymierza. Duch Święty zstępując zawiązał Lud Boży Nowego Przymierza. I właśnie w ostatnim dniu obchodzonego przez całą oktawę Święta Namiotów, wieczorem, odbywała się procesja, gdzie kapłani nieśli wodę ze Źródła Siloe i tę wodę wnoszono później do świątyni, do dziedzińca wewnętrznego świątyni, a kapłan wylewał tę wodę ze Źródła Siloe na ołtarz całopalenia - i wtedy Chrystus uczestniczył w tej liturgii. On stanął na drodze tam, gdzie przechodziła procesja z wodą ze Źródła, z sadzawki Siloe, i wołał: "Jeśli kto jest spragniony, a wierzy we Mnie, niech przyjdzie do Mnie i pije. Jak rzekło Pismo: strumienie wody żywej popłyną z jego wnętrza. A powiedział to o Duchu, którego mieli otrzymać wierzący w Niego" (J 7, 37b-39b). Chrystus sam wyjaśnił wtedy sens tej ceremonii i odniósł to do siebie, jako Tego, który prawdziwie wyleje Ducha Świętego. Ta woda z sadzawki Siloe to symbol Ducha Świętego, którego mają otrzymać wszyscy wierzący w Chrystusa, tego Ducha, który we wnętrzu każdego staje się Źródłem wody żywej. Za chwilę przeżyjemy w symbolu to wydarzenie, wejdzie do naszego zgromadzenia procesja niosąca Paschał światła Chrystusa, który także wołał przy innej okazji: "Ja jestem Światłością świata, kto idzie za Mną, nie chodzi w ciemnościach" (J 8,12). Będzie to światło Paschału wnoszone. Później zapalimy wszyscy nasze świece od tego światła i przeżyjemy w znaku ten właśnie symbol języków ognistych, które w dzień Pięćdziesiątnicy zstąpiły na zgromadzonych w Wieczerniku Apostołów i uczniów. Od Chrystusa, Światłości Świata, Duch Święty w postaci wielu języków ognistych zstępuje na nas. A potem woda przyniesiona ze Źródła zostanie wylana na ołtarz na znak wylania Ducha Świętego przez Chrystusa na nas. Zanim to przeżyjemy, to jeszcze przez chwilę zwrócimy się w modlitwie do Niepokalanej, naszej Matki, do tej, która jest szczególnie umiłowanym narzędziem Ducha Świętego, który przez Jej pośrednictwo udziela nam swoich łask; zaśpiewamy pieśń wieczorną, pozdrowimy ją słowami "Ave Maria", a potem przeżyjemy ostatnią część naszej dzisiejszej liturgii - liturgię światła i wody.

Homilia wygłoszona w Krościenku nad Dunajcem podczas czuwania modlitewnego w wigilię Zesłania Ducha Świętego, 6 czerwca 1981 r.

Eleuteria nr 67-68, lipiec-grudzień 2006

początek strony