Dobra Nowina poprzednia strona

Ks. Franciszek Blachnicki

Przyszedł również do Nazaretu, gdzie się wychował. W dzień szabatu udał się swoim zwyczajem do synagogi i powstał, aby czytać. Podano Mu księgę proroka Izajasza. Rozwinąwszy księgę, natrafił na miejsce, gdzie było napisane: Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnymi, abym obwoływał rok łaski od Pana. Zwinąwszy księgę oddał słudze i usiadł; a oczy wszystkich w synagodze były w Nim utkwione. Począł więc mówić do nich: Dziś spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli. (Łk 4, 16-21)

Dziś spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli. Dziś, to znaczy wtedy w Nazarecie, przed dwoma tysiącami lat, ale to znaczy również teraz, bo to dziś trwa. Dziś właśnie spełniły się te słowa, bo Chrystus powiedział: niebo i ziemia przeminą, ale moje słowa nie przeminą (Łk 21, 3). Nieprzerwanie od dwudziestu wieków rozbrzmiewa to słowo i gdziekolwiek dociera - tam jest właśnie dziś, tam Chrystus napełnia to słowo swoją obecnością. Posługując się swoim narzędziem - kapłanem, czy świeckim - sprawia, że gdziekolwiek dociera słowo Ewangelii, tam to głoszone słowo sprawia owo dziś, teraz.
Posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę. Dobra nowina głoszona jest ubogim. To my jesteśmy ubodzy, my jesteśmy zagubieni, my jesteśmy wielorako zniewoleni. Przyznajmy to - każdy z nas jest ubogi. I do nas dociera Ewangelia. Dobra, radosna nowina. Co znaczy to słowo "Ewangelia"? Nowsze badania biblijne starały się dotrzeć do genezy tego dziwnego słowa, które - jakbyśmy mogli powiedzieć - zrobiło tak niezwykłą karierę. Chyba dzisiaj wszyscy ludzie wiedzą, co to jest Ewangelia. Słowo to pojawiło się już w zamierzchłych czasach w kontekście niepokojów i wojen mających na celu wyzwolenie narodu izraelskiego z grożącej, albo istniejącej niewoli. Kiedy w tej walce odnoszono zwycięstwo, wtedy goniec pędził do wodza naczelnego czy króla i zwiastował, krzyczał z daleka: Zwycięstwo! Jesteśmy wolni! Zostaliśmy wyzwoleni od wroga! Wróg -został pokonany! To była dobra nowina o zwycięstwie, o wyzwoleniu z niewoli. Taki jest pierwotny sens tego słowa. A potem tego słowa używają prorocy, -którzy zapowiadają przyszłe, ostateczne zwycięstwo, jakie odniesie Mesjasz, -Pomazaniec Boży, wysłany przez Boga.
Kiedy pojawia się Chrystus, wtedy słowo "Ewangelia" wraca w innym już kontekście, jako Ewangelia o Jezusie Chrystusie, o Jego życiu, śmierci i zmartwychwstaniu. I dopiero tutaj to słowo nabiera pełnej wymowy. Odsłania swój najgłębszy sens. Ogłosić Ewangelię to nie znaczy ogłosić taką lub inną doktrynę filozoficzną czy religijną, jakiś światopogląd, -jakąś mądrość. Głosić Ewangelię to znaczy głosić zwycięstwo, głosić wyzwolenie. Wyzwolenie jako fakt dokonany, który dotyczy każdego człowieka. Wyzwolenie, które może stać się teraz, w tej chwili, udziałem każdego bez wyjątku człowieka. Głosić to wyzwolenie to znaczy ewangelizować.
Głosić Ewangelię, to znaczy głosić: Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnymi.
To nam przynosi Chrystus. Nam - niewidomym, ślepym - przynosi przejrzenie i nam niewolnikom - przynosi wyzwolenie. Nieustannie, przez wiele wieków, Chrystus głoszony poprzez słowo przychodzi do człowieka realnie, przemienia jego życie, wkracza w jego życie w taki sposób, że człowiek czuje się wyzwolony, radosny.

Na czym polega wyzwolenie, które przynosi nam Chrystus? Wyzwolenie to najpierw przejrzenie, poznanie prawdy. Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli (J 8, 32). Jesteśmy niewolnikami wtedy, kiedy jesteśmy ślepi, kiedy panuje nad nami kłamstwo lub kiedy żyjemy w kłamstwie czy zakłamaniu narzuconym nam przez kogoś. Uwierzyliśmy temu, który kłamie, albo sami stworzyliśmy sobie wygodne, zdawać by się mogło w danej chwili, kłamstwo. I nieraz tak przywiązujemy się do tego kłamstwa, że nie chcemy się od niego uwolnić, ale nie czujemy się też spokojni, nie jesteśmy zadowoleni z siebie. Udajemy tylko, że jesteśmy zadowoleni. A kiedy nie możemy znieść prawdy o sobie, która chce się przebić poprzez tą warstwę zakłamania, wtedy uciekamy w świat ułudy. I stwarzamy sobie sztuczny świat. Sięgamy do alkoholu, sięgamy do narkotyków, wprowadzamy siebie w świat nieistniejący. Ale potem budzimy się przerażeni i nie możemy znieść siebie. I znów następuje ucieczka w ten nierealny świat. Straszne, błędne koło. Miliony ludzi, naszych braci, żyje w takiej straszliwej niewoli. W pewnym stopniu my wszyscy doświadczamy tej niewoli. Wyzwolić nas może tylko prawda. Wyzwolić może nas Ten, który powiedział: Ja jestem prawdą (J 4, 16), Ten, który został posłany, aby niewidomym niósł przejrzenie.
Ewangelia kilka razy opisuje scenę przywrócenia wzroku niewidomemu, który woła: Jezusie, synu Dawida, ulituj się nade mną (...) co chcesz abym ci uczynił (...), Panie, żebym przejrzał (Łk 18, 40. 41). I my tak musimy wołać - Panie, abym przejrzał - a On na pewno dotknie naszych oczu, bo powiedział, że został posłany, aby niewidomym głosić przejrzenie. W jaki sposób Chrystus przynosi nam to przejrzenie, otwiera nasze oczy? Nie tylko w ten sposób, że On sam staje przed nami jako prawda, ale także przez to, że zsyła do naszych serc swojego Ducha, Ducha prawdy, o którym powiedział: On was wszystkiego nauczy (J 14, 26). Duch Święty daje nam nowe oczy, oświeca nas od wewnątrz i sprawia, że to co wydaje nam się niezrozumiałe, nagle staje się dla nas wspaniałym olśnieniem, objawieniem. Cały świat tonie w świetle. Wszystko nagle jest zrozumiałe. Wszystko ma sens. W ten sposób musi się dokonać cud naszego przejrzenia, przywrócenia nam wzroku. Jeżeli czujemy się ślepymi, to wołajmy tak jak ów człowiek z Ewangelii: Jezusie, Synu Dawida zmiłuj się nade mną (...) spraw żebym przejrzał.
Co to znaczy przejrzeć? Co mamy zobaczyć? Kogo mamy zobaczyć? Niewidomy, który z rozkazu Chrystusa obmył się w sadzawce Siloe przejrzał. Kiedy potem znów spotyka Chrystusa słyszy pytanie: "Czy ty wierzysz w Syna Człowieczego?" On odpowiedział: "A któż to jest, Panie, abym w Niego uwierzył?" Rzekł do niego Jezus: "Jest Nim Ten, którego widzisz i który mówi do ciebie". On zaś odpowiedział: "Wierzę, Panie!". (J 9, 35-38)
Uwierzyć w Chrystusa to jest prawdziwe przejrzenie. Uwierzyć w Chrystusa, to znaczy uwierzyć w miłość Boga względem mnie. Dopiero ta prawda nas zaspokoi. To jest dopiero pełne oświecenie, olśnienie. To jest odkrycie, że żyję w świecie nie jak ktoś zagubiony w tłumie, kto jest miotany burzą życia jak łódź na wzburzonym morzu. To jest poznanie, że moim życiem nie rządzi jakiś ślepy przypadek, że nie jestem wydany na łaskę i niełaskę różnych sił, które są silniejsze ode mnie, że nie jestem przedmiotem manipulacji różnych potęg czy anonimowych sił. Przejrzeć, to znaczy poznać tę prawdę jedyną, która może nas uspokoić i uszczęśliwić, tę prawdę, że Bóg jest Miłością i że Bóg mnie miłuje! Bóg nie jest tylko Kimś, kto miłuje świat. To jest powiedzenie zbyt abstrakcyjne, ogólnik. Bóg miłuje mnie, mnie osobiście. Ja istnieję w myśli Bożej od wieków. Zanim zostałem stworzony, zanim się urodziłem już istniałem w myśli Boga. I Bóg myśli o mnie nie dlatego, że ma w tym jakikolwiek interes. On jeden jedyny myśli o nas bezinteresownie, bo my Mu nie jesteśmy do niczego potrzebni. My nie możemy Mu przysporzyć szczęścia, nie możemy Go wzbogacić, wzmocnić swoją posługą. On miłuje nas całkowicie bezinteresownie, bo On jest Miłością, a miłość to jest właśnie istnienie dla kogoś, dla umiłowanego. Miłość to dawanie. Miłość Boga właśnie w ten sposób się objawiła, że Bóg sam stał się jednym z nas. Stał się człowiekiem. Przyjął naszą ludzką naturę, aby być blisko nas, aby być naszym bratem. A po co przyszedł? Syn Człowieczy nie przyszedł, aby mu służono, ale po to żeby służyć i życie oddać (por. Mt 20, 28). Życie Chrystusa, od narodzin w grocie Betlejemskiej aż po śmierć na krzyżu, to jest jeden akt służby, bezinteresownej służby. Przyszedł po to, żeby nogi umywać. Przemierzał wsie, miasta i wszędzie przynosił pomoc, wybawienie, leczył chorych, pocieszał smutnych, rozgrzeszał grzeszników, wskrzeszał umarłych. W trudzie i ubóstwie wędrował z gromadą swoich uczniów, żeby szukać ludzi spragnionych prawdy, udręczonych, zrozpaczonych, smutnych i płaczących. Całe Jego życie to służba dla człowieka. Całe życie Chrystusa objawia tę jedną jedyną prawdę: Bóg jest Miłością. Chrystus objawia ją nie tyle słowami, ile całą swoją egzystencją, która - jak mówi dzisiaj teologia - jest proegzystencją - "istnieniem dla", dla człowieka, dla nas.
To jest życie Chrystusa, to jest światło objawienia prawdy, że Bóg jest miłością. A to światło zajaśniało najpełniej wtedy, gdy Chrystus z miłości ku nam oddał życie na krzyżu. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś swoje życie oddaje za przyjaciół swoich (J 15, 13). On po to stał się człowiekiem żeby mógł umrzeć, żeby mógł pokazać, że miłość sięga aż do ofiary z życia. Po to się narodził żeby umrzeć, umrzeć za nas, abyśmy uwierzyli, że Bóg jest miłością, że Bóg nas tak umiłował, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne (J 3, 14).

Sens i cel życia polega na tym, aby znaleźć tę jedyną prawdę, odkryć ją i uwierzyć. Do tego momentu nasze życie jest bez sensu, jest ciągłym błądzeniem. Dopiero kiedy uwierzymy, że Bóg w Chrystusie mnie umiłował, że Chrystus przyszedł dla mnie, do mnie - wszystko nabiera sensu. Jeżeli w to uwierzymy, będziemy wolni. Człowiek bowiem dopiero wtedy staje się wolny, kiedy uwierzy, że jest przez kogoś bezinteresownie umiłowany. Wtedy dopiero odnajduje swoją godność. Ta prawda, że ja jestem miłowany bezinteresownie, że ktoś mnie miłuje tak dalece, że za mnie oddał życie, ta prawda mnie wyzwala. Pozwala mi odnaleźć w sobie godność, niesłychaną godność człowieka, dziecka Bożego, człowieka, za którego sam Bóg umarł na krzyżu. Ona staje się jedyną gwarancją zachowania godności człowieka, podniesienia tej godności. W ten sposób Chrystus nas wyzwala. Wyzwala przez prawdę i miłość. Wyzwala przez to, że staje się światłem i życiem naszym, że nas miłuje, bo miłować to znaczy dawać życie, przywracać życie. Oto jest Ewangelia! Oto jest dobra nowina. Dzisiaj jest nowa chwila spotkania z Chrystusem, naszym jedynym Zbawicielem, który nas bezinteresownie umiłował.
Nieszczęście współczesnego świata polega na tym, że ludzie są przedmiotem manipulacji. Wielorako, z wykorzystaniem osiągnięć nauki, psychologii i różnych innych środków, ludzie manipulują ludźmi. Człowiek jest przedmiotem manipulacji. Największym poniżeniem godności człowieka jest traktowanie go jak rzecz, jak przedmiot. Na tym polegała istota niewolnictwa w starożytności. Człowiek był sprzedawany na jarmarku jak koń, krowa lub inne zwierzę. Był rzeczą, własnością pana, który mógł robić z nim co chciał. Nie łudźmy się, że czasy niewolnictwa minęły. Dzisiaj manipuluje się całymi narodami. Także naszym narodem manipulowano i usiłuje się nadal manipulować. Traktuje się nas jak rzeczy, jak przedmioty. Jeden człowiek manipuluje drugim. To jest bardzo poniżające. Najgłębsza istota grzechu przeciwko szóstemu przykazaniu polega na tym, że człowiek dla człowieka staje się przedmiotem, że traktuje się człowieka jak przedmiot dla zaspokojenia własnych żądz i pragnień. Owocem tego zniewolenia jest uznawanie także życia poczętego za rzecz, którą można usunąć. Człowiek jest znienawidzony i traktowany jak przedmiot, który może być wykorzystany dla egoistycznych celów, a jeśli jest już niepotrzebny, to się go odrzuca. Nawet, jeśli to odrzucenie równa się zabójstwu. Ludzie nie cofają się przed tym, bo nauczyli się tego niewolniczego stylu życia, manipulowania człowiekiem, osobą ludzką.
Człowiek przestanie być przedmiotem manipulacji dopiero wtedy, kiedy się stanie przedmiotem miłości. Tylko miłość nie chce człowieka zagarnąć dla siebie, ale chce mu oddać siebie, bo człowiek jest godny żeby mu się oddać, żeby dla niego żyć. I to jest jedyne wyzwolenie, które przychodzi od Boga i które w Chrystusie staje się rzeczywistością. My także możemy żyć w miłości i nawzajem siebie miłować, służyć sobie, wyzwalać siebie, ale początek jest zawsze w Chrystusie.

Dlatego dzisiaj otwórzmy się na nowo na Jego przyjęcie. On jest tu obecny, On może wejść w każdej chwili do naszego wnętrza. Wystarczy Go zaprosić, wystarczy nie stawiać przeszkody. Powiedzmy: przyjdź Panie, wybaw mnie, czekam na Ciebie, zapraszam Ciebie.
To jest wezwanie dzisiejszego wieczoru. Przemyślmy to, pomódlmy się, teraz czy potem, w nocy, w chwili samotności i ciszy. A kto już teraz odczuwa pragnienie przyjęcia na nowo Chrystusa jako jedynego wybawiciela, niech jeszcze po zakończeniu naszego nabożeństwa pozostanie tutaj. Może teraz jeszcze nie jest dla wszystkich ten czas, ale prędzej, czy później na pewno Chrystus stanie na waszej drodze, bo jak mówi Pismo święte - On jest światłem dla każdego człowieka przychodzącego na ten świat (por J 1, 9). Każdy będzie miał, albo już miał, tę godzinę w życiu, kiedy Chrystus go wezwie. Może dla wielu z was ta godzina nadeszła właśnie dzisiaj.

Wstańmy teraz na zakończenie rozważania na krótką wspólną modlitwę...
Panie Jezu Chryste, wierzymy w to, że jesteś blisko, że jesteś wśród nas, jesteś w nas. Oddajemy Ci siebie, wszystkie swoje problemy, wszelkie ciemności jakie jeszcze zalegają nasze wnętrze. Oddajemy Ci wszelkie nie rozwiązane problemy, pytania, lęki, zniewolenia. Wierzymy, że Ty jeden możesz nas wyzwolić. Wołamy do Ciebie jak ów ślepiec w Ewangelii: Jezusie, Synu Dawida, zmiłuj się nade mną. Panie, spraw żebym przejrzał, abym uwierzył w to, że tylko Ty mnie miłujesz, że tylko Ty możesz mnie wybawić, tylko Ty możesz mnie uszczęśliwić. Wzywam Cię, przyjdź do mnie teraz, przyjdź, kiedy będę przygotowany, kiedy nadejdzie godzina przez ciebie wybrana. Spraw abym się wtedy nie zamykał, abym nie uciekał się znów do samotności, miłości własnej, egoizmu. Ześlij Twojego Ducha. Powiedziałeś: Duch Pański nade Mną, On mnie namaścił, On Mnie posłał. Posłał Cię do nas, dlatego wołamy przyjdź, abyśmy przejrzeli, abyśmy uwierzyli, abyśmy w Tobie odnaleźli sens życia. Amen.

Homilia do Ewangelii św. Łukasza (4, 16-21), -wygłoszona podczas rekolekcji ewangelizacyjnych w Gdyni (8-13 grudnia 1980 r.).

Eleuteria nr 66, kwiecień-czerwiec 2006

początek strony