"Nowa
kultura polega na uwolnieniu człowieka od wszystkiego, co poniża jego
godność oraz na rozwijaniu wartości osoby i wspólnoty we
wszystkich dziedzinach życia. Jest ona bardzo dziś potrzebną formą
świadectwa i ewangelizacji - moim świadectwem w tej dziedzinie będzie
więc ofiara całkowitej abstynencji od alkoholu, tytoniu i wszelkich
narkotyków oraz szerzenie kultury czystości i skromności jako
wyrazu szacunku dla osoby/1."
Ewangelizacja i kultura
Na początku naszego spotkania/2 zajmijmy się pojęciem "nowej kultury".
Co oznacza pojęcie "nowa kultura" i jakie jest jego źródło? Jako
podstawowe określenie możemy przyjąć, iż jest to "kultura nowych
ludzi". Z kolei rodzi się pytanie, skąd się wzięło pojęcie nowych
ludzi? Święty Paweł w Liście do Efezjan wzywa do porzucenia dawnego
człowieka, ulegającego zepsuciu, aby "odnawiać się duchem w waszym
myśleniu i przyoblec człowieka nowego" (Ef 4, 22-24). "Nowy człowiek"
to pojęcie używane w Biblii.
Nowy człowiek ukazywany w listach św. Pawła to ten, który żyje z
Chrystusem, który przez przymierze chrztu został zanurzony w
śmierć razem z Chrystusem i zmartwychwstał razem z Nim (por. Rz 6, 4).
Dlatego nowy człowiek postępuje inaczej niż niewolnik grzechu (Rz 6,
11-12).
Nowy człowiek żyje w rzeczywistości ziemskiej, doczesnej. Tak jak
każdy człowiek na ziemi, przekształca otaczającą rzeczywistość.
Zapytajmy teraz z kolei, co to jest kultura? Każdy człowiek
przekształca świat, a to co tworzy nazywane jest kulturą. Zatem nowy
człowiek tworzy też kulturę. Tę kulturę nazwiemy właśnie "nową
kulturą".
Zauważmy, że "nowa kultura" jest pojęciem analogicznym, podobnie jak
"nowa wspólnota" - czyli wspólnota "nowych ludzi" w Duchu
Świętym. W Biblii nie ma używanego wprost pojęcia "nowa kultura", ale
przecież stale jest o niej mowa, np. "postępujcie jak dzieci
światłości" (Ef 5, 8). Katalogi dobrych uczynków,
uczynków według ducha, występujące w listach Pawłowych, opisują
jak wygląda świat budowany przez nowego człowieka. To właśnie świat
kultury nazwanej przez nas "nową kulturą". W ten sposób, przez
analogię do pojęcia "nowego człowieka", budujemy pojęcie "nowej
kultury".
Zatem nowa kultura to proces przekształcania świata przyrody i
kształtowania życia według pewnych wartości duchowych. Nowy człowiek,
który żyje na co dzień Ewangelią, przetwarzając świat, zmienia
go według wartości ewangelicznych.
Jest jeszcze jedno źródło, do którego odwołujemy się
używając określenia "nowa kultura". Papież Paweł VI w swej adhortacji
apostolskiej o ewangelizacji w świecie współczesnym (Evangelii
nuntiandi, 1975) mówi o kilku zakresach pojęcia ewangelizacji. I
tak, pierwsze głoszenie jest wtedy, gdy mówimy komuś o
Chrystusie, o którym jeszcze nigdy nie słyszał (np. klasyczne
misje). Drugi zakres pojęcia to różne metody ewangelizacyjne -
rekolekcje, oaza, ewangelizacja parafialna, uliczna, liturgiczna.
Jednak najszerszy zakres ewangelizacji wymieniany przez Pawła VI to
przepajanie świata, kultury, wartościami ewangelicznymi.
Stanowi to bardzo istotne zagadnienie, bowiem w historii Kościoła,
różnych wspólnot chrześcijańskich czy sekt, spotykamy się
często z pewną dychotomią rozgraniczającą świat sacrum i profanum -
"Mnie obchodzi tylko Pan Jezus. Mnie nie interesuje to, co jest obok,
ważne jest tylko to, że ja jestem z Panem Jezusem. To mi daje
pokój serca. Niech się dzieje wokół co chce - ja
przychodzę i przeżywam głęboko moją relację z Jezusem."
Tymczasem nie ma sfery życia ludzkiego, która nie miałaby być
ewangelizowana, która nie miałaby podlegać prawu Ewangelii.
Chrystus przecież przyszedł zbawić całego człowieka, z całym jego
życiem, ze wszystkimi jego relacjami. Wszystko podlega zbawieniu, cała
rzeczywistość. Gdyby ktoś mówił, że ewangelizuje, ale nie
przekształca świata według Ewangelii, to marna jest taka ewangelizacja.
Moje spotkanie z Jezusem Chrystusem, moje ewangelizowanie, moja
formacja, którą np. przeżywam na oazie, ma przekształcać
wszystkie sfery mojego życia mające odniesienie do wszelkich sfer życia
ziemskiego.
...od wszystkiego, co poniża godność człowieka
Przypomnijmy jeden z filarów formacji chrześcijańskiej zwany
deuterokatechumenatem. Ksiądz Franciszek Blachnicki w programie
dziesięciu kroków ku dojrzałości chrześcijańskiej, dziewiąty
"drogowskaz" odniósł do nowej kultury: "Nowa kultura polega na
uwolnieniu człowieka od wszystkiego, co poniża jego godność".
Sformułowanie to ukazuje zadanie nowej kultury w aspekcie zagrożonej
godności człowieka.
To samo zadanie formułuje Jan Paweł II w swym programie na III
tysiąclecie, zawartym w liście apostolskim Novo millennio ineunte.
Określa on w następujący sposób to, co dziś poniża godność
człowieka: W naszej epoce wiele jest bowiem potrzeb, które
poruszają wrażliwość chrześcijan. Nasz świat wkracza w nowe tysiąclecie
pełen sprzeczności, jakie niesie z sobą rozwój gospodarczy,
kulturowy i techniczny, który niewielu wybranym udostępnia
ogromne możliwości, natomiast miliony ludzi nie tylko pozostawia na
uboczu postępu, ale każe się im zmagać z warunkami życia uwłaczającymi
ludzkiej godności (NMI 50).
Podkreślmy - poniżeniem godności człowieka jest to, że tylko
niektórzy mają dostęp do dóbr, zarówno w kulturze
materialnej jak i duchowej.
Jak to możliwe - pyta dalej papież - że w naszej epoce są jeszcze
ludzie, którzy umierają z głodu, skazani na analfabetyzm, nie
mający dostępu do najbardziej podstawowej opieki lekarskiej, pozbawieni
domu, w którym mogliby znaleźć schronienie?
Możemy narzekać na życie w Polsce: że bezrobocie, że bieda itd. Możemy
narzekać i narzekajmy sobie - zawsze może być lepiej. To naturalne, że
chcemy usprawnić nasze życie. Ale tak naprawdę należymy do tych 20%
bogatych ludzi na kuli ziemskiej.
Jednak Jan Paweł II patrzy szerzej: Ten krajobraz ubóstwa może
poszerzać się bez końca, jeśli do starych jego form dodamy nowe,
dotykające często także środowisk i grup ludzi materialnie zasobnych,
którym wszakże zagraża rozpacz płynąca z poczucia bezsensu
życia, niebezpieczeństwo narkomanii, opuszczenie w starości i chorobie,
degradacja lub dyskryminacja społeczna.
Może być tak, że człowiek ma wszystko - dom, jedzenie, 10
samochodów, najszybsze łącze internetowe - i nie widzi sensu
życia. Bardzo często spotykamy we współczesnym świecie zjawisko
narkomanii, które ma swoje podłoże w fałszywym budowaniu sensu
życia. Bo jeżeli podstawowym sensem życia dla studenta jest za wszelką
cenę skończyć jakieś studia, to wybiega on na bieżnię "wyścigu
szczurów". Jak silna jest wtedy pokusa "koksowania", żeby
zaliczyć egzaminy - nieważne jakim kosztem. Jeżeli sensem życia będzie
zabawa do upadłego w dzień i w nocy, to trzeba wreszcie po kilku
godzinach coś wziąć, żeby szaleć do rana. Jeżeli nie potrafię spotkać
się z drugim człowiekiem, to zakładam różowe okulary - chemiczne
różowe okulary.
Kiedyś w Ameryce przeprowadzono następujący eksperyment. Wybrano grupę
studentów i urządzono im zabawę. Zgodnie z metodyką prowadzenia
badań podzielono grupę na dwie części. Jedni studenci otrzymali po
dużej puszce piwa, a drudzy nie otrzymali żadnego alkoholu. Dano im
bilety wstępu i poszli się bawić. Oczywiście, nikt nie wiedział na czym
polega eksperyment. Pobawili się do samego rana i następnego dnia
otrzymali do wypełnienia ankietę. Ankieta była standaryzowana, z
wszystkimi metryczkami i wieloma pytaniami. Wśród nich były
kluczowe dla eksperymentu pytania: Jak się bawiłeś? - Wspaniale. Ale
czy spotkałeś innych ludzi, czy nawiązałeś relacje? - Tak. W ten
sposób odpowiadali ci, którzy dostali puszkę piwa.
Korelacja wydawała się oczywista, wypadli lepiej niż niepijący.
Opowiadali bowiem, jak się świetnie bawili, że z wieloma ludźmi się
spotkali. Ale w tej dyskotece umieszczono kamerę i wszystko filmowano.
Okazało się, że było to subiektywne przeświadczenie
respondentów, że im tak świetnie było na tej zabawie. "Ukryta
kamera" pokazała, że naprawdę siedzieli w kącie, może z kimś tam
popijali tę puszkę piwa, ale oni wcale nie szukali kontaktów z
drugim człowiekiem.
Eksperyment ten dotyka bezpośrednio poszukiwania sensu życia: chcę się
spotkać z drugim człowiekiem, mogę się spotkać z drugim człowiekiem. A
jak mogę się spotkać z drugim człowiekiem? Na jakiej płaszczyźnie?
Tylko i wyłącznie na płaszczyźnie osobowej.
Spotkać się z człowiekiem może tylko człowiek
Spotkać się z drugim człowiekiem mogę naprawdę tylko jako z osobą.
Ilustracją do tego niech będzie świadectwo, które usłyszałem
kilka lat temu od Teresy i Janusza. Otóż małżonkowie ci zaczęli
uczestniczyć w życiu wspólnoty Domowego Kościoła. Pojechali na
oazę i nie od razu przystąpili do Krucjaty Wyzwolenia Człowieka.
Przecież używali alkoholu "bardzo kulturalnie", nigdy w ich domu nie
było pijaństwa. Po drugim pobycie na oazie postanowili się włączyć do
Krucjaty. Ponieważ imieniny Teresy wypadają w październiku, zatem
wkrótce po wakacjach zaprosiła ona, zgodnie z dorocznym
zwyczajem, gości, swoich przyjaciół. Jak przystało na nowych,
gorliwych członków Krucjaty, zapowiedzieli od razu, że w tym
roku imieniny będą bez alkoholu. Przyszedł dzień imienin i dzwonek do
drzwi się w ogóle nie odezwał. Dla Teresy i Janusza to był
wstrząs. Jak to? Tyle lat przychodziło do nas tylu gości i nagle nie
przyszli, bo usłyszeli, że nie będzie alkoholu. To znaczy, że oni nie
przychodzili do nas - dla nas.
Małżonkowie przeżyli wtedy szok, bo okazało się, że ci ludzie nie chcą
spotkać osoby, drugiego człowieka, którym można się ucieszyć. Bo
jak nie ma butelki, to nie ma spotkania! Może rzeczywiście trzeba na to
spojrzeć jak na tragedię oznaczającą swoistą niezdolność do
realizowania się jako osoba. A może jest to takie zniekształcenie
kultury, że bez "wsparcia chemicznego" nie potrafimy spotkać się z
drugim człowiekiem. Byłbym oczywiście daleki od oceniania, że ci
wszyscy, którzy nie przyszli, to "nie-ludzie". Ale ci
zapraszający mieli prawo tak się poczuć. W następnych latach na
imieninach u Teresy i Janusza gości już nie zabrakło - "przyszli ci,
którzy szukali nas, poznaliśmy prawdziwych przyjaciół,
którzy przychodzili do nas, a nie do butelki".
Wróćmy do słów Jana Pawła II wskazującego w liście Novo
millennio ineunte sfery współczesnego ubóstwa -
Niebezpieczeństwo narkomanii, opuszczenie w starości i chorobie
(wartość życia człowieka starego w dzisiejszym świecie, który
wypycha takich ludzi na margines życia). Dalej wymienia Ojciec Święty
spotykane dziś formy poniżania człowieka, takie jak degradacja lub
dyskryminacja społeczna (dlatego pojawiają się wspomniane już dziś
"wyścigi szczurów" i selekcja na wstępie szkoły - kto się do
czego będzie nadawać). Widocznie gdzieś w naturze człowieka jest to, że
chce być ponad innymi. Dawne rycerstwo, które osiadało na ziemi,
stawało się szlachtą. Ta nazwa oznaczała - szlachetni rycerze, obrońcy
ojczyzny. Z czasem doprowadziło to do ukształtowania się dwóch
kategorii ludzi - wyższej klasy społecznej i niższej klasy społecznej.
Kiedy rozwijał się przemysł znów pojawił się podział na
burżuazję i robotników - wyższa i niższa klasa społeczna.
Dzisiaj linia podziału przebiega w zależności od tego, kto się gdzie
urodził - w apartamentach czy w slumsach, w pierwszym czy trzecim
świecie.
Trzeba, aby w obliczu tej sytuacji chrześcijanin uczył się wyrażać swą
wiarę w Chrystusa przez odczytywanie ukrytego wezwania, jakie On
kieruje do niego ze świata ubóstwa. Sięgając do definicji
ubóstwa zaczerpniętej z Novo millennio ineunte rozumiemy, że nie
chodzi tylko o "dziada pod kościołem". Stokroć gorsze jest
ubóstwo duchowe.
W ten sposób będzie można kontynuować tradycję miłosierdzia,
która już w minionych dwóch tysiącleciach wyraziła się na
wiele różnych sposobów, ale która obecnie wymaga
może jeszcze większej inwencji twórczej - mówi dalej Jan
Paweł II. Dawniej to było proste: jechało się w niedzielę bryczką do
kościoła, brało się garść miedziaków, każdemu dziadowi pod
kościołem dawało po miedziaku i niekiedy do tego ograniczano
miłosierdzie. Jak się miało wrażliwsze sumienie, to się w swoim majątku
nie wyzyskiwało ludzi, którzy się cieszyli, że są tam, gdzie
jest dobrze. Wiemy, jakie były trudne sytuacje po powstaniu styczniowym
w Kongresówce, po zniesieniu pańszczyzny, do tego bez
uwłaszczenia, gdy wielu ludzi znalazło się nagle w pustce - nikomu
niepotrzebni, nikt się nimi nie interesował. Przedtem właściciel
ziemski opiekował się nimi, ale oni sami, jako chłopi pańszczyźniani,
nie byli przygotowani do samodzielności. Podobnie dzieje się dzisiaj -
państwo socjalne się rozpada, potrzebne są nowe inwencje
twórcze. Jak ja mam pomóc człowiekowi zagubionemu w
dzisiejszym świecie? Co to znaczy wykazać inwencję twórczą wobec
np. mojego kolegi, mojej koleżanki, którzy zachłysnęli się
"wyścigiem szczurów"? I nie wygrali! Co mogę zrobić z kolegą,
koleżanką, którzy mówią: "nie widzę sensu życia, nie mogę
sobie dać rady w życiu, nie mogę nadążyć za tym światem"?
Samobójstwa popełniają w dużej mierze ludzie młodzi.
"z młodzieżą trzeba być"
Potrzebna jest dziś nowa wyobraźnia miłosierdzia, której
przejawem - wyjaśnia dalej Jan Paweł II w Novo millennio ineunte -
będzie nie tyle i nie tylko skuteczność pomocy, ale zdolność bycia
bliźnim dla cierpiącego człowieka. Można usiąść za biurkiem i wydawać
kwitki dla głodnych, to jest też bardzo ważna rzecz, ale najważniejsza
jest miłość! Ksiądz Franciszek Blachnicki podkreślał: żeby podnieść
człowieka muszę najpierw się pochylić. Jan Paweł II zaś mówi:
zdolność bycia bliźnim dla cierpiącego człowieka, solidaryzowania się z
nim tak, aby gest pomocy nie był odczuwany jako poniżająca jałmużna,
ale jako świadectwo braterskiej wspólnoty dóbr: "Jesteś
dla mnie bratem. Dlatego ja, ze względu na ciebie staję przy tobie,
przy tobie obarczonym swoimi problemami. Chcę być z tobą solidarny".
Klasycznym przykładem takiej postawy jest zakon mercedariuszy, założony
przez św. Piotra Nolasco w czasie wypraw krzyżowych - zakon od wykupu
niewolników. Wówczas tak realizowano miłosierdzie - jeśli
zabrakło funduszy na wykup z rąk muzułmanów pojmanych w niewolę
rycerzy, to zakonnicy szli "w zastaw", dopóki nie dostarczono
pieniędzy. Ktoś powiedział, że kojarzy mu się to z Krucjatą - przez
analogię, jesteśmy zakładnikami niewolników alkoholu.
Winniśmy zatem postępować w taki sposób - pisze Ojciec Święty w
Novo millennio ineunte - aby w każdej chrześcijańskiej
wspólnocie ubodzy czuli się jak u siebie w domu. Myśl ta
przypomina mi postać brata Rogera z Taizé. W jednym ze swoich
listów w latach siedemdziesiątych nawoływał, by "w twoim domu
każdy człowiek mógł poczuć się, jak u siebie. Żeby nie bał się
przyjść do ciebie, bo np. masz tak bardzo wyrafinowane umeblowanie
mieszkania". Twój styl życia powinien być otwarty na drugiego
człowieka. Zauważmy, jak łatwo można zbudować barierę. Nie dlatego, że
ci nie wolno czegoś tam mieć. Możesz mieć, tylko czasami się
zastanów, co naprawdę może stanowić barierę przystępu do ciebie.
Brat Roger wyraził to bardzo praktycznie.
Zobaczmy, jak się to przekłada na problem stylu życia dzisiejszej
młodzieży. Nie wystarczy, że powiesz młodemu człowiekowi - nie pij, nie
bierz narkotyków. Pokaż mu styl życia bez alkoholu, żeby czuł
się przy tobie bezpiecznie! Zobacz, ile masz takich osób,
które czują się zagubione, przy których trzeba po prostu
być.
Kilka lat temu na Białorusi dotarliśmy do ks. prałata Bulki.
Wówczas miał 76 lat. Został wyświęcony na kapłana dopiero w 60
roku życia. Marzył o tym latami. Nie mógł jednak wcześniej
pójść do seminarium, bo były ścisłe limity. Przyjechaliśmy do
niego. Plebania stoi obok kościoła. Wieś na Witebszczyźnie, za oknem
biegają kury, wokół pełno ludowych figurek. Ksiądz prałat
posadził nas w pokoju i włączył wideo. Pokaz trwał krótko -
"Patrzcie: tutaj był taki zwyczaj w noc świętojańską, w święto Kupały,
było pijaństwo wielkie, sprośności itd. Postanowiłem to zmienić. Ale
jak się ludziom coś zabiera, to im trzeba dać w zamian coś innego." I
pokazuje nam nagranie - Msza święta w kościele, w wigilię uroczystości
świętego Jana. Potem ludzie idą do ogniska, smażą kiełbaski, tańczą.
Nie było już pijaństwa. Ten niezwykły kapłan oprowadzał nas po terenie
parafialnym i mówił: "A tutaj stanie jeszcze takie podium, żeby
młodzież miała gdzie śpiewać i grać." Wizjonerskim wzrokiem patrzył i
kontynuował: "Z młodzieżą to trzeba być!" Tę zasadę wychowawczą
sformułował św. Jana Bosco - "być z wychowankami". O tym właśnie
czytamy w Novo millennio ineunte. Dla mnie cytowany tekst jest
fundamentalny dla zrozumienia sensu Krucjaty Wyzwolenia Człowieka.
Powróćmy do cytowanego tekstu z Novo millennio ineunte: Winniśmy
zatem postępować w taki sposób, aby w każdej chrześcijańskiej
wspólnocie ubodzy czuli się jak u siebie w domu. Czyż taki styl
życia nie stałby się największą i najbardziej skuteczną formą głoszenia
nowiny o Królestwie Bożym? Bez tak rozumianej ewangelizacji,
dokonującej się przez miłosierdzie i świadectwo chrześcijańskiego
ubóstwa, głoszenie Ewangelii, będące przecież pierwszym nakazem
miłosierdzia, może pozostać niezrozumiane i utonąć w powodzi
słów, którymi i tak jesteśmy nieustannie zalewani we
współczesnym społeczeństwie przez środki przekazu. Miłosierdzie
czynu nadaje nieodpartą moc miłosierdziu słów.
Kto jest moim bliźnim w epoce globalizacji?
Część drugą zacznijmy od przytoczenia raz jeszcze programu zawartego w
dziewiątym drogowskazie wiodącym nas "ku dojrzałości chrześcijańskiej":
"Nowa kultura polega na uwolnieniu człowieka od wszystkiego, co poniża
jego godność oraz na rozwijaniu wartości osoby i wspólnoty we
wszystkich dziedzinach życia. W pierwszej części spotkania
zarysowaliśmy mapę dziedzin życia wymagających ewangelicznego
uzdrowienia, przywoływanych przez Novo millennio ineunte.
Byłoby dobrze przeprowadzić - na spotkaniach w grupach
animatorów czy kandydatów na animatorów, czy po
prostu w naszych parafiach - Ewangeliczną Rewizję Życia w następujących
tematach: W jakich dziedzinach życia, w których uczestniczę, mam
rozwijać wartość osoby? Co to znaczy spotkać się z drugą osobą, a nie z
rzeczą?
W dobie globalizacji zostaliśmy troszeczkę znieczuleni. Bo jak kochać
wszystkich, tych gdzieś na antypodach, gdy akurat CNN podało wiadomość,
że tam ktoś kogoś zabił, albo był pożar, albo jakaś katastrofa.
Wszystko jest robione pod kątem zwiększenia tzw. oglądalności. Chodzi
oczywiście o cenę, jaką można zażądać za reklamę. Równocześnie
mam świadomość, że ja nie jestem w stanie nic pomóc tym odległym
ludziom. Przyzwyczajam się do tego, że wobec wielkich problemów
życiowych człowieka lub grupy ludzi staję bezradny, ubezwłasnowolniony.
Co ja mogę poradzić na to, że kangur, gdzieś tam w Australii, bawił się
z dzieckiem i zaboksował je na śmierć? Więc pierwszą moją reakcją jest:
to było daleko, całe szczęście, że nie u nas w Polsce, chwała Panu - i
włączam następne wiadomości. W ten sposób staliśmy się
znieczuleni. To znieczulenie sięga potem coraz dalej, aż do naszego
najbliższego otoczenia. Coraz bardziej odseparowuję się od ludzi. Już
nie rozmawiam z ludźmi - uruchamiam Gadu-Gadu i jestem z nimi on line!
No, w najlepszym wypadku poczta mailowa, gdzie jeszcze są jakieś
resztki możliwości wyrażenia moich myśli i moich uczuć przy pomocy
przemyślanego, wyważonego, pięknego słowa.
Toksyna znieczulająca rozchodzi się szerzej. "Co ja mogę zrobić, że w
Polsce dzieje się coś złego. Przecież to nie ode mnie zależy, co tam na
Wiejskiej wyprawiają." Media liberalne, hołdując myśleniu
postmodernistycznemu, utwierdzają mnie w przekonaniu, że nie ma
autorytetów, nie ma stałych zasad, nie ma wartości, nie ma
niepodważalnej prawdy. Wszystko jest grą. Gdzie jest miejsce dla
godności osoby? Tam przecież jest człowiek, osoba! Trzeba uczyć się
wrażliwości. A może się chociaż pomodlić za tych konkretnych ludzi,
którzy cierpią? Może aż tyle?
Idźmy dalej tym tropem. W naszej mentalności naprawdę jest coraz mniej
miejsca na bliźnich. Jesteśmy zaśmieceni tym, co pokazali w telewizji.
Mówi się dziś, że istnieją tylko fakty medialne - czyli
faktycznie istnieją tylko te wydarzenia, które zostały pokazane
w telewizji, innych nie ma. Przestaje istnieć rodzina, przestaje
istnieć kolega, koleżanka. Przestaje istnieć miłość osób
najbliższych, miłość małżeńska, bo pojawia jakaś globalna pornografia.
To też jest element upokorzenia człowieka. Znów oddzielenie od
żywego człowieka. Kreowanie tego, co niekoniecznie jest realne - to, co
jest pokazywane na ekranie niekoniecznie jest faktem. Jest to jakaś
konstrukcja zbudowana na podstawie rzeczywistych zdarzeń. Czy to jest
rozwijanie wartości osoby i wspólnoty? Pięć osób w
telewizji, ciągle tych samych, na okrągło powtarza te same tematy. A my
potem - ble, ble, ble - powtarzamy po nich. Tym, co mnie bardzo irytuje
w spotkaniu z drugim człowiekiem, jest wygłaszanie tez dotyczących
aktualnej sytuacji politycznej, gospodarczej, społecznej i
przekonywanie mnie, że taka jest właśnie prawda, że mój
rozmówca wie, jakby sam to zbadał albo tam był. Przecież ja
wiem, po kim on to powtórzył, w którym dzienniku
telewizyjnym powiedział to tzw. "dyżurny komentator - mędrzec od
wszystkiego".
Muszę być czujny i wiedzieć, że pewne rzeczy są programowane,
manipulowane. Jeżeli pod tym kątem się przyjrzycie pewnym wiadomościom,
to się zorientujecie, że nie jest tak, że coś się naprawdę istotnego
wydarzyło. Po prostu nagle część osób bezmyślnie powtarza jeden
po drugim to, co "powiedzieli w telewizji". Trzeba być bacznym! Jeśli
chcemy szerzyć kulturę trzeźwości, to trzeba "płynąć pod prąd"
reklamie, artykułom sponsorowanym, wypowiedziom ludzi, których
nie stać na radykalizm sprzeciwu, np. wobec picia alkoholu przy każdej
okazji, czy też ludzi, którzy sami mają problem alkoholowy i
maskują się "koniecznością" obyczajową.
Godność osoby
Jak będziemy rozumieć i rozwijać wartość osoby we wszystkich
dziedzinach życia? Czy na pierwszym miejscu będzie jej godność? Czy z
szacunkiem będziemy mówić o drugim człowieku? Jak będziemy
traktować drugiego człowieka? Czy będziemy go szanować jako osobę?
Nawet jeżeli błądzi? Czy umiem z miłością i szacunkiem popatrzeć na
niego? To jest jeden z najtrudniejszych problemów, bo nasza
ludzka natura jest poraniona naszymi i cudzymi grzechami. W związku z
tym chcielibyśmy bardzo często zareagować na postawy innych negatywnie.
Biada na przykład takiemu członkowi Krucjaty Wyzwolenia Człowieka,
który będzie stale zgorszony tym, że nie wszyscy są w Krucjacie.
To będzie antyświadectwo, bo on nie przyjął podstawowej tezy, że jest
to dobrowolne dzieło. W Abstynenckim Credo ksiądz Franciszek Blachnicki
podkreśla, że Krucjata stoi zdecydowanie na stanowisku całkowitej
abstynencji od alkoholu. Krucjata zrzesza w swoich szeregach tylko
całkowitych abstynentów i zmierza do tego, aby jak najwięcej
ludzi, w imię miłości do Niepokalanej, nakłonić do decyzji całkowitej
abstynencji od alkoholu. To jest bardzo ważne pytanie - Czy ja to
dzieło podejmuję z miłości? Czy w Krucjacie Wyzwolenia Człowieka widzę
człowieka? Jeżeli odkryję, że motywem mojego przystąpienia do Krucjaty
Wyzwolenia Człowieka była niechęć do drugiego człowieka, nienawiść, bo
on np. czyni jakieś zło, to natychmiast powinienem przystąpić do pracy
nad sobą. Krucjata Wyzwolenia Człowieka jest drogą ciągłego rozwoju
osoby, inaczej wcześniej czy później okaże się, że mam komuś za
złe jego złe, subiektywnie złe, postępowanie. Dlatego muszę w sobie to
przepracować. Inaczej będę mówił - dlaczego cały świat to nie
abstynenci - i zgorzknieję. Ja mam rozwijać wartość osoby także w
swojej osobie. To jest nowa kultura.
Popatrzmy jeszcze raz na dziewiąty drogowskaz wiodący nas "ku
dojrzałości chrześcijańskiej". Poleca on nam rozwijać "wartość osoby i
wspólnoty".
Co to oznacza dla nas, w epoce społeczeństwa posttotalitarnego, po
epoce kolektywizmu? "Jednostka - zerem, kolektyw - wszystkim" - tak
Majakowski opiewał socrealizm. W systemie sowieckim jednostka się nie
liczyła. Natomiast chrześcijaństwo jest ze swej natury głęboko
personalistyczne - priorytet człowieka, osoby. To nie jest tak, że
kochamy wszystkich, tak "w ogóle". Ja muszę widzieć, że
kształtowanie życia społecznego musi mieć na względzie każdego
człowieka. Wszystkie totalitaryzmy zasadzają się na tezie przeciwnej -
ja chcę coś dobrego zrobić dla społeczeństwa, więc w tym celu mogę
pozbyć się wrogów klasowych, mogę się pozbyć innej narodowości,
mogę pozbyć się ludzi chorych, starych. Do tego prowadzi priorytet
ideologii nad człowiekiem.
A jednak wszyscy jesteśmy dziećmi Bożymi. O priorytecie człowieka nad
ideologią przypomina nam wspaniała modlitwa przed adoracją Krzyża w
Wielki Piątek. Modlitwa Powszechna - wzór modlitwy wiernych w
każdej Mszy św., która ujawnia kręgi zbawienia - za kogo umarł
Chrystus. Modlimy się za Kościół, za papieża, za
biskupów, za wszystkich chrześcijan, za Żydów, za tych,
którzy wierzą w jednego Boga, wreszcie za wszystkie stany, za
rządzących, za cierpiących i chorych, za prześladowanych. Chrystus
umarł za wszystkich! To jest bardzo ważne w kontekście godności
człowieka: Chrystus nikogo nie wykluczył. Tak trzeba patrzeć na ten
najszerszy wymiar wspólnoty i jej wartość, mającą swe
źródło w godności człowieka. Teologicznie na wspólnotę
trzeba też patrzeć jak na dzieci Boże, które są złączone bo mają
wspólnego Ojca. Wtedy jest braterstwo między ludźmi, kiedy mamy
wspólnego Ojca, kiedy wiemy, że Bóg jest naszym Ojcem.
Wtedy możemy mówić o braterstwie. Inaczej jest to pewna utopia,
pewna ideologia - "wolność, równość, braterstwo" - nieosiągalne
ludzkim wysiłkiem.
Nowa kultura polega na [...] rozwijaniu wartości osoby i
wspólnoty - czytamy w tekście drogowskazu - jest ona dziś bardzo
potrzebną formą świadectwa i ewangelizacji. O tym słyszeliśmy w
omawianym fragmencie z Novo Millennio Ineunte (NMI 50). Po prostu
trzeba stanąć przy drugim człowieku, przy osobie, nie przy przedmiocie.
To jest właśnie problem każdego urzędnika, każdego nauczyciela, każdego
lekarza, każdego księdza. Czy potraktuję człowieka jako paragraf, numer
czy jako osobę?
Reasumując dotychczasowe rozważania stwierdzamy, że dziewiąty
drogowskaz przynosi nam światło (fos) ukazujące wartość i godność osoby
i - odnosząc nas do definicji nowej kultury - stwierdza, że jest dziś
potrzebna taka forma świadectwa i ewangelizacji. Według Evangelii
nuntiandi, ostatecznym i najszerszym zakresem ewangelizacji jest
przepajanie kultury duchem Ewangelii.
Nie jestem człowiekiem znikąd
Jednym z problemów związanych z zagadnieniem sięgania przez
młodych ludzi po alkohol jest wykorzenienie, nie tylko
poszczególnych osób, ale całych społeczeństw.
Spójrzmy zatem na zagadnienie nowej kultury w sposób
następujący: "zewangelizowana" kultura, wypływająca z poszanowania
godności osoby, tworzy środowisko sprzyjające rozwojowi osoby. W Polsce
odbywały się na początku lat dziewięćdziesiątych wielkie dyskusje, czy
używać pojęcia "wartości chrześcijańskie", czy zapisywać, czy nie
zapisywać ich w ustawach. Tak naprawdę chodzi o coś dużo ważniejszego
od problemu prawnych rozstrzygnięć. Kultura, która będzie
faktycznie przepojona wartościami ewangelicznymi, będzie tworzyć
środowisko będące realną propozycją życia rozwijającego wartość i
godność człowieka. Czy oznaczałoby to wyłączenie osobistej decyzji
człowieka? Oczywiście, nie! W naszym społeczeństwie prawie wszyscy byli
ochrzczeni w dzieciństwie. Rodzice uznali, że chcą przekazać dzieciom
to, co dla nich stanowi największą wartość. Czy to oznacza, że nie
każdy mówi osobiście w swoim życiu Panu Bogu "tak"? Kiedyś
rodzice powiedzieli to jak gdyby za was. Nie pytali was. Ale czy ten
wybór wartości ewangelicznych, dokonany przez rodziców,
nie był błogosławieństwem dla waszego wzrostu? Czy wolelibyśmy w każdym
pokoleniu zaczynać od podstaw w poszukiwaniu sensu życia? Czy musimy
rzeczywiście wszystko sprowadzać tylko do osobistej decyzji? Przecież
człowiek może startować z coraz to wyższego poziomu. Jego osobista
decyzja znajduje już wtedy płaszczyznę odniesienia. Teraz, jeżeli
popatrzymy na historię 2000 lat chrześcijaństwa i przemian kulturowych,
które to chrześcijaństwo przyniosło, możemy śmiało powiedzieć,
że nastąpiła wielka zmiana obyczajów w porównaniu z tym,
co było w starożytności i średniowieczu. Bywały różne okresy
regresu, kiedy dominowali barbarzyńcy. Tak było we wczesnym
średniowieczu, kiedy trzeba było ewangelizować kulturę, która
wdarła się do imperium rzymskiego. Trzeba było wychować do poszanowania
godności człowieka ludy germańskie, które przyszły ze swoimi
okrutnymi zwyczajami. To wymagało czasu, wychowania nowych pokoleń.
Cokolwiek byśmy nie powiedzieli o brutalizmie, z którym
spotkaliśmy się w XX wieku, to równocześnie musimy uznać, że
ludzkość, w tym samym XX wieku, dojrzewała do postępu w sferze szacunku
dla człowieka i jego niezbywalnych praw (niestety zapominano o jego
obowiązkach). Chwilowy regres w kulturze ma swe źródło w błędnej
antropologii - tam, gdzie nie uznaje się wartości osoby. Nie muszę
chyba przekonywać, jaki jest związek pomiędzy poszanowaniem życia
nienarodzonych, czy eutanazją, a poszanowaniem godności osoby w
ogóle. Jeżeli tutaj następuje jakieś cofnięcie, wtedy to grozi
destrukcją postaw ewangelicznych w kulturze.
Dlatego trzeba dbać o to, żeby pewne normy życia społecznego były
inspirowane przez wartości ewangeliczne - owe ośmieszane w laickich
mediach "wartości chrześcijańskie" - czyli odwołać się do godności
osoby ludzkiej. Inaczej każde pokolenie będzie musiało po omacku szukać
sensu życia startując od zera, nie mając punktów odniesienia
dotyczących np. zdrowej obyczajowości.
Kilka lat temu prowadziłem rekolekcje dla animatorów,
wśród których połowa uczestników była z Polski,
połowa z Białorusi. W pewnym momencie jednemu z bardzo zaangażowanych
mężczyzn wyrwało się w trakcie mojego wykładu stwierdzenie: "u nas na
Białorusi jest takie, proszę księdza, pogaństwo". Przerwałem: "Nie
wolno Ci tak mówić. Mimo, że w Polsce też potocznie
mówimy, że u nas jest pogaństwo, a nawet możemy wskazać wiele
przykładów spoganienia obyczajów". Żeby przybliżyć
słuchaczom zagadnienie, zadałem pytanie: "kiedy byłeś ochrzczony?". "W
dzieciństwie". "Kiedy byłeś u pierwszej komunii?". "Sześć lat temu".
Pytam następną osobę: "Kiedy ochrzczona byłaś?" - "W dzieciństwie".
"Kiedy u pierwszej komunii?" - "Sześć lat temu". Z całej grupy tylko
jedna osoba była i ochrzczona w dzieciństwie i od dzieciństwa chodziła
do kościoła. Była z Grodna - tam trochę więcej było czynnych
kościołów. "Wasi rodzice przekazali wam to, co uznawali za
najcenniejsze. Przecież nie mogło być tak, że masowo was chrzcili z
powodu zabobonów. Mógł się pojedynczy przypadek zdarzyć,
że ktoś potraktował chrzest w sposób zabobonny. Ale naprawdę oni
nieśli w sobie przekonanie, że trzeba dzieciom przekazać wiarę. Tylko
potem kościół był zamknięty, nie było księży albo się po prostu
rodzice bali. Nie będziemy tego teraz oceniać od strony moralnej.
Dlaczego w Mińsku widzę u was tyle kościołów odbudowywanych z
taką pieczołowitością? Tych kilka, które się udało odzyskać. Po
to, żeby odnieść się do wiary waszych przodków. Więc dlatego nie
mówcie o pogaństwie na Białorusi (czym innym jest oczywiście
kultura neopogańska szerząca się w całej Europie!).
Wtedy mnie zapytano, kiedy ja byłem ochrzczony? Odpowiadam: "ja byłem
ochrzczony w roku 966. Nie w roku 1966, ale w roku 966. Ja mam za sobą
tysiąc lat chrześcijaństwa. Moi pra, pra, pra... pradziadowie poszli
wtedy za Chrystusem. Co oni robili po drodze - nie wiem. Na ile
grzeszyli, na ile byli święci - tego nie wiem. Ale wiem, że od tysiąca
lat starali się moi przodkowie żyć po chrześcijańsku. Na Białorusi
możemy powiedzieć, że Wielkie Księstwo Litewskie przyjęło chrzest w
obrządku łacińskim w roku 1385. Więc jesteście w tym kraju od tylu lat
chrześcijanami, a może nawet dłużej, uwzględniając wcześniejsze misje."
Nie jesteśmy ludźmi znikąd. Każdy totalitaryzm starał się odciąć
człowieka od korzeni - "Jesteś człowiekiem znikąd, historia twoja
rozpoczęła się dopiero wczoraj" - np. w przypadku bolszewizmu było to w
roku 1917. Wcześniej nic nie było. A przecież moja historia jest jedną
ze składowych poznawania godności osoby. To są moi przodkowie, to są
ci, którzy oddawali życie po to, aby moja ojczyzna była wolna,
żeby była chrześcijańską ojczyzną. To wreszcie ci, którzy mnie
przyprowadzili do chrzcielnicy.
Jeżeli marzycie o wielkiej miłości, to zastanówcie się jak wy i
wasze pokolenie będzie kształtować swe życie. Co wy zrobicie, żeby
wasze pokolenie przekazało swoim dzieciom inne życie. Bo to nie jest
tak, że wasze dzieci będą odizolowane od dzieci waszych koleżanek i
kolegów, którzy nie będą w Krucjacie. Od waszych
koleżanek i kolegów, którzy zmienią partnerów,
mężów, żony i jeszcze nie wiadomo co. One będą żyć w tym
świecie, takim jakim on jest. To od was będzie zależało, czy wasze
dzieci będą mieć tak wielkie poczucie godności swojej osoby, że kiedy
środowisko będzie mówiło coś innego, kiedy będzie się im
proponować zachowania poniżające godność człowieka, to wasze dzieci
spontanicznie powiedzą "nie". Mówimy, że najlepszym czynnikiem
profilaktycznym wobec dzieci i młodzieży jest po prostu świadectwo. Wy
się nie musicie martwić o to jak nadskakiwać waszemu dziecku, żeby nie
wpadło w złe otoczenie. Profilaktycy mówią, że wystarczy, aby
dziecko do 15 roku życia nie widziało w rodzinie tej magii substancji
chemicznych, a już będzie w dużej mierze uodpornione. Ono nie czuje
potrzeby naśladowania dorosłych, wchodząc w tajemnicę ich świata
opartego o alkohol.
Jest to bardzo ważne dla rodziców kochających swe dzieci. Jeśli
dzieci czują się zakorzenione w świecie wartości, jeżeli doświadczają
miłości rodziców, więzi z nimi, to jest to czynnik najbardziej
chroniący - profilaktyczny. A przecież wielu rodziców pyta
nieraz "dlaczego ja mam być w Krucjacie, przecież ja nie piję, moi
najbliżsi w rodzinie nie piją, to dlaczego ja mam być w Krucjacie?"
Okazuje się jednak, że właśnie miłość do swych dzieci przekonuje do
Krucjaty.
Nie lękajcie się!
Może ci kiedyś wmawiano, że jesteś niczym, bo tylko kolektyw jest
wszystkim, a jednostka zerem. Ale ty jesteś człowiekiem, dzieckiem
Bożym, ty masz chodzić z podniesioną głową - jesteś ukochanym dzieckiem
Ojca! "Chociażbym przechodził przez ciemną dolinę, zła się nie ulęknę,
bo Ty jesteś ze mną" (Ps 23). Nowy człowiek tworzy nową kulturę,
wyrażającą się także w zdolności do poświęcenia czegoś dla młodego
pokolenia, np. podejmowania abstynencji od alkoholu. Nie lękacie się
tego świata!
1/ Ks. Franciszek Blachnicki, Dorgowskazy
Nowego Człowieka. Krok Dziewiąty - Nowa Kultura (etap formacji
deuterokatechumenalnej w Ruchu Światło-Życie).
2/ Konferencja dla uczestników Szkoły Animatora w Brwinowie (16 kwietnia 2005 r.).
|
|