Podczas Kongresu poprosiliśmy Ojca
Celestyna Napiórkowskiego o krótką wypowiedź skierowaną
do uczestników.
Trzeba krótko, więc bez wstępu. Powiem kilka słów o
dwóch moich ostatnich spotkaniach z księdzem Franciszkiem.
Przedostatnie spotkanie... Sprzed mniej więcej roku. Z grupą
kolegów-teologów oraz przyjaciół i uczniów
zbuntowałem się przeciwko aktualnej sytuacji teologii w Polsce.
Zbuntowaliśmy się radykalnie, protestując przeciwko naszemu zbyt
głębokiemu uzależnieniu od teologii zachodniej, zwłaszcza niemieckiej.
Importujemy, tłumaczymy, sprzedajemy, uczymy się, przekazujemy
następnemu pokoleniu, zamiast tworzyć wyraźniej swoją teologię,
uwzględniającą nasze uwrażliwienia, nasze problemy, nasze potrzeby i
naszych proroków. Bo mamy swoich proroków - i w historii,
i współcześnie. Przez proroków - umówiliśmy się -
będziemy rozumieli takich wierzących ludzi, którzy w duchu wiary
oceniają naszą sytuację, nasze warunki i nasze problemy, a także
usiłują przez nie i w nich dosłyszeć głos Boży skierowany do nas,
zinterpretować te wydarzenia i zaproponować program działania.
Postanowiliśmy zorganizować konferencję teologów Europy
Środkowej i Wschodniej, żeby zacząć tworzyć i propagować naszą, rodzimą
teologię. Zaprosiliśmy teologów z Czech, Słowacji, Ukrainy,
Rosji, Białorusi, Litwy, Węgier i oczywiście z Polski. Wytypowaliśmy
wielu większych i mniejszych proroków Europy Środkowej i
Wschodniej. Pośród polskich proroków znalazł się
oczywiście Wojtyła, Wyszyński, Popiełuszko, Blachnicki (oczywiście
Blachnicki), Tokarczuk - ludzie Boży, którzy czytali dzieje,
czytali naszą sytuację, interpretowali i kreślili programy. Księdza
Franciszka Blachnickiego postrzegliśmy jako proroka większego naszych
czasów w tym regionie Europy.
Drugie spotkanie z ks. Franciszkiem, sprzed kilku dni. Otrzymałem
zamówienie od ks. prof. Kamińskiego, który szefuje
teologii pastoralnej na KUL-u. Pismo informuje, że przystępują do
leksykonu teologii pastoralnej i proszą mnie o napisanie kilku haseł.
Wśród tych haseł jest "teologia wyzwolenia". Zacząłem myśleć:
"Teologia wyzwolenia... o czym tu pisać?" Z teologią wyzwolenia
spotykałem się od dawna. Przez "teologię wyzwolenia" rozumiało się
przede wszystkim to, co dzieje się w teologii latynoamerykańskiej,
czyli wyzwolenie spod wyzysku, uzależnienia politycznego, struktur
niesprawiedliwości społecznej, wyniszczającej innych dominacji
Stanów Zjednoczonych, również wyzwolenie z nędzy,
nierówności społecznej. Wiedziałem już, że będę musiał pisać o
Ameryce Południowej. Ale rozejrzałem się po świecie, czy nie ma jeszcze
jakiejś innej teologii wyzwolenia. Bez trudu dała się zauważyć polska
teologia wyzwolenia z kard. Stefanem Wyszyńskim jako jej praktycznym i
teoretycznym liderem. Wyraźnie różnił się od latynoamerykańskich
teologów wyzwolenia. Mocnym głosem i przykładem niezłomności
wołał, by nie dać ducha swego i ducha narodu zniewolić, nie dać się
zniszczyć, nie dać się załamać, nie dać się przestraszyć. Był w tym
bliski księdzu Franciszkowi Blachnickiemu, ale jednak jakoś inny.
Zgromadziłem publikacje księdza Franciszka (zresztą mam je prawie
wszystkie w swoim zakładzie - na ósmym piętrze w nowym budynku
KUL-u). Potem okazało się, że w swoim wydawnictwie macie jeszcze jakieś
nowe zbiorki pism ks. Franciszka, zrobione właśnie pod kątem teologii
wyzwolenia. Niewątpliwe jest, że jego idee wyzwolenia stały się dobrem
całego naszego regionu. Cieszę się, że mogę to powiedzieć w tym
kontekście. Blachnicki nie umarł. Blachnicki wciąż inspiruje. Nowe
konteksty pozwalają nam dostrzegać i cenić kolejne aspekty jego
duchowej spuścizny.
|
|