Bezinteresowny dar poprzednia strona

Ks. Roman Litwińczuk

Słowo Boże w dzień święta Podwyższenia Krzyża i jednocześnie pielgrzymki Krucjaty Wyzwolenia Człowieka, prowadzi nas w bardzo odległe czasy. Stajemy się świadkami wydarzeń dziejących się podczas wędrówki ludu wybranego z Egiptu, z domu niewoli do Ziemi Obiecanej Kanaan. Lud wyszedł z niewoli za głosem Boga. Uwierzył, że Bóg może go uczynić wolnym. Ale oto, gdy pojawia się perspektywa długiej, uciążliwej drogi, jak mówi autor Księgi Wyjścia, "lud stracił cierpliwość"(1).

Co kryje się za tym stwierdzeniem? Mówimy, że matka traci cierpliwość, gdy dziecko ciągnie ją za rękaw przy wystawie, żądając kupna lizaka czy cukierka - i dziecko otrzymuje klapsa. "Tracić cierpliwość" - stwierdzenie to wydaje się być swoistym eufemizmem autora Księgi Wyjścia. Kryje się za nim zwątpienie ludu w wierność Boga, w dane przez Niego obietnice. Oto uprzykrza się pokarm, którym Bóg karmi lud. Lud mówi: "jest on mizerny". A więc lud odrzuca to, co jest darem z ręki Boga, co Bóg daje. Dochodzi do buntu, do nieposłuszeństwa. I oto jesteśmy świadkami powtórki z historii, powtórki wydarzeń z raju. Człowiek znów chce powiedzieć Bogu: ja wiem lepiej, co jest dla mnie dobre i na jakiej drodze będę szczęśliwy. Nie wierzy już, że Bóg może go dalej poprowadzić.

To jest chyba istota tego wydarzenia, tego tracenia cierpliwości. Odpowiedzią Boga jest kara. Ma ona przedziwny kształt - węża. Śmiercionośnym jadem węża Bóg chce przypomnieć człowiekowi, kto po raz kolejny go zwiódł. Kto po raz kolejny prowadzi go na drogi nieposłuszeństwa. Gdzie jest źródło ludzkiego grzechu, pychy, buntu wobec Boga? Wąż, diabeł - trzeba aż doświadczenia śmierci, aby przyszło opamiętanie. Czasami trzeba takiego doświadczenia, aby ludziom odmieniły się serca. Wtedy otwierają się oczy, serca zaczynają wołać do Boga i to ostatecznie otwiera zdroje Bożego Miłosierdzia. Bóg przywraca życie, wymazuje grzech, zapomina o nim, a czyni to w odpowiedzi na wstawiennictwo Mojżesza. Nie pozwala jednak ludowi zapomnieć o wężu. Każe go Mojżeszowi umieścić na palu, na drzewie. I odtąd spojrzenie na węża zaczyna chronić przed śmiercią. Ten, który był źródłem śmierci, staje się źródłem życia, ale już według woli i zamysłów Boga.

Po co nam dzisiaj, po wielu wiekach, ta odległa historia? Oto sięgamy do dziejów, w których pojawiają się symbole i znaki zapowiadające to, co się dokona w Chrystusie - też na drzewie, ale tym razem będzie to drzewo Krzyża. W Nowym Przymierzu będzie Nowy Mojżesz - Chrystus - który też będzie się wstawiał u Boga. To Jego wstawiennictwo, potwierdzone ofiarą z życia, Ojciec przyjmie jako zadośćuczynienie za grzechy ludzkości. Będzie też nowe drzewo, drzewo Krzyża, które stanie się miejscem odkupienia, a spojrzenie pełne wiary na Tego, który zawiśnie na tym drzewie, będzie odtąd ratować przed śmiercią. "Oto drzewo Krzyża, na którym zawisło zbawienie świata" - woła odtąd Kościół każdego roku w Wielki Piątek.

Można sobie postawić pytanie, dlaczego Bóg wybrał dla ludu taki niezrozumiały sposób powrotu do Niego. Spojrzenie na węża, na źródło śmierci. Może po to, aby lud dobrze zapamiętał źródło swego oderwania od Boga. A może też po to, aby przezwyciężyć w ludziach lęk. Bóg chce przez to powiedzieć: "Oto jestem mocniejszy od tego węża. On jest panem śmierci, a ja jestem Panem życia". Bóg odtąd niweczy, przezwycięża wrogość, jadowitość i śmiertelność węża.

Drodzy w Panu! Dobrze, że pielgrzymka Krucjaty odbywa się w święto Podwyższenia Krzyża. Oto dla uratowania ludu Starego Przymierza wystarczył wąż z miedzi czy brązu, jak słyszymy w różnych tłumaczeniach, zawieszony na drzewie i spojrzenie na niego. Aby zbawić człowieka od grzechu, aby odkupić go, nie wystarczy już taki znak. Trzeba wywyższenia na drzewie krzyża Syna Bożego, trzeba śmierci Jezusa, aż tak czytelnego znaku posłuszeństwa Ojcu - aż do końca, aż do śmierci.

W tę tajemnicę wprowadza nas dzisiaj drugie czytanie z listu św. Pawła do Filipian i ewangelia. Słyszymy w niej słowa Jezusa, który mówi o sobie i o tajemnicy odkupienia, którą przynosi. Do Nikodema w nocnej rozmowie powie: "Tak Bóg umiłował świat, że Syna Swego Jednorodzonego dał, aby każdy kto w Niego wierzy nie zginął, ale miał życie wieczne". To "dał" znaczy też wydał na ukrzyżowanie.

Św. Paweł powie o tym przyjściu Jezusa i o wydaniu Go przez Ojca: "On ogołocił samego siebie, stał się sługą, uniżył samego siebie, doświadczył hańby krzyża". Oto, wobec nieposłuszeństwa i buntu człowieka, Syn Boży okazuje posłuszeństwo aż do śmierci i to śmierci krzyżowej. W posłuszeństwie Jezusa umiera każde ludzkie nieposłuszeństwo, każde ludzkie NIE wobec Boga, nasz grzech. Bo istotą grzechu jest nieposłuszeństwo. W uniżeniu Chrystusa Sługi tonie każda ludzka pycha, każde przekonanie, że człowiek wie lepiej, że wybierze lepszą drogę. W TAK Jezusa, powiedzianym Ojcu, unicestwiona zostaje ludzka chęć urządzenia życia po swojemu, nie według Bożych, ale własnych planów. Taka postawa Jezusa sprawia, że krzyż - drzewo hańby - rozbłyska chwałą zwycięstwa, stając się odtąd znakiem nadziei. Dlatego dzisiaj mówimy o podwyższeniu Krzyża, o zwycięskim krzyżu, znaku chwały, znaku miłosiernego, zbawiającego Boga.

Dzisiejsze święto pozwala w pełni zrozumieć istotę Krucjaty Wyzwolenia Człowieka. Ona bowiem staje się w pełni zrozumiała dopiero z perspektywy krzyża. Pozwólcie, że przywołam słowa inicjatora tego dzieła, Ojca Franciszka: "Słowo krucjata pochodzi od łacińskiego słowa crux - krzyż. Jest w nim wyrażone nasze przekonanie, że wyzwolenie może przyjść tylko stamtąd, z mocy krzyża. Wyzwolenia może dokonać tylko Ten, który na krzyżu wyzwolił nas z niewoli grzechu i śmierci".

Krucjata - a więc ci, którzy stoją pod krzyżem Chrystusa. Pod krzyżem Chrystusa stała Maryja, pod krzyżem Chrystusa z Maryją stoi Ojciec Święty Jan Paweł II, pod krzyżem z Maryją i Ojcem Świętym chcemy stanąć my - Krucjata Wyzwolenia Człowieka. Chcemy się oddać Chrystusowi jako narzędzie, aby przez nas objawił moc krzyża ku wyzwoleniu człowieka. To jest fundament, to jest punkt wyjścia naszej Krucjaty Wyzwolenia Człowieka - chodzi o człowieka pisanego wielką literą.

O co więc chodzi w Krucjacie? Czy tylko o to aby nie pić? Jeżeli to dzieło wpisuje się w znak krzyża, to znaczy, że chodzi o coś więcej, o najwyższe dobro człowieka - o jego zbawienie. Alkohol, narkotyki i inne zniewolenia wdeptują go w błoto, odzierają z godności, wpychają do rynsztoka. Aby człowieka dźwignąć, pomóc mu odzyskać utraconą godność, trzeba ukazać mu zbawienie przychodzące z krzyża Chrystusowego. O to chodzi w Krucjacie.

Chodzi też o dom rodzinny, najbliższych tego człowieka, aby ich życie dłużej nie było piekłem, gehenną, aby tam Krzyż Krucjaty rozbłysnął znakiem nadziei na dobrą, lepszą przyszłość, na dobre, lepsze dni. Chodzi też o środowisko, w którym ten człowiek żyje, o społeczeństwo, o nasz naród. Człowieka zniewolonego, rozpitego, naród zamroczony alkoholem można łatwo omamić byle mirażem, błyskotką, a potem poprowadzić na smyczy, wykorzystując jako tanią siłę roboczą.

Krucjata - tu chodzi o zbawienie. Kim są członkowie Krucjaty? Czy możemy siebie nazwać lepszymi od innych? Nie! Również my doświadczamy na sobie zniewoleń i słabości. Umiemy jednak je dostrzec, zrozumieć, nazwać po imieniu i odnaleźć drogę, by tę czy inną formę zniewolenia - grzech - odrzucić, zanurzyć w Bożym miłosierdziu. My też doświadczamy grzechu, zniewolenia, ale wiemy kto nas uwalnia, kto dźwiga nas z upadku. Członkowie Krucjaty Wyzwolenia Człowieka to nie jacyś herosi, pomnikowe postaci z brązu, to nie wyczynowcy abstynencji, długodystansowcy w wyliczaniu lat trwania w Krucjacie. Kim są? To słudzy tajemnicy Chrystusowego Krzyża. W Nim jest zbawienie.

Motto tegorocznej pielgrzymki Krucjaty brzmi: "Prawda miarą wolności". Również prawda o człowieku, prawda o nas. Znów sięgamy do słów Ojca Franciszka, który tak często cytował to zdanie z Konstytucji duszpasterskiej o Kościele w świecie współczesnym: "człowiek (...) nie może odnaleźć się w pełni inaczej jak tylko poprzez bezinteresowny dar z siebie". Prawda o człowieku, który odnajduje siebie, czyniąc siebie darem dla innych. Odkrycie prawdy, że przez bezinteresowny dar z siebie człowiek staje się prawdziwie wolnym, ukazuje nam drogę do wolności, której nikt nam nie może odebrać, która jest dla nas zawsze, w każdej sytuacji dostępna i otwarta. Jest to droga krzyża Chrystusowego. Tajemnica krzyża jest również kluczem do zrozumienia wolności. Bez niej nie można skonstruować żadnej prawdziwej teologii wyzwolenia. Chrystus, składając na krzyżu dobrowolną ofiarę ze swego życia, ofiarę podyktowaną miłością do Ojca i do nas, był całkowicie wolny. Spełnił szczytowy akt wolności w swoim życiu. Podobnie człowiek, składający dobrowolnie, z miłości, ofiarę, nawet swoje życie, dla wartości wyższych - dla wartości najwyższej - realizuje również siebie w akcie wolności, której mu nikt odebrać nie może.

W krzyżu objawiła się ostateczna głębia tajemnicy wolności, dlatego Krucjatę Wyzwolenia Człowieka podejmujemy w znaku krzyża. Krzyż, jako symbol dobrowolnej ofiary z miłości, jest ostatecznie jedyną drogą do skutecznego wyzwolenia innych. Droga do wolności wewnętrznej musi się łączyć z coraz głębszym wnikaniem w tajemnicę krzyża.

Krzyż, swoją pionową belką, wskazuje nam jednoznacznie, że moc idzie od Boga. Człowiek może stać się dla innych darem i przynieść im wolność wtedy, kiedy sam będzie zakorzeniony w Bogu, tak jak Chrystus był w pełni zjednoczony z Ojcem i dlatego zdolny uczynić z siebie dar, dać siebie w miłości. Z kolei pozioma belka każe nam otworzyć ramiona, tak jak Chrystus, na braci. On, rozpostartymi na krzyżu ramionami, oddaje siebie ludziom, jednocześnie przygarniając ich do siebie, aby w Nim byli wolni. Życie tajemnicą krzyża jest warunkiem skuteczności Krucjaty. Jest braterskim darem miłości otrzymanym od Boga miłosierdzia. W przeciwnym razie stanie się jeszcze jedną z wielu akcji.

Z taką świadomością trzeba nam stąd odejść. Warto jednak na zakończenie postawić sobie pytanie: Dlaczego przybyliśmy tu, do Niepokalanowa? Chyba dlatego, że pod krzyżem Chrystusa stała Ona - Maryja i kiedy prawie wszyscy, z wyjątkiem Jana, stchórzyli i uciekli, Ona pozostała wierna w godzinie śmierci swojego Syna. Wierna wtedy, gdy dopełniała się Jego miłość i godzina zbawienia człowieka i świata. I tu mamy się uczyć jak pozostawać wiernymi, jak nie zdradzać, nie odchodzić, nie opuszczać, nie pokazywać Bogu - jak lud na pustyni - niewierności i nieposłuszeństwa. Jak wytrwać, gdy inni odejdą.

W antyfonie rozpoczynającej dzisiejszą liturgię Kościół modli się: "Chlubimy się krzyżem naszego Pana Jezusa Chrystusa. W Nim jest nasze zbawienie, życie i zmartwychwstanie. Przez Niego jesteśmy zbawieni i oswobodzeni". Drodzy w Panu, "ku wolności wyswobodził nas Chrystus". Amen.

1) Homilia wygłoszona przez moderatora generalnego Ruchu Światło-Życie w Niepokalanowie,
w dniu 14 września 2003 r.

Eleuteria nr 56, październik - grudzień 2003

początek strony