Po rekolekcjach na Białorusi... poprzednia strona

Dar, który wnoszę w Krucjatę

Dwa miesiące przed rekolekcjami Krucjaty włączyliśmy się do Domowego Kościoła. Wcześniej nie wiedziałem, że jest taki ruch. Nie wiedziałem, jak to będzie, w czym ja mogę być pomocny dla tego ruchu. Już od pierwszego spotkania bardzo mi się spodobało. Wszyscy uczestnicy byli aktywni, spotkanie było dobrze zorganizowane, każdy mógł podzielić się Słowem Bożym. Tak przeszły pierwsze dwa spotkania przed rekolekcjami Krucjaty Wyzwolenia Człowieka. Teraz zaś pierwszy raz sam uczestniczyłem aktywnie w takim spotkaniu.

Okazało się, że temat rekolekcji był dla mnie bardzo trudny i równocześnie łatwy. Łatwy, bo od ośmiu lat nie piję alkoholu. W podjęciu takiej decyzji pomógł mi Bóg Ojciec i Maryja, których o to prosiłem, a także ks. Edmund, któremu twardo obiecałem więcej nie używać alkoholu. Pomocni okazali się również inni ludzie.

Temat rekolekcji okazał się też trudny ze względu na osoby, które znam, a które nadużywają alkoholu. Pije mój ojciec i brat, niektórzy z bliskiej rodziny i sąsiedzi. Kończą mi się siły, by to wszystko unieść. Na moje prośby i groźby nikt nie reaguje. Ja sam wiem, jak trudno wyjść z tego zła. Ze mnie ludzie się śmiali i odnosili się do mnie ze wstrętem. Wielu mi nie wierzyło, że wytrzymam w trzeźwości. Wiedziałem, że śmieją się nie tylko sami ludzie, ale ich ustami mówi szatan. Po roku ludzie zaczęli mi wierzyć i szanować. Wiem, że niewiele jest osób, które poszły za moim przykładem i przestały pić alkohol, jednak są i takie osoby.

To mój pierwszy, najlepszy dar, który wnoszę w Krucjatę. Będę prosić Boga, by jeszcze więcej ludzi, a także moja rodzina, pojęło jakie zło przynoszą sobie i swoim bliskim przez uzależnienie od alkoholu. Nie zastanawiałem się długo czy podpisać deklarację Krucjaty. Teraz wołam do wszystkich: Nie lękajcie się, wszystko będzie w porządku. Chwała Panu!

Edward

Wspieram męża

Z problemami alkoholowymi spotkałam się bardzo blisko w moim życiu. Pięć lat temu z powodu alkoholizmu zmarł drogi mi człowiek - miał jedynie trzydzieści lat. Wiele sił wkładałam, aby pomóc mu wyjść z uzależnienia. Nie wiedziałem, że swoimi siłami nie da się tego uczynić.

Dziś wiem, że od problemów nie można uciekać, bo one i tak będą iść za mną. Trzeba wiele odwagi, by zmierzyć się z trudnymi problemami i by widzieć realność tego dzieła jakim jest Krucjata. Trzeba też wiele zmienić w sobie, by skutecznie pomóc drugiemu. Pierwszy krok to przyznać się do swojej bezradności i powiedzieć, że jedynie w Bogu można znaleźć ucieczkę i siły. Ostatnia nadzieja to Bóg. On zna naszą duszę i wszystkie problemy, tylko On może wyleczyć. Tylko Bóg może wszystko uczynić.

Obecnie mam wspaniałego męża. Jest abstynentem, nie pije alkoholu. Moje życie, w porównaniu z poprzednim, zmieniło się w raj. Z człowiekiem, który nie jest uzależniony, można normalnie rozmawiać na różne tematy, a w domu jest spokojnie i dobrze. Bardzo sobie cenię ten spokój i staram się go pielęgnować i ochraniać. Bez większego zastanowienia podpisałam deklarację Krucjaty. Tym samym podtrzymuję męża w jego decyzji. Chwała Panu!

Kalina

"Przyjaciele Leny" czy "przyjaciele butelki"?

Alleluja! Podczas rekolekcji Krucjaty Wyzwolenia Człowieka zrozumiałam, czym jest Krucjata. Zrozumiałam, że bardzo ważna jest odpowiedzialność za cały naród białoruski i modlitwa o uzdrowienie moralne dla mojej ojczyzny. Byłam gotowa zrobić coś konkretnego dla Białorusi. Nie bałam się. Dobrowolnie zrezygnowałam z alkoholu. Nie bałam się z tej przyczyny stracić przyjaciół. Bo to nie "przyjaciele Leny", tylko "przyjaciele butelki". Jeśli Bóg ze mną, któż przeciwko mnie? Jeśli ze mną Maryja, św. Stanisław i św. Maksymilian Kolbe, któż może mi zaszkodzić?

Mam 47 lat. Połowę swego życia przeżyłam jako "stary człowiek". Nie zostało już dużo czasu, chcę zatem przeżyć pozostałe lata jak najlepiej. Chcę uczynić choć kilka świetlanych kresek tam, gdzie panują ciemności. Z pełną radością i gotowością wstępuję w szeregi Krucjaty. Chcę swoją modlitwą objąć cały świat, wszystkich ludzi. Nie jest dla mnie ważne, komu pomoże moja modlitwa. Może to być ktoś uzależniony z mojej rodziny, może ktoś z Polski, może z Białorusi. Pan Bóg wie najlepiej. Jestem szczęśliwa, że Pan Jezus dał mi szansę uczestniczyć w odnawianiu i przemienianiu świata.

Ojciec mój niebieski obdarzył mnie takim darem miłości i ofiarowania się, aby wystarczyło wszystkim. Zwłaszcza tym, którzy najbardziej potrzebują miłosierdzia.

Panie, pomóż wszystkim ludziom zrozumieć, że są dziećmi Bożymi. Chwała Panu!

Lena

Świat się zmieni...

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Pewnego dnia w katolickim czasopiśmie "Ave Maryja" przeczytałam o rekolekcjach Krucjaty w Maładecznie. Znalazłam tam słowo abstynencja. Było mi znane, ale zapomniałam jakie jest jego znaczenie. Po dokładnym przeczytaniu artykułu wiedziałam, co mam robić w swoim życiu. Podejmę abstynencję w intencji osób, które są mi bliskie, a które nie mogą wyzwolić się o własnych siłach.

Jak tylko dowiedziałam się o rekolekcjach w katedrze, zgłosiłam się. Trzy dni rekolekcji przeleciało szybko, swoją deklarację abstynencką złożyłam na jeden rok. Gdy niosłam deklarację na ołtarz, byłam szczęśliwa, chciałam, aby wszyscy widzieli moją radość i poszli za mną. Wiem, że świat zmieni się tylko wtedy, gdy kobiety przestaną nalewać alkohol swoim mężom i synom.

Mam syna, którego bardzo kocham. Jest jeszcze mały, ale wierzę głęboko, że wyrośnie na dobrego człowieka, i że moje podjęcie abstynencji pomoże mu w jego decyzji: pić czy żyć.

W moim otoczeniu być abstynentem nie jest łatwo. Wielu ludzi mnie nie rozumie, często słyszę - przecież wino jest dobre i zdrowe, napij się z nami. Chociaż jest trudno, to jednak chcę wytrwać. Jestem pewna swojej decyzji. Jest mi lekko, bo nie jestem zależna od opinii innych. Wiem co mam robić. Chcę dać przykład wielu ludziom. Wiem, że nawet jeśli dziś mnie ktoś nie rozumie, może jutro zrozumie i będzie wiedział, że to co mówię jest dobre i jest to prawda.

Ola

Nieść ludziom radość

Alleluja! Podczas rekolekcji Krucjaty odkryłam bardzo ważną dla mnie rzecz. Jeśli nie używasz alkoholu, to nie musisz odchodzić od ludzi, którzy piją. Raczej odwrotnie, trzeba dawać świadectwo wobec tych, którzy są uzależnieni. Nie trzeba odwracać się od miejsc, gdzie jest alkohol. Dawniej myślałam, że jestem lepsza od takich ludzi. Nie wiedziałam co ja mam do nich mówić. A teraz widzę, że trzeba swoim świadectwem - podczas wesela, urodzin - okazywać życzliwość. Pokazywać radość bez alkoholu, dawać świadectwo, że można się bawić bez używek.

Teraz chcę żyć właśnie w taki sposób i wierzę, że Pan Bóg mi pomoże. Chwała Panu!

Walentyna

Eleuteria nr 55, lipiec - wrzesień 2003

początek strony