Na Drodze Krzyżowej
(Niepokalanów 2002)
poprzednia strona

Stacja I
Jezus na śmierć skazany

Jan Paweł II (homilia podczas Mszy św. w Bydgoszczy 7 czerwca 1999 r.):

"Błogosławieni jesteście, gdy ludzie wam urągają i prześladują was z mego powodu" (Mt 5, 11). Chrystus nie obiecuje łatwego życia tym, którzy go naśladują. Zapowiada raczej, że idąc za Ewangelią, będą musieli stać się znakiem sprzeciwu. Jeżeli on sam cierpiał prześladowanie, to stanie się ono również udziałem jego uczniów. Niezłomne trwanie przy Chrystusie i Jego Ewangelii, owa gotowość ponoszenia cierpień dla sprawiedliwości jest niejednokrotnie aktem heroizmu i może przybrać formy prawdziwego męczeństwa, dokonującego się w życiu człowieka każdego dnia i każdej chwili, kropla po kropli - aż do całkowitego - "wykonało się".

Sługa Boży ks. F Blachnicki (homilia wygłoszona podczas Godziny Odpowiedzialności i Misji na Dniu Wspólnoty w Krościenku 27 lipca 1980 r.):

Chrześcijanin - to znaczy ten, który jest Chrystusowy, który należy do Chrystusa. Już nie może prowadzić życia prywatnego, nie może się zamknąć w swoim świecie i myśleć sobie: "niech na całym świecie wojna, byle polska wieś spokojna"; niech się dzieje, co chce - ja wiem, co mam zrobić, żeby siebie zbawić, to mi wystarczy: spełniać przykazania, które mnie obowiązują.

Mam na imię Agnieszka. Ja także wydałam wyrok na alkoholików, a szczególnie na mojego tatę: ty jesteś alkoholikiem. 17 lat temu przystąpiłam dla niego do Krucjaty.
Tak mi się wydawało, że to dla niego, że ja łaskawie podpisuję dla niego deklarację Krucjaty. Ale nadal go skazywałam: to ty jesteś ten potępiony, to ty kradłeś, kradniesz, to ty bijesz, to ja muszę się ciebie wstydzić. Długo to trwało. Osiem lat żyłam w takim zakłamaniu. W braku przebaczenia jemu, w braku przebaczenia sobie - że jestem dzieckiem alkoholika, i nawet Panu Bogu. No, bo dlaczego?
W momencie, kiedy zrozumiałam, że on jest chory, że mój tata jest człowiekiem, że Chrystus każdego kocha - wreszcie mu przebaczyłam, przebaczyłam sobie i... Panu Bogu. Już nie wydawałam wyroku. I stał się cud. Tata zrobił mi wyjątkowy w moim życiu prezent urodzinowy. Pierwszy raz pamiętał. Powiedział: zawsze wszystko możesz mieć, bo jesteś uparta, a wiem, że z tego będziesz się cieszyć. Dla Ciebie przestaję pić. I przestał. Cieszyłam się i modliłam się o przemianę swojego serca.
Tata nadal jest trzeźwy, a ja inaczej patrzę na ludzi uzależnionych i na siebie, bo każdy z nas jest zniewolony, i każdy z nas potrzebuje Bożego miłosierdzia i Bożego przebaczenia.

Stacja III
Jezus po raz pierwszy upada pod krzyżem

Jan Paweł II (homilia w czasie Mszy św. odprawianej na wzgórzu "Kaplicówka", Skoczów 22 maja 1995 r.):

Być człowiekiem sumienia - to znaczy wymagać od siebie, podnosić się z własnych upadków, ciągle na nowo się nawracać. Być człowiekiem sumienia - to znaczy angażować się w budowanie Królestwa Bożego, Królestwa prawdy i życia, sprawiedliwości, miłości i pokoju w naszych rodzinach, społecznościach, w których żyjemy i w całej ojczyźnie. To znaczy także podejmować odważnie odpowiedzialność za sprawy publiczne troszczyć się o dobro wspólne, nie zamykać oczu na biedy i potrzeby bliźnich w duchu ewangelicznej solidarności. "Jeden drugiego brzemiona noście" (Ga 6, 2).

Sługa Boży Ks. F. Blachnicki (homilia wygłoszona podczas Dnia Wspólnoty w Krościenku - 1979 r.):

Jeśli chcę kogoś podnieść, to muszę najpierw się schylić; muszę tam być tam, gdzie on jest; muszę stanąć obok niego, na tym samym fundamencie. A potem mogę go podnieść - podnosząc się razem z nim. Tylko tak możemy ratować. Tylko tak możemy wyzwalać - przez podanie ręki słabym braciom.

Gabrysia: Szczęść Boże! Przyjechałam tutaj z Gdyni z moim mężem Wiesiem i córką Eweliną. Nasze 24-letnie małżeństwo zapowiadało się wspaniale. Kochaliśmy się bardzo, było naprawdę cudownie. Przyszedł jednak taki czas, kiedy Wiesiek wraz z kolegami z pracy zaczął pić. Pojechaliśmy wtedy na pierwszą naszą oazę i tam usłyszałam o Krucjacie Wyzwolenia Człowieka. Wiedziałam, że muszę to uczynić dla niego. Ja praktycznie nigdy nie piłam alkoholu, więc przyszło mi to naprawdę z łatwością. Jednak Wiesiek wraz z kolegami pił coraz bardziej. Pozwalał sobie na to, że nie przychodził do domu, lub przychodził bardzo późno. Koledzy go stawiali przed drzwiami, a on wpadał do domu i tak sobie leżał, przechodziliśmy obok niego. Chodził z kolegami grać w karty i nie myślał praktycznie specjalnie o rodzinie, chociaż uważam, że nas kochał, na swój sposób nas kochał.
Ja cały czas się modliłam. Stałam się nerwowa, denerwowałam się bardzo, prosiłam, błagałam, płakałam, śmiałam się - to było szaleństwo, kilka lat szaleństwa. Traciło na tym oczywiście dziecko, które było bardzo spokojne, ale udzielała mu się ta moja i nasza nerwowość. Doszło nawet do tego, że powiedziałam w szale, że nie chcę mieć z nim więcej dzieci, bo cóż z tych dzieci będzie? Cóż z tych dzieci wyrośnie? I okazało się, że wprawdzie mamy troje dzieci, ale żyje na ziemi tylko Ewelina, drugie dziecko Pan Bóg zabrał, trzecie również? Chociaż wówczas oskarżaliśmy o to siebie nawzajem, a nawet Pana Boga, to dzisiaj już wiem, dlaczego tak się stało. To wskutek braku naszej dojrzałości.
Na szczęście pochodzimy z rodzin katolickich. Nasi rodzice przekazali nam swoją wiarę i chciałabym im za to podziękować. Może ich wiara pomogła w rozwiązaniu naszych problemów? Postawiliśmy wreszcie w naszym życiu na Maryję - ukochaną Matkę. Pamiętam jak się modliłam: Maryjo, przecież Twój Syn połączył nas przed ołtarzem sakramentalnym związkiem małżeńskim. Nie pozwól by zmarnowało się nasze małżeństwo! Nasza prośba została wysłuchana. Na ten cudowny okres warto było czekać, warto było płakać; dziś wiem, że warto było, bo dziś jesteśmy wspaniałą rodziną.

Wiesław: Jak powiedziała Gabrysia, byłem strasznym egoistą i wiele więcej znaczyli dla mnie koledzy, z którymi mogłem pójść zagrać w karty i od czasu do czasu wypić alkohol. Ale stał się wielki wymodlony cud. Wspaniale się stało, że zawierzyliśmy się wspólnie Matce Bożej. To Ona nas poprowadziła, Ona nas wyzwoliła, a szczególnie mnie - z tego, co uwłacza ludzkiej godności. Bo tak jak w serialu: było i dobrze, i źle. Ale dlaczego nie miałoby być ciągle dobrze, wspaniale? Przecież jesteśmy kochającą się rodziną. Kiedy animatorzy wysyłali nas na rekolekcje, ja powiedziałem, że nie bardzo chcę jechać, ale zdawałem sobie sprawę z tego, że jadę właśnie po to, by podpisać deklarację Krucjaty na stałe. I tak się stało. Wcześniej kilka razy podpisywałem deklarację KWC na rok. Później doświadczyłem wielkiej pokusy, szczególnie ze strony kolegów z pracy, ze strony rodziny. Powoli wielu zaczęło się odsuwać - bo: "jak to może być, że ty z nami się nie napijesz". Pociągnął mnie wtedy przykład św. Pawła: chcę być wolny, ale chcę też tę wolność pojmować dobrze. Jestem wolny, bo wyswobodził mnie Chrystus.

Ewelina: Teraz ja chciałabym podziękować Bogu za to, że jestem dzieckiem tych, a nie innych rodziców, za wyzwolenie mojego taty, za siłę modlitwy mojej mamy, za to, że mnie osobiście nie dotknął nałogiem pijaństwa, a także za to, że uratował mi życie z pożaru w Hali Stoczni w Gdańsku. Pamiętam te chwile w płomieniach, kiedy ziemia była bardzo daleko, a ja już byłam jedną nogą przed tronem Jezusa. Moja wiara i wychowanie w rodzinie katolickiej, modlitwa i siła wiary mimo różnych upadków pomogła mi i jestem tutaj z wami. Dziękując za dar życia, przygotowuję się do ślubu. Z moim narzeczonym, który nie mógł być tu dziś z nami (jest bowiem organistą i gra w kościele), przygotowujemy wesele bezalkoholowe. Takie wartości bowiem przekazuje mi Kościół i moja rodzina. Cieszę się wyzwoleniem z nałogów, cieszę się wiarą w naszego Pana - Jezusa Chrystusa. Chwała Panu!

Stacja IV
Jezus spotyka Swoją Matkę

Jan Paweł II (rozważanie przed modlitwą "Anioł Pański", Pelplin 6 czerwca 1999 r.):

"Błogosławieni ci którzy słuchają Słowa Bożego i zachowują je" (Łk 11, 28). Jezus znał dobrze swoją Matkę, i wiedział, że słuchała ona Słowa Bożego sercem szlachetnym i dobrym, wiedział, że wiernie zachowywała je w swoim sercu, i że rozważała, co miałoby ono znaczyć. Ona, Matka Syna Bożego, związała całkowicie swoje życie z wiernością Słowu, Bożemu Słowu. Ona nieustannie wsłuchiwała się w głos Boży. Rozmyślała nad słowami i wydarzeniami, przyjmując to objawienie całym swoim istnieniem - w posłuszeństwie wiary.

Sługa Boży ks. F. Blachnicki (homilia wygłoszona podczas I Pielgrzymki KWC w Krościenku, 7-8 czerwca 1980 r.):

Wśród wielu obrazów, jakie w objawieniu ukazują nam bogactwo tajemnicy Maryi, dominuje obraz Niewiasty Zwycięskiej. W naszych czasach do tego obrazu, tak mocno osadzonego w historii zbawienia - począwszy od protoewangelii aż do apokalipsy, nawiązał bł. ojciec Maksymilian Kolbe, który w Niepokalanej widział moc w przezwyciężaniu szatana, grzechu, wszelkiego zła. To była jego wizja lub jego szczególny charyzmat, żeby wiązać się ściśle z Niepokalaną w walce ze złem, z szatanem naszych czasów. Dlatego powołał do życia wojsko Niepokalanej. Nazwał je milicją, uczył, że całkowite oddanie się Maryi, ścisłe związanie się z nią, przyjęcie jej woli za swoją wolę - to jest pewna droga do zwycięstwa nad wszelkim złem, nad wszelkim grzechem, nad szatanem. Bł. Maksymilian ukazał naszemu narodowi drogę do zwycięstwa przez takie ujęcie kultu maryjnego - nie jakieś sentymentalne, uczuciowe, wyrażające się w różnych zewnętrznych manifestacjach, ale kult maryjny polegający w swojej istocie na oddaniu swej woli Niepokalanej, aby stać się w jej ręku narzędziem dla zwyciężania zła, grzechu, szatana. Nic więc dziwnego że podejmując nową inicjatywę walki z grzechem, walki z szatanem, niewolą - nową inicjatywę, którą nazwaliśmy Krucjatą Wyzwolenia Człowieka, także związaliśmy ją z tym obrazem Maryi - Niewiasty Zwycięskiej. Od samego początku widzieliśmy to dzieło jako Dzieło Niepokalanej. Nawet mieliśmy to jako drugą, drugorzędną nazwę: pierwsza nazwa - Krucjata Wyzwolenia Człowieka, ale także druga nazwa: Dzieło Niepokalanej Matki Kościoła. Widzimy to dzieło jako kontynuowanie inicjatywy bł. o. Maksymiliana, jako kontynuowanie pierwszej Krucjaty Wstrzemięźliwości, która działała w naszej ojczyźnie w latach 1957-60 jako Krucjata Niepokalanej, opartej także całkowicie na wizji ojca Maksymiliana Kolbe.

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. Mam na imię Iza. Przyjechałam z Żywca. Chciałam się z Wami podzielić niesamowitą radością, jaka mnie spotkała: mój Tata już od ponad 10 lat nie pije i nie ma problemów z alkoholem. Wiem, że to czyjaś modlitwa, czyjś post, czyjeś błagania. Ja również podpisałam deklarację Krucjaty za czyjegoś ojca. Mój jest już wolny, mogę już cieszyć się z jego miłości i bliskości. Błagam teraz w intencji nieznanego mi ojca, którego córka boi się, która się go wstydzi. Trwam w Krucjacie. Czasami to jest trudne, ale udaje mi się to dzięki łasce Jezusa, a także dzięki ludziom, których postawił na mojej drodze. Mam przyjaciół, z którymi tworzymy diakonię, z którymi wspólnie możemy służyć. Chcemy świadczyć o miłości i o prawdzie, jaką jest Jezus, i o wyzwoleniu, jakie On niesie.
Oczywiście - najważniejsi nie są przyjaciele, najważniejsza jest Ona - Matka, Maryja. Ona była przy krzyżu - cały czas. Ja też chcę stać jak Ona, patrzeć na Nią i uczyć się od Niej niesamowitej pokory, która od niej promieniuje. Chcę podziękować, że mogłam odkryć Maryję, a dzięki niej odkryć ogromną miłość Jezusa, która płynie z krzyża. Chwała Panu!

Eleuteria nr 52, październik - grudzień 2002

początek strony