Sylwester Wielkiego Jubileuszu
Świadectwa i relacje
poprzednia strona

Katarzyna Owczarek

Wszystko zaczęło się o 2000. Tym razem przyszłam na "gotowe". Dziewczyny nieźle się napracowały, byśmy nie czuli się głodni i spragnieni oraz by "osłodzić" nam wieczór. Chłopcy, jak przypuszczam, też nie próżnowali, a nad całością czuwał nasz kapłan. W rezultacie pracy wielu rąk i - jak słyszałam - w wyniku nieprzespanej nocy nad naszymi głowami podziwialiśmy girlandy żółtoniebieskich balonów.
Zastanawiałam się, jak to będzie - za parę godzin wkraczamy w nowe tysiąclecie... Spodziewałam się, że będzie uroczyście. Ja także chciałam dać się ponieść gorączce ostatniej nocy A.D. 1999/2000. Byłam ciekawa: jak już dotrwam do północy, to czy będę się jeszcze dobrze bawić i jak długo? Ostatni sylwester był udany, ale ten jest szczególny i chciałam tej niezwykłości doświadczyć. Pomyślałam: daję sobie czas do 330 rano, góra do 400, bo dłużej chyba nie wysiedzimy, a raczej nie zabawimy. W domu znają moje bezalkoholowe zwyczaje, ale w tę szczególną noc chcieli podarować mi butelkę szampana. Tak na wszelki wypadek. Wkraczamy w Nowy, 2000 Rok, a to taka okazja...
Dowiedziałam się, że będzie ponad sto osób. Wchodząc na salę, zastanawiałam się czy zabawa będzie udana dla mnie i dla tego, bądź co bądź, tłumu młodych. Postanowiłam sobie, że się wytańczę za wszystkie czasy. Rozpoczęliśmy polonezem i naprawdę zrobiło się trochę uroczyście. W dodatku fajnie nam wyszło, chociaż nie robiliśmy wcześniej prób (no może poza tymi, co to kiedyś na balu maturalnym...).
Sylwek i Patryk, świeżo upieczeni po kursie dla prowadzących zabawy sylwestrowe, "wodzirejowali" w polonezie i w kilku następnych tańcach.
Trudno wszystkich wymienić, ale podziwiam chłopaków, którzy calutką noc obsługiwali sprzęt i co tu kryć, fajnie grali.
Przed godziną 2400 sala opustoszała i większość z nas wyszła z balu na wspólne świętowanie z Jezusem Eucharystycznym. Za oknami kościoła słyszeliśmy wystrzały petard i mimo zmęczenia dobrze było zacząć trzecie tysiąclecie z Panem.
Z uczty duchowej wróciliśmy na parkiet Domu Parafialnego i na małe, ciepłe co nieco. Dalej zabawa potoczyła się równie dobrze, a nawet lepiej (dla mnie na pewno!). Wystarczyło trochę dobrego jedzenia, dużo dobrej muzyki (to ważne!), odpowiednie nastroje, wystroje... oraz bigos pani Halinki. W tak dużej i różnorodnej grupie trzeba być przygotowanym na wiele. Wydawało mi się, że Sylwek i Patryk rzeczywiście byli przygotowani, choć nie trzeba było nikogo specjalnie zachęcać do dalszej zabawy.
Zaskoczyłam siebie własnymi możliwościami twórczymi i kondycyjnymi. Bawiłam się wspaniale do 600 nad ranem. Poczułam siebie i innych przez zabawę i w zabawie. Odkryłam, jak bardzo pomysłowi i twórczy potrafią być ludzie, jeśli tylko nie boją się być sobą i wierzą, że można się cieszyć sobą, i że można to robić na trzeźwo i tylko na trzeźwo.

Justyna z Chorzowa

Rozpoczął się bal... Pierwsze słowo należało do naszego moderatora - księdza Pawła Rossy, ponieważ to on wpadł na pomysł zorganizowania "Sylwestra bez alkoholu". Czemu nie? Idea piękna, w łączności z Europejskim Spotkaniem Młodych, ze wspólnotą braci z Taizé, która w tym czasie zagościła w Warszawie, wreszcie - czy nie piękny to dar Jubileuszowy dla naszej wspólnoty parafialnej od wspólnoty Ruchu Światło-Życie?
Od słów do czynów... ale tu zaczęły się schody - brak doświadczeń, niepewność, od czego zacząć? Z pomocą przyszedł ksiądz Paweł, a także nadesłane wkrótce materiały ("Eleuteria" nr 40). BARDZO, BARDZO dziękujemy! Na miejsce zabawy przeznaczyliśmy dużą salę w ośrodku rekolekcyjnym w naszej parafii, wyznaczyliśmy osoby odpowiedzialne za poszczególne elementy balu - muzykę, kuchnię, dekoracje i...
Bal Sylwestrowy rozpoczęliśmy Eucharystią o godzinie 2100, po której zabawami integracyjnymi powitaliśmy przybyłych gości. Do godziny 2330 trwała nieprzerwanie zabawa, a na głodnych i spragnionych czekał przygotowany na piętrze szwedzki stół z sałatkami, kanapkami i napojami. Od 2330 do 2410 trwała modlitwa o pokój na świecie - w intencji pięciu kontynentów. Po modlitwie zaś z tarasu plebanii podziwialiśmy fajerwerki wystrzeliwane przez okolicznych mieszkańców. Po dwudziestu minutach wszyscy udali się na gorący posiłek, by potem do godziny 600 bawić się. Muzyka i taniec przeplatane były blokami zabaw prowadzonych przez wyznaczoną wcześniej osobę.
Całość przerosła nasze oczekiwania i pozytywnie nas zaskoczyła - wszyscy bawili się świetnie, a atmosfera była wspaniała. Chcieliśmy poprzez zorganizowanie takiej zabawy ukazać alternatywę dla alkoholu obecnego niemal wszędzie i mocno zakorzenionego w świadomości wielu ludzi. Dowodem, że przynajmniej w jakimś stopniu udało nam się ten cel zrealizować, są pozytywne informacje zwrotne, które odbieraliśmy ze strony uczestników naszego balu. Dobrym owocem tego wydarzenia jest też kolejna (miejmy nadzieję, że nie ostatnia) organizowana przez nas bezalkoholowa ostatkowa zabawa.
Myślę, że z pomocą Pana Boga akcje tego typu nie będą jednorazowe i rozpowszechnią dzieło wyzwolenia i ewangelizacji w naszej parafii.

Agata Szymczykiewicz (Słomczyn)

Wyprawmy Panu Jezusowi 2000 urodziny! Tak postanowiliśmy uczcić obchody Wielkiego Jubileuszu: diecezjalną imprezę karnawałową będziemy przeżywać jako bal urodzinowy Pana Jezusa.
Będą prezenty, tort, modlitwa, tańce, a wszystko to w duchu Nowej Kultury. Impreza dla wszystkich wspólnot z całej diecezji, specjalne zaproszenia rozprowadzane na Szkole Animatora. Początek 19.02.2000 r. w Wiśniewie w szkole podstawowej, od godziny 1930 do rana...
Przygotowanie imprezy zaczyna się już od piątku południa, jedzenie na zimno, ciepło, dekoracja sali: szkoła - choć piątek wieczór - pełna młodzieży; przerwa na noc i od soboty rana ponownie, wszystko po to, by bal był udany. Godzina 1930 - wspólnoty zaczynają się zjeżdżać, każdy z zaproszeniem (wstęp tylko z takowymi) i tak do 2130 (do tej godziny goście będą wpuszczani).
Tymczasem sala gimnastyczna jest już pełna: około 600 osób. Diłka (Grzegorz z Tarchomina) może zaczynać. Diłka prowadzi modlitwę, prosimy Ducha Świętego, by ten czas był czasem radości w Nim. Zaprasza do składania duchowych prezentów dla Pana Jezusa z okazji "Jego urodzin", specjalny koszyk na prezenty stoi na korytarzu, jutro wspólnota z Tarchomina zaniesie go w darach podczas Mszy Świętej.
Impreza rusza na całego, na sali tańce idą pełną parą, stołówka ma również wielu fanów, na korytarzach na porozkładanych materacach odpoczywają zmęczeni tańcem lub jedzeniem.
Zbliża się północ, na sali ponownie komplet, wszyscy goście chcą uczcić "jubilata". Przy wygaszonych światłach wniesiono ogromny, rozświetlony tort, śpiewamy "Tobie chór aniołów" i dalej płynie modlitwa głównie śpiewem. Nasz moderator diecezjalny ks. Piotr Główka mówi, że nie ważna jest ta data, czy godzina, ale najważniejsze jest to, że chcemy z całego serca dziękować Panu Bogu za cud Wcielenia i za Jego obecność pośród nas.
Potem tort i zabawa, zabawa, zabawa... do samego rana.

Irek (Warszawa)

Eleuteria nr 42, kwiecień - czerwiec 2000

początek strony