Dawid i Goliat poprzednia strona

Krzysztof Wojcieszek

Uważnemu obserwatorowi polskiego życia nie umknie powszechne natarcie piwa...

Od kilku już lat ta właśnie branża notuje ogromne sukcesy rynkowe. I wszystko byłoby w porządku, gdyby słabsze napoje, w tym piwo, wyparły szalenie groźną wódkę. Niestety, ekspansja piwa nie oznacza zaniku problemów alkoholowych. Dokładne badania wskazują, że konsumenci piwa, głównie ludzie młodzi, niejako dolewają je do i tak spożywanych mocnych alkoholi. Faktycznie piwo staje się przepustką do świata alkoholowych odlotów, tym wygodniejszą, że dość powszechnie lekceważoną przez wychowawców i rodziców.

Mógłbym dużo pisać o niebywałych szczegółach tego powstającego rynku piwa, ale skupię się na jednej jedynej sprawie. Otóż w większości przypadków głośnych morderstw popełnionych przez nieletnich w ostatnim czasie piwo było nieodłącznym towarzyszem tragicznych wydarzeń. W jednym z najbardziej spektakularnych zabójstw, dwu piętnastolatków zatłukło napotkanego studenta w pół godziny po tym, jak po kilku próbach udało się im wreszcie nabyć piwo. Zaatakowali pierwszego napotkanego człowieka... Podobne wydarzenie traktuję jako opatrznościowe memento zwracające uwagę na generalne kłopoty, jakie mogą wyniknąć z ekspansji chmielowego trunku.

Ekspansja ta dokonywana jest w sposób bardzo nowoczesny, niezwykle intensywny i systematyczny. Jednym z jej elementów było i jest łamanie prawa, na przykład łamanie zakazu reklamy alkoholu obowiązującego w polskim prawie i zagrożonego teoretycznie dość wysokimi karami. Nieprzyzwyczajeni do takich trudności biznesmeni od kilku lat dążyli do zmiany prawa w tym zakresie. Postrzegali bowiem przepisy ustawy o wychowaniu w trzeźwości jako jedną z ostatnich barier dzielących ich od nieograniczonej swobody. Planowali bowiem jeszcze większe przyrosty sprzedaży niż rzeczywiste wyniki mimo, że dla niektórych marek piwa roczne przyrosty obrotów wynosiły nawet 84%!

Pierwszym pomysłem było zaproponowanie Sejmowi, aby uznał piwo zawierające alkohol za... napój bezalkoholowy. Wtedy udało się ten pomysł zablokować dzięki sporemu wysiłkowi części posłów i sejmowych ekspertów.

Kolejnym krokiem było dążenie do zrezygnowania w polskim prawie z zakazu reklamy alkoholu. Odpowiedni wniosek zgłosił jeden z posłów, ale znowu udało się ten wniosek oddalić, w dramatycznych zresztą okolicznościach, gdyż skuteczny wpływ na posła wnioskodawcę wywarły... dzieci z wycieczki szkolnej, która tego dnia była w Sejmie. Zapytane w przerwie obrad o ocenę pomysłu odniosły się do tego z takim jednomyślnym oburzeniem, że poseł wycofał swój pomysł.

Mimo tych porażek piwne lobby nie rezygnowało. Najpierw zaczęło obchodzić prawo reklamując piwo rzekomo bezalkoholowe, którego z reguły nie było w ofercie handlowej. Ten typ reklamy w końcu dałby się zaatakować prawnie i odpowiedni proces był już w toku, ale zanim do niego doszło browary zostały uszczęśliwione przez grupę posłów, którzy zaproponowali rezygnację z zakazu reklamy w imię... prawdomówności reklam. Miało to miejsce tuż przed wakacjami, zatem zanim proces legislacyjny dobiegł końca, browary rozpoczęły tak masowe kampanie promocyjne i reklamowe, jakich Polska nie widziała, stwarzając wrażenie, ze sprawa jest już przesądzona.

Wiadomość o tych wydarzeniach dotarła do mnie w bardzo szczególnym miejscu i czasie, mianowicie podczas spotkania z władzami Kołobrzegu poświęconego profilaktyce wśród młodzieży. Spotkanie to było też konferencją prasową i stanowiło element kampanii interwencyjnej prowadzonej przez PARPA i Stowarzyszenie Noe nad polskim morzem. Podróżowaliśmy z grupą rockową Darka Malejonka i ekipą "desantową" na jachcie "Bosmat" wzdłuż całego wybrzeża, począwszy od Świnoujścia aż do Helu. Organizowaliśmy bardzo udane koncerty, akcje edukacyjne, audycje radiowe i telewizyjne. I oto w trakcie mojej przemowy skierowanej do prezydenta Kołobrzegu do sali wchodzi część ekipy z bardzo smutnymi minami. W przerwie oznajmiają, że Sejm uchwalił ustawę sprzeczną z celami naszej wyprawy. Dopuścił reklamę piwa - nie mogłem uwierzyć, zwłaszcza, ze informacja pochodziła od naszego znakomitego żartownisia. Tym razem nie żartował. Wbrew poprzednim stanowiskom komisji sejmowych, wbrew stanowisku rządu, wbrew opinii publicznej. Było to dla nas bardzo przygnębiające. Uformowany blok trzech wielkich partii (SLD, UW, PSL) nagle przeważył szalę na korzyść rozwiązań, których branża piwna oczekiwała od lat, ale których dzięki trosce wielu ludzi dobrej woli nie mogła osiągnąć.

W tym momencie sprawa wyglądała na definitywnie przegraną. W trakcie dalszej podróży wzdłuż wybrzeża obserwowaliśmy istny wybuch wszelkiego rodzaju działań promocyjnych, nawet na plażach i to nawet nocą! Wokół rozkwitały budki z piwem tak jakby wszyscy mieszkańcy nadmorskich miejscowości nigdy nie robili nic innego tylko handlowali piwem, reklamowali je i promowali.

Wiele wtedy myślałem na temat dalszego przebiegu wydarzeń. Mówiło się głośno o przekupstwie i zbieraniu pieniędzy na kampanię wyborczą. Sprawa miała jeszcze trafić do Senatu. Jeśliby Senat odrzucił tę nieszczęsną nowelę prawa, to niestety, ponowny blok wspomnianych klubów mógł swobodnie przegłosować jego stanowisko. A więc sprawa beznadziejna?

Jedną z pierwszych rzeczy jakie zrobiliśmy, to wysłanie faksu do Radia Maryja. Była tam zaplanowana audycja na temat naszej akcji na Wybrzeżu. Poprosiliśmy o znaczne przedłużenie czasu antenowego. Z pół godziny zrobiło się w końcu... osiem godzin. Dzięki temu można było zaalarmować opinię publiczną. Odezwały się bardzo liczne głosy z całego kraju rozpoczęła się swoista mobilizacja modlitwy i działania. Był to jednak sezon urlopowy, co nie sprzyjało kontaktom i koordynacji działań.

Pamiętam moje niespokojne telefony podczas rekolekcji oazowych, gdy dopytywałem się o wyniki głosowania w Senacie. Na szczęście Senat stanął na wysokości zadania i 80% senatorów odrzuciło złe prawo. Sprawa trafiła zatem ponownie do Sejmu. Ten fakt stał się impulsem do działania Krucjaty. W ciągu kilku dni ułożono manifest - list do posłów poparty przez kilka tysięcy osób. Bardzo dużo i mocno modliliśmy się w tej intencji. Miało się istotnie wrażenie jakiejś mobilizacji wysiłku walki duchowej.

Dokładnie 26 sierpnia, w dniu święta Matki Bożej Częstochowskiej siedziałem na sali sejmowej jako ekspert. Trwała ponowna dyskusja w tzw. połączonych komisjach. Skład komisji był taki, że piwo przegrało, mimo, że na sali była obecna spora grupa wysłanników piwa "Bosman" w firmowych uniformach, obsługująca posłów materiałami. Po obradach jeden z posłów podzielił się z nami swymi obawami o przebieg wydarzeń. Obawiał się głosowania w Sejmie, gdyż zapowiadało się negatywnie. Trzeba było zapewnić jakieś wsparcie. Zdecydowaliśmy się znowu na uruchomienie wszelkich zainteresowanych środowisk, co jednak było bardzo utrudnione. Warszawska Krucjata opracowała ciekawą formę w postaci pikiety - czuwania pod Sejmem. Jak się okazało, wszystkie te działania były bardzo potrzebne, ale nie dalibyśmy rady gdyby nie POMOC Z GÓRY. W krytycznym momencie klub SLD, po długich naradach zdecydował się poprzeć reklamę piwa. Przesądzałoby to sprawę. Jeden z posłów dostał zadanie poinformowania o tym stanowisku pozostałych kolegów. W tym momencie inny poseł SLD, autentycznie zatroskany o dobro publiczne, zrobił mu awanturę, poruszył jego sumienie. W końcu stało się tak, że informacja o dyscyplinie nie dotarła w porę do adresatów, w związku z czym niewielka grupa, ale wystarczająco liczna, zagłosowała zgodnie ze swoim przekonaniem. Wystarczyło to, aby lobby piwne przegrało z kretesem. Była to druzgocząca i poważna porażka, gdyż poprzedziły ją pełne pewności siebie, buńczuczne zapowiedzi i działania. Bogate wspierane przez media i polityków piwne lobby przegrało. Fortuna variabilis, Deus mirabilis...

Jak to możliwe, że takie potęgi finansowo-polityczne nie zdołały osiągnąć zdawałoby się pewnego rezultatu? Interpretuję to jako widoczne działanie Opatrzności, wyproszone przez Maryję patronkę Krucjaty i jej Założyciela ks. F. Blachnickiego. Wolno mi sądzić, że to jego "cud", gdyż chodziło o to, co zwycięży: siła pieniędzy i cynizmu czy dobro młodego pokolenia. Ten nieoczekiwany wynik głosowania był wielkim zwycięstwem prawdy. Nie tylko w sprawach alkoholowych.

Eleuteria nr 37, styczeń - marzec 1999

początek strony